Recenzja filmu

Zabawna buzia (1957)
Stanley Donen
Audrey Hepburn
Fred Astaire

Dziś już takich musicali nie ma

Musicale stały się nieodłącznym elementem kina XX wieku, a ich złote czasy przypadły na okres dwudziestolecia powojennego. Wtedy to kinem rządził Vincente Minnelli, George Cukor, Billy Wilderi
Musicale stały się nieodłącznym elementem kina XX wieku, a ich złote czasy przypadły na okres dwudziestolecia powojennego. Wtedy to kinem rządził Vincente Minnelli, George Cukor, Billy Wilderi Stanley Donen. Muzyka, taniec i wartka akcja w jednym filmie stanowiły znakomitą rozrywkę dla amerykańskiego społeczeństwa, zmęczonego i znudzonego melodramatami o charakterze martyrologicznym, poruszającymi tematykę wojny secesyjnej, niewolnictwa czy II wojny światowej. Były też ucieczką do marzeń. Urocze i słodkie historyjki o wielkiej romantycznej miłości, w których bohaterowie wyśpiewywali sobie swoje uczucia, wplatając w to taniec. Która z pań nie chciała choć na chwilę zamienić się z Debbie Reynoldsi tańczyć u boku Gene Kelly'egow "Deszczowej piosence". Który z panów nie chciałby być przez chwile być Fred Astaire'ai trzymać w ramionach Ginger Rogersczy Judy Garland.

Za jednego z ojców chrzestnych tej klasyki gatunku uważa się Stanley'a Donena. To on przeniósł z desek Broadwayu na srebrny ekran "Deszczową piosenkę", która dziś w świecie filmu uważana jest za kultową pozycję. W 1957 roku, na świat przyszło jedno z jego największych dzieł – "Zabawna buzia" – musical i komedia romantyczna w jednym. Do tego obrazu Donenzaangażował ówczesną ulubienicę Hollywood – Audrey Hepburn. Za partnera dostała najlepszego tancerza wśród aktorów –Freda Astaire'a. Oboje dają cudowny spektakl muzyczny, gdzie muzyczne przeboje i cudowna muzyka George'a Gershwina i jego małżonki Iryzabierają nas w świat magii złotych czasów kina.

Fabuła tego przeszło 100 minutowego musicalu nie należy do szczególnie skomplikowanych. Poszukujący nowej twarzy na okładkę magazynu o modzie, fotograf Dick, niespodziewanie odkrywa, że za twarzą szarej myszki – ekspedientki księgarni, ukrywa się piękna kobieta i materiał na supermodelkę. Namawia szefową wydawnictwa, aby zabrać owe "odkrycie" do Francji i uczynić z niej królową paryskich wybiegów. Jednak Jo nie jest pustą laleczką, łaknącą blasków fleszy i splendoru, tylko intelektualistą, dla której wyjazd do Paryża jest okazją do udziału w wykładach znanego filozofa. Zderzenie dwóch różnych osobowości, jakim są Dick i Jo, o odmiennych celach i wartościach życiowych przysporzy im masę konfliktów, ale i, jak to w komediach romantycznych bywa – zaowocuje płomiennym uczuciem.

Film Donenajest oparty na musicalu George'a Gershwinaz roku 1920 pod tym samym tytułem, który był ówczesną satyrą na pusty i kolorowy świat mody i reklamy. Pierwowzorem dla postaci Dicka była legenda fotografii mody – Richard Avedon. W wersji z 1920 roku jak i w tej z 1957 roku postać artysty wciela sięFred Astaire. Donenw swoim obrazie również nie ucieka od pastiszu. Film otwiera taneczna sekwencja "Think Pink", w którym właścicielka magazynu mody planuje wpoić młodym Amerykankom, że kolor różowy to ostatni krzyk mody. Wszystko powinno być różowe, ubrania, akcesoria, ba! nawet pasta do zębów. Modna Amerykanka ma być ubrana na różowo i myśleć na różowo. Właścicielka peroruje do swoich podwładnych podczas tego wyśpiewanego i wytańczonego wykładu o wielkim znaczeniu plastikowego koloru dla świata mody , by na koniec z grymasem na twarzy, warknąć do swojej asystentki "I hate pink color".

Dalsza cześć filmu to przeniesienie kamery na główny wątek, jakim jest relacja między Dickiem a Jo. Początkowo ich znajomość jest czysto zawodowa, on zauroczony jej skromnością i naturalnością, ma nadzieję, że dzięki Jo znajdzie się w panteonie największych fotografów świata mody, ona... wierzy, że jej wyjazd wzbogaci ją duchowo, a pośród zadymionych kawiarenek i francuskiego kabaretu odnajdzie swoją drogę życia. Jednak gdy ich ambicje zderzą się z brutalną rzeczywistością paryskich budowli, kiedy okaże się, że świat to nie tylko kolorowe magazyny i filozoficzne androny, dopiero wtedy uda im się odnaleźć drogę ku sobie nawzajem. A wtedy już tylko śmiech i łzy wzruszenia, które ukradkiem będziemy wycierać chusteczką.

Historia "Zabawnej buzi" jest prosta i naiwna, ale nie o nią tu tak naprawdę chodzi, bo ona jest tylko tłem dla muzycznych popisów wszystkich postaci.Fred Astairejuż za życia stał się legendą filmowej choreografii, stepując wbrew prawom grawitacji po ścianach i suficie w "Królewskie wesele". Każdy jego film to wielkie show znakomitego aktorka, muzyka i tancerza. W "Zabawnej buzi" ambitnie kroku próbuje mu dotrzymać Audrey Hepburni wychodzi jej to całkiem przyzwoicie. Aktorka, która tańca i śpiewu uczyła się jeszcze w latach młodości, pierwszy raz mogła wykorzystać swój talent, pląsając i wyśpiewując miłosne zwroty doAstaire'a. Sceny z jej udziałem, gdy tańczy w paryskiej kawiarni, śpiewa przebój "How Long Has This Been Going On?", czy wdzięczy się w pięknych strojach Givenchy do obiektywu Dicka to prawdziwe perełki, które na dłuższy czas pozostają w pamięci po zakończonym seansie. Niestety, to co zbytnio razi w filmie to mało naturalna "chemia' między dwójką głównych bohaterów. Hepburn dwoi się i troi, aby wizualnie zatrzeć różnice wieku między nią aAstaire'em (był od niej30 lat starszy), jednak ich wspólne sceny nie wyglądają wiarygodnie, bardziej przypominają umizgi zakochanej w swoim nauczycielu nastolatki. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze całego filmu. "Zabawna buzia" to nadal piękne kostiumy, cudowna scenografia i kadry Paryża lat 50-tych, muzyka, piosenki, które stały się szlagierami klasyki musicali, taniec – wszystko to sprawia, że obraz Donenaogląda się jednym tchem, a gdy pojawiają się napisy końcowe, na usta ciśnie się pytanie: "To już koniec?'.

Dziś, w XXI wieku trudno jest znaleźć naśladowców godnych klasycznych mistrzów. Ze hollywoodzkiej stajni rok w rok wychodzą, aby ujrzeć światło dzienne, wszelkiej maści musicale, ale trudno im do chwały, jaka towarzyszyła premierze "Amerykanina w Paryżu" czy "Melodii Broadwayu". Nie oszukujmy się, dziś musical to tylko dobra choreografia i nienaganny, ćwiczony przez wiele miesięcy śpiew… Czar tego gatunku już dawno uleciał i tylko sięgnięcie po klasykę w wydaniu DVD może na chwilę pozwolić nam, kinomanom przeżyć tą magię, którą czarowali Nas czarodzieje "Złotego wieku Hollywood". Takim magiem był niewątpliwie Stanley Donen.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Odkąd była małą dziewczynką, Audrey Hepburn marzyła o tym, by kiedyś zatańczyć z Fredem Astaire'em. Jakże... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones