Recenzja filmu

Nieznajomi (2008)
Bryan Bertino
Liv Tyler
Scott Speedman

Dzikie zwierzęta

Bertino przekonująco buduje napięcie. Jednak nie do końca sprostał postawionemu sobie zadaniu.
Zazwyczaj, kiedy opisuje się brutalne morderstwa, sprawców przyrównuje się do straszliwych bestii, dzikich zwierząt, potworów. Tymczasem "Nieznajomi" pokazują, że jest wręcz odwrotnie. To ofiary są zwierzętami, zaś sprawcy przez cały czas pozostają ludźmi. Mroczna to myśl i intrygujący pomysł na film. Niestety debiutant Bryan Bertino nie do końca sprostał zadaniu. Para kochanków wraca do domu stojącego na uboczu po kompromitująco nieprzyjemnym wieczorze. On się oświadczył, ona oświadczyny odrzuciła. Tragiczna noc, która nie mogła być już gorsza. A jednak. Nad ranem rozlega się pukanie do drzwi. Jakaś dziewczyna pyta o Tamarę. Para odpowiada, że to pomyłka i spokojnie wraca do duszenia się w sosie własnym niezręcznej sytuacji. Jeszcze nie zdają sobie sprawy, że odpowiadając na pukanie, podpisali na siebie wyrok śmierci. Wkrótce zostaną boleśnie uświadomieni. Tytułowi nieznajomi, sprawcy krwawej jatki, to enigma. Prawie cały czas kryją swe twarze za maskami. Są brutalni, bezwzględni i okrutni. Łatwo ochrzcić ich mianem bestii. A jednak to właśnie oni chłodno kalkulują, doskonale planują i przewidują. Postępują zgodnie z zasadami zapisanymi setki lat temu w "Sztuce wojny". Działając na całkowicie obcym sobie terenie, szybko zyskują przewagę. A ofiary? Racjonalne myślenie szybko ich opuszcza. Poddają się panice, reakcjom instynktownym. Stają się bydłem, które postawione w nietypowej sytuacji paraliżuje niepewność. Zamiast wykorzystać swój umysł, poddają się emocjom, a te każą im zachowywać się jak zwierzęta: szukać bezpieczeństwa w tym, co znane, uciekać, nawoływać siebie nawzajem. To sprawia, że są przewidywalni, a przez to jeszcze łatwiej jest ich pokonać. Bertino całkiem dobrze poradził sobie z pokazaniem procesu dehumanizacji, jakiemu poddawany jest człowiek w sytuacji skrajnego zagrożenia. Przekonująco wykorzystuje dramat głównych bohaterów do budowania napięcia. Problem w tym, że w pewnym momencie po prostu przesadza. Mimo że film nie jest zbyt długi, sekwencje upadku ofiar zaczynają w końcu nużyć, a ich całkowita bezradność zamiast wzbudzać empatię, zwyczajnie irytuje. Nie ma tu tej samej gęstej atmosfery, jaka charakteryzowała 10 lat temu "Funny Games". Oglądając "Nieznajomych", zacząłem zastanawiać się, co też stało się z Amerykanami. Trzydzieści lat temu Wes Craven zadebiutował podobnym filmem. Jednak jego "Ostatni dom po lewej" łamał konwencję, pokazywał, że bezradność można przy odrobinie determinacji obrócić w śmiercionośną broń. Dlaczego 30 lat później bohaterowie nie są już zdolni do logicznego, wręcz perwersyjnego myślenia? Debiut Cravena do dziś robi wrażenie. Obraz Bertino jest robotą solidną, lecz wątpię, by następne pokolenie jeszcze o nim pamiętało.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pomimo nieprzychylnych komentarzy na temat "Nieznajomych" postanowiłem zobaczyć film i sam przekonać... czytaj więcej
W kinematografii istnieje kilka uniwersalnych zasad mówiących o tym, czym powinni się twórcy filmów... czytaj więcej
Bryan Bertino to tegoroczny nowicjusz i debiutant. Jego najnowsze dzieło, przyprawia ludzi o dreszcze,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones