"Mały Książę" to jedna z najlepszych książek dla dzieci. Dzięki możliwości wolnej interpretacji i mądremu ponadczasowemu przesłaniu podoba się ona nie tylko najmłodszym, ale i starszym
"Mały Książę" to jedna z najlepszych książek dla dzieci. Dzięki możliwości wolnej interpretacji i mądremu ponadczasowemu przesłaniu podoba się ona nie tylko najmłodszym, ale i starszym czytelnikom. Za nakręcenie jej ekranizacji zabrał się Mark Osborne, który udowodnił już, że potrafi tworzyć świetne animacje ("Kung Fu Panda"). Niestety nic dobrego mu z tego nie wyszło - obdarł całość z tajemnicy i mistycyzmu, przeinaczając mądrą historię z morałem na odmóżdżającą kreskówkę dla mało wymagających.
Pomysł na fabułę był genialny - zamiast zrobić typową ekranizację nakręcono bardziej coś w rodzaju kontynuacji. Akcja toczy się we współczesności, wiele lat po wydarzeniach przedstawionych w lekturze. Film opowiada o przyjaźni pomiędzy małą dziewczynką a podstarzałym pilotem. Ten drugi opowiada jej o tytułowym Małym Księciu, który był jego dobrym przyjacielem.
Orange Studio
Onyx Films
Paramount Animation
Kaibou Productions
LPPTV
M6 Films
M6
W scenach dotyczących Księcia zastosowano piękną poklatkową animację idealnie oddającą klimat książki. Niestety scen tych jest bardzo mało. Reszta filmu została zrobiona komputerowo, co choć wygląda całkiem dobrze, nie jest niczym wyróżniającym się spośród innych animacji.
Do połowy obraz niczym nie zachwyca, aczkolwiek jednocześnie niczym nie zniechęca do dalszego oglądania. Ale potem zaczyna się prawdziwy rolercoaster absurdu i zażenowania. Sam Mały Książę został tu ukazany jako zidiociały zgred czyszczący kominy (sic!). Całą resztę otaczającego go świata przedstawiono zbyt dosłownie, obdzierając całą historię z aury tajemniczości.
Orange Studio
Onyx Films
Paramount Animation
Kaibou Productions
LPPTV
M6 Films
M6
"Mały Książę" żeruje na szanującym się tytule. Nieudolnie próbuje dodać coś od siebie i uwspółcześnić klasykę. Zamiast tego na siłę wciska mnóstwo niezbyt strawnych i irytujących momentów, psując widzowi radość z oglądania. W ogóle sam tytuł jest bardzo mylący - bardzo mało tu "Małego Księcia" w "Małym Księciu". Bardzo prawdopodobne, że gdyby wycięto wszystkie sceny z jego udziałem, to byłaby to nawet niezła produkcja. Niestety tak nie zrobiono. Zamiast tego zniszczono mi wrażenia z oryginału.
Pomijając beznadziejny i absurdalny scenariusz i żałosną reżyserię, ten film ma jedną zaletę, która jednak nie jest w stanie ocalić tego nieporozumienia, a mianowicie muzykę. Jest ona naprawdę dobra. Trudno się dziwić skoro skomponowali ją Harvey KeitelHarvey i Zimmer (podkreślając to drugie nazwisko).
Mark Osborne udziecinnił "Małego Księcia", pozbawił go dramatyzmu i symboliki traktując tą opowieść zbyt dosłownie. Film po prostu nie trzyma się kupy. Antoine de Saint-Exupéry w grobie się przewraca.