Recenzja filmu

Gniew oceanu (2000)
Wolfgang Petersen
George Clooney
Mark Wahlberg

Efekty przytłoczyły treść

"Gniew oceanu" to obok "Gladiatora" i "Patrioty" jedna z najgłośniejszych superprodukcji w historii kina. Koszt przedsięwzięcia to miliony dolarów, za kamerą stanął sam Wolfgang Petersen laureat
"Gniew oceanu" to obok "Gladiatora" i "Patrioty" jedna z najgłośniejszych superprodukcji w historii kina. Koszt przedsięwzięcia to miliony dolarów, za kamerą stanął sam Wolfgang Petersen laureat Oscara za "Okręt" a do głównych ról zaangażowano takie gwiazdy jak George Clooney , czy Mark Wahlberg. Przy tak olbrzymim nakładzie środków wydaje się, że nie mógł powstać film zły, ale okazuje się, że twórcy nie byli też w stanie zrealizować filmu bardzo dobrego Obraz opowiada autentyczną historię, która wydarzyła się w 1991 r. W tym roku na północnym Atlantyku miał miejsce największy sztorm stulecia, który powstał w wyniku kolizji dwóch krańcowo różnych frontów pogodowych i huraganu Grace. Zjawisko to nadeszło tak szybko, że meteorolodzy nie mieli nawet czasu poinformować o niebezpieczeństwie wszystkich jednostek przebywających wtedy na wodzie. "Gniew oceanu" opowiada historię rybackiego kutra "Andrea Gail" oraz kilku innych jednostek, które ów straszny sztorm zaskoczył na morzu a także o podejmowanych w tym czasie akcjach ratunkowych Film Petersena to typowe kino katastroficzne, które korzeniami sięga najlepszych obrazów tego gatunku, w których człowiek walczył z rozszalałymi żywiołami "Trzęsienie ziemi", czy "Płonący wieżowiec" to najlepsze tego przykłady. Tym razem przeciwnikiem naszych bohaterów jest rozszalały ocean i trzeba przyznać, że spece od efektów specjalnych, którzy byli odpowiedzialni za odwzorowanie sztormu stulecia na ekranie wykonali kawał dobrej roboty. Olbrzymie fale kilkadziesiąt razy większe od statków, pioruny bijące w wodę, fale, wiatr wszystko to wygląda bardzo rzeczywiście i przekonująco. Oglądając ten film człowiek po raz kolejny zdaje sobie sprawę, że wobec sił natury jego możliwości są naprawdę niewielkie. Niestety, "Gniew oceanu" powiela błędy innych amerykańskich superprodukcji, w których efekty specjalne dominują nad fabułą Film ogląda się nieźle, ale rozpędu nabiera on dopiero po tym, jak na ekranie rozpęta się burza. Do tego czasu przez prawie godzinę widz jest zmuszony do oglądania grupki rybaków, którzy albo bardzo kochają swoje rodziny, albo chcą założyć rodziny, lub też nie mają nikogo. Ich kapitan Billy Tyne, którego ostatnie połowy były mało satysfakcjonujące, namawia swoją załogę do wypłynięcia w jeszcze jeden rejs przed końcem sezonu. Oczywiście wszyscy się wahają, jedna pani ma złe przeczucia, ale koniec końców drużyna pakuje manatki i wypływa w rejs. Nie myślmy jednak, że teraz zacznie być ciekawie. Przez kolejne pół godziny będziemy oglądali "fascynujące" połowy mieczników z przerwami na połów jednego rekina oraz kumpla, który wypadł za burtę Może jestem zbyt sarkastyczny, ale moim zdaniem "Gniew oceanu" jest po prostu zbyt długi. Gdyby reżyser zdecydował się nieco skrócić początek to film na pewno stałby się znacznie ciekawszy i bardziej emocjonujący Inną wadą omawianego obrazu są rażące braki w scenariuszu. Kilka scen składających się na film jest delikatnie mówiąc bezsensownych. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której podczas owego historycznego sztormu ratownicy starają się ocalić załogę niewielkiego jachtu. Fatalne warunki pogodowe utrudniają akcją i w końcu jeden z ratowników zeskakuje z helikoptera do wody by w ten sposób dotrzeć do rozbitków. Napięcie rośnie, ofiary burzy ledwo żywe dryfują w wodzie, olbrzymie fale co i raz przetaczają się przez ocean. Ratownik podpływa do rozbitków i co mówi - "Dzień dobry, nazywam się sierżant Kenn Michell i jestem Państwa ratownikiem". W tym momencie całe napięcie pryska jak bańka mydlana a widz siedzi na fotelu skręcając się ze śmiechu. Takich scen jest niestety więcej i to głównie one wpływają na krytyczną ocenę filmu Następną wadą obrazu, częściowo odnoszącą się również do jego długości, jest moim zdaniem duża liczba niepotrzebnych scen pojawiających się w "Gniewie oceanu". Przykładowo w trakcie sztormu co i raz pojawiają się zdjęcia frachtowca, który również dostał się w środek burzy. Fragmenty te pokazują jedynie zalewany przez wodą kadłub statku, spadające do wody kontenery i nic więcej. Przypuszczam, że celem Petersena było podniesienie napięcia i przekonanie widza, że skoro tak olbrzymi statek wzywa SOS to załogę "Andrei Gail" czeka jeszcze większe piekło. Niestety, rezultat ten w ogóle nie został osiągnięty a widz otrzymał jedynie dodatkową dawkę (niezłych) efektów specjalnych. W filmie pojawia się również scena samolotu, łowcy huraganów, który informuje nas o katastrofalnej sytuacji pogodowej. Fragment ten trwa kilkanaście sekund i również nie wnosi do obrazu nic poza zdjęciami samolotu przedzierającego się przez burzę. Warunki meteorologiczne są bowiem na bieżąco opisywane przez prezentera telewizyjnego, który szczegółowo omawia powstanie i przebieg sztormu "Gniew oceanu" mógł być naprawdę lepszym filmem. Temat jest ciekawy, współczesna technologia umożliwiła perfekcyjne wręcz odwzorowanie sztormu, ale mimo wszystko w kilka godzin po wyjściu z kina nie pamiętamy już wiele z obejrzanego obrazu. Zawinił przede wszystkim scenariusz. Mimo, iż oparty na bestsellerowej powieści to pozbawiony został prawie całej psychologii, która w filmach latastroficznych odgrywa ogromną rolę. Przypomnijmy sobie słynne "Trzęsienie ziemi" , ileż tam bohaterów, ile różnych, wyrazistych charakterów. A tutaj, bezpłciowe postaci, których uczucia zostały wyrażone przez kilka banalnych zdań a tyczy się to jedynie osób skupionych wokół załogi kutra, o ratownikach, czy innych ofiarach sztormu nie wiemy już zupełnie nic. W rezultacie mimo woli oglądamy "Gniew oceanu" jedynie jako niesamowity pokaz efektów specjalnych i możliwości twórców z firmy Industrial Light and Magic.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jako reżyser Wolfgang Petersen ma jedną ogromną wadę. Nie potrafi zachować proporcji pomiędzy efektownym... czytaj więcej
Elżbieta Ciapara

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones