Głos zapomnianego Kościoła

 Gajewski pokazuje poezję, która – jak próbuje przekonać widzów – towarzyszy na co dzień jego bohaterom. Zbyt często mamy jednak wrażenie, że poezja jest czymś do życia bohaterów "przyklejonym",
"Czas niedokończony. Wiersze księdza Jana Twardowskiego", jak wskazuje sam tytuł, jest filmem o poezji księdza Jana Twardowskiego, poety-kapłana, rektora warszawskiego kościoła sióstr wizytek. Poza profesor Jadwigą Puzyniną z warszawskiej polonistyki w filmie nie wypowiadają się o niej historyczki literatury, krytycy czy współcześni poeci, tylko "zwykli warszawiacy" – polsko-włoska para czekająca na dziecko; uczennica przygotowująca się do ważnego egzaminu; motorniczy; młoda tłumaczka, po raz pierwszy w życiu wyprowadzająca się od rodziców i zamieszkująca ze swoim chłopakiem; młodzieniec trenujący karate.



Reżyser Dariusz Gajewski pokazuje ich, jak czytają wiersze Twardowskiego, przygląda się im w codziennych, intymnych sytuacjach życiowych. Choć w obrazach tych ostatnich widać dokumentalny warsztat i zmysł obserwacji reżysera, to jednak takie ujęcie pozostawia pewien niedosyt. Nie udało się pokazać, jak wiersze Twardowskiego mają się do życia bohaterów, dlaczego właściwie są dla nich ważne, czemu to głos właśnie tego poety jest dla nich istotny. Przebija to trochę w opowieści motorniczego, skromnego, dobrego człowieka, który dojrzał do tego, by cieszyć się drobnym, codziennym szczęściem. W najlepszym fragmencie filmu młody karateka mówi, że ćwiczy karate, bo "wysportowanym ludziom w życiu jest łatwiej", oraz bierze udział w konkursach recytatorskich wierszy Twardowskiego, bo "poezja uczy nas lepiej komunikować się z ludźmi" – takie zdroworozsądkowe i skrajnie użytkowe podejście do poezji i sztuk walki wybrzmiewa na ekranie bardzo zabawnie. Niestety, jest to jedyny lżejszy kontrapunkt dla serii bardzo sentymentalnych scen; jak na mój gust – zdecydowanie za bardzo. Gajewski pokazuje poezję, która – jak próbuje przekonać widzów – towarzyszy na co dzień jego bohaterom. Zbyt często mamy jednak wrażenie, że poezja jest czymś do życia bohaterów "przyklejonym", a oni sami uczestniczą w zainscenizowanym przez reżysera konkursie recytatorskim.

Intrygujące jest dla mnie także pytanie, którego reżyser nie zadaje swoim młodszym bohaterom: dlaczego poetą, towarzyszącym im – jak twierdzą – w codziennych zmaganiach jest zmarły prawie dekadę temu ksiądz? Czemu nie ktoś pokoleniowo i biograficznie im bliższy? Czemu nie piszący o gniewie prekariatu Szczepan Kopyt, tragicznie zmarły w odmętach Odry Tomasz Pułka czy któraś z poetek – Justyna Bargielska albo Julia Fiedorczuk? Mówi o tym trochę profesor Puzynina, ale jej odpowiedź jest bardzo konserwatywna: współczesna poezja degraduje człowieka, ogranicza go do materialnego wymiaru, Twardowski tymczasem w prostym, zrozumiałym także dla niewyrobionego czytelnika, języku mówi o duchowości. To z pewnością jedna z uprawnionych odpowiedzi, jednak ponad wszelką wątpliwość nie jedyna. Szkoda, że Gajewski nie przedstawia też innych. Może warto byłoby spytać, co o Twardowskim-poecie sądzą jego koledzy po piórze? Na ile ta poetycka dykcja, język, wrażliwość są istotne, inspirujące, a może irytujące i przestarzałe dla osób, które dziś piszą?
   


Żal mi także tego, że w krótkim filmie zabrakło Twardowskiego-księdza, postaci, człowieka. Bardzo pobieżnie wypowiadają się tu o nim jego dawny wikary z kościoła wizytek i pracujący w tym kościele organista. Przyznam szczerze, że o ile nie jestem wielkim fanem poezji Twardowskiego, o tyle mam do niego dużą sympatię jako do księdza. I to jako ateista, który prywatnie księży raczej do niczego nie potrzebuje. Twardowski wydaje mi się postacią reprezentującą polski Kościół, którego coraz bardziej już nie ma, a za którym tęsknię. Twardowski reprezentował bowiem Kościół otwarty, nieagresywny, pragnący towarzyszyć współczesnym ludziom w ich problemach i dylematach, potrafiący mówić do nich współczesnym językiem. Nie Kościół przemawiający do Polaków (także tych niewierzących i kompletnie niezainteresowanych jego opinią) niczym feudalny pan do swoich poddanych: grzmiący, strofujący, dyscyplinujący. Czy ksiądz Twardowski miałby dziś miejsce w polskim Kościele? To wydaje mi się tematem na znacznie ciekawszy film.
1 10
Moja ocena:
5
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones