Recenzja filmu

The Boy (2016)
William Brent Bell
Lauren Cohan
Rupert Evans

Drugie życie gatunkowych schematów

Przerażająco niewinna lalka w starym, ponurym domu, do którego przybywa skromna, choć skrywająca mroczną przeszłość młoda kobieta - zapowiada się na antologię wszelkich horrorowych klisz
William Brent Bell mądrze rozdysponował dziesięciomilionowy budżet (mniej więcej tyle samo kosztuje jeden odcinek "Gry o tron"). Na ekranie pojawia się zaledwie pięcioro aktorów, lecz nie ma tu osób przypadkowych. Rewelacyjnie wypada podstarzałe małżeństwo, które sprawia wrażenie żywcem wyjętego z produkcji brytyjskiego studia Hammer. Lauren Cohan w roli głównej wypada wprawdzie zaledwie poprawnie, ale zaangażowanie Maggie z "The Walking Dead" to skuteczny marketingowy chwyt zwiększający szanse na dotarcie do szerszego grona odbiorców. W koszta wliczono właściwie tylko jedną lokalizację, ale Daniel Pearl (autor zdjęć do oryginalnej "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną", a także jej remake'u z 2003 roku) postarał się o należytą stymulację zmysłu wzroku. Scena z państwem Heelshire wchodzącym do morza to kilka najpiękniejszych horrorowych kadrów, jakie ostatnio widziałem.

Tym, co budzi największe kontrowersje jest scenariusz i nie mam na myśli koszmarów głównej bohaterki, które mają tyle sensu, co sny Bruce'a Wayne'a w "Batman v Superman", czy gatunkowych schematów, jakie w moim odczuciu zostały wykorzystane świadomie. Problematyczny okazał się niekonwencjonalny, wyraźnie zmieniający charakter filmu twist w ostatnich minutach oraz powolne docieranie do niego. Akcja rozgrywa się w sposób klasyczny - od ekspozycji przez rozwinięcie po punkt kulminacyjny. Jeżeli jesteście jednak wielbicielami horroru o szeroko otwartych głowach, istnieje duże prawdopodobieństwo, że docenicie znakomity pomysł autorów "The Boy".

Ważnym sukcesem Bella jest zwycięstwo nad kategorią wiekową PG-13 - zmorą współczesnego kina. W historii nie mogły pojawić się krew oraz nagość (immanentne elementy horroru), więc oczywistą decyzją byłoby wyolbrzymienie innej typowej cechy gatunku (zwłaszcza w amerykańskim wydaniu) - "jump scare'y". W ten sposób skonstruowano chociażby "Kiedy gasną światła", które - o dziwo - zbierają znakomite recenzje, więc minimalny wysiłek mógłby przynieść maksymalny efekt. W "The Boy" podobne chwyty zdarzają się okazjonalnie. Źródłem dreszczy jest przede wszystkim atmosfera znana z gotyckich horrorów oraz klasyczna rozterka - czy lalka żyje, czy też mamy do czynienia z omamami niezrównoważonego bohatera pierwszego planu. Prawie zawsze okazuje się, że lalka żyje, co czyni chociażby Annabelle "postacią" banalną i wtórną. Tutaj udało się jednak odnaleźć inną drogę, odległą od typowych klisz.

Dla zatwardziałych fanów horroru poważnym minusem może okazać się to, że... "The Boy" nie jest szczególnie strasznym filmem. Ogląda się go wprawdzie z poczuciem napięcia, ale nie ma tu grozy, która zmuszałaby do schowania się za poduszką czy wszczęcia rozmowy w trakcie seansu, aby odwrócić uwagę od ekranowej akcji. Jeżeli jednak podejdzie się do filmu Bella bez oczekiwań i uprzedzeń, otrzyma się znakomitą, kameralną, świetnie nakręcona historię. Po marnych "Zostań żywy" i "Demonach" oraz średnim "Zwierzu" reżyser niespodziewanie stworzył dzieło godne uwagi, jakiej niestety nigdy się nie doczeka. Nie będę jednak zaskoczony, jeżeli za kilkanaście lat powstanie wokół tej produkcji podobna otoczka, jaką dzisiaj mogą poszczycić się "Władca lalek" czy "Mordercze kuleczki".
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Upiory i duchy? Kaszka z mleczkiem. Demoniczni seniorzy i psychopaci z lewarkiem w ręku? Małe piwo. Po... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones