Recenzja wyd. DVD filmu

V/H/S/2 (2013)
Simon Barrett
Jason Eisener

Głośniej, mocniej, lepiej

Powróćmy nad jeziora – zachęcali twórcy serii "Friday the 13th". Zagrajmy w grę raz jeszcze – proponowało Lions Gate, rok po roku odsłaniając kolejne tajemnice bohaterów "Piły". Hollywood lubuje
Powróćmy nad jeziora – zachęcali twórcy serii "Friday the 13th". Zagrajmy w grę raz jeszcze – proponowało Lions Gate, rok po roku odsłaniając kolejne tajemnice bohaterów "Piły". Hollywood lubuje się w produkcji szerokich filmowych sag, które z czasem urastają do skali zasobnych franczyz, sygnowanych imieniem Jasona czy aliasem Jigsawa. Kilkanaście dni temu swoją handlową premierę miał "V/H/S/2" – sequel festiwalowego przeboju sprzed roku o podobnym tytule. Już teraz należy wietrzyć seryjne przeznaczenie możliwych kontynuacji tego projektu.

W "V/H/S/2" para detektywów prowadzi śledztwo w kwestii zaginięcia studenta. Tropy prowadzą do niemal zdewastowanego domu, po brzegi wypełnionego taśmami wideo i odbiornikami TV. Bohaterowie uważnie przeglądają część nagrań, by ruszyć z martwego punktu niejasnej sprawy. Cztery szokujące, amatorskie filmy robią na śledczych potężne wrażenie, a także składają się na fabułę niniejszego horroru.

Podobnie jak w przypadku "V/H/S", realizm sequela przechodzi wszelkie oczekiwania. Sytuacje prezentowane na ekranie, czy właściwie ekranach, przyprawiają o dreszcze i pozwalają poczuć, jakbyśmy znajdowali się w centrum wydarzeń, a obraz i dźwięk są bardzo surowe. Found footage może i stał się jednym z najczęściej realizowanych w obecnym kinie grozy podgatunków, ale siła jego wyrazu raz na jakiś daje o sobie znać. "V/H/S/2" to najlepsze, co spotkało prąd found footage, od czasu hiszpańskiego skarbu pt. "[REC]". Film podtrzymuje format swojego ubiegłorocznego poprzednika, a przy tym pozostaje oryginalny. Na pewno zaś jest od prequela głośniejszy, tęższy i efektowniejszy.

"Wszyscy jesteśmy energią elektromagnetyczną, a analogowe taśmy zawierające paranormalne nagrania mogą oddziaływać na naszą korę mózgową". Ze słowami jednego z bohaterów obrazu, nawiązującymi do problematyki "W paszczy szaleństwaJohna Carpentera, trudno polemizować. Film, który buduje grozę na wzór dzieła Jaume'a Balagueró i Paco Plazy, potrafi wpłynąć na percepcję. Po seansie spodziewajcie się roztrzęsionych odruchów i nerwowego oglądania się za siebie. Szczególnie pomocny w przyprawianiu o bzika okazuje się segment w reżyserii Timo Tjahjanto i Garetha Evansa. Para Indonezyjczyków stworzyła etiudę momentami figlarnie humorystyczną, lecz w większej mierze przerażającą i niespokojną, w której każdy dygot i wstrząs spoczywającej na rękach postaci kamery jest uzasadniony. Ich "Safe Haven", odwołujący się do mitologii Baphometa oraz tematyki sekt, ukazuje, jak w ciągu kilkudziesięciu minut może rozpętać się apokalipsa, a następnie przeprowadza widza przez każdy zakamarek piekielnego chaosu.

Pierwsze dwa widziane przez detektywów filmy – klasyczne i zarazem brawurowe ghost story oraz pokrętny, moralizatorski krótki metraż o ataku zombie – trzymają się za "Safe Haven", lecz stoją na zadowalającym, solidnym poziomie. Ostatni, czwarty segment, "Alien Abduction Slumber Party", choć wzbudza mieszane uczucia, broni się zwięzłym i trafnym zakończeniem. Ponadto, nawet jeśli pierwsza połowa finalnej etiudy wygląda jak "Jackass" w wydaniu 13-latków, dalsza część filmiku wynagradza stracony czas i przekonuje, że inwazja kosmitów – zwykle ukazywanych jako sympatycznych galaktycznych tułaczy – potrafi przerazić.

W wywiadach twórcy dylogii "V/H/S" przekonują, że warto liczyć na kontynuacje ich projektów – bez względu na to, czy mieliby je nakręcić inni reżyserzy. Szanse powstania "V/H/S/3" są tym większe, że filmowe antologie grozy to ostatni krzyk mody w świecie horroru. "V/H/S/2", smakowity orzech do zgryzienia, będzie jednak twardym filmem do przebicia.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones