Recenzja filmu

Mężczyzna idealny (2005)
Filip Renč
Marek Vašut
Miroslav Donutil

Głupia gęś i wredna świnia, czyli Bridget Jones po czesku

Tak jak jedna jaskółka nie czyni wiosny, tak i jeden kiepski film nie przekreśla całej kinematografii narodowej, w tym przypadku czeskiej. Lekkość, humor, ciepła ironia, niebanalna obserwacja i
Tak jak jedna jaskółka nie czyni wiosny, tak i jeden kiepski film nie przekreśla całej kinematografii narodowej, w tym przypadku czeskiej. Lekkość, humor, ciepła ironia, niebanalna obserwacja i mądre pointy przemycane niejako przy okazji, czyli to, czego zwykle (i zwykle słusznie) zazdrościmy Czechom, raczyły niestety z "Mężczyzny idealnego" wyparować. Kompletnie. Jako się jednak na początku rzekło, jeden marny film całego dorobku nie przekreśla, co więcej, podejrzewam - i nie jest to chyba podejrzenie specjalnie odkrywcze - że marny jest z jednego prostego powodu - za mało czeskich, a za dużo importowanych składników w tym przepisie na kino. Zaczerpnięta wprost z żurnali o modzie i urodzie receptura, ma swoje najgłębsze korzenie w produkcjach typu "Bridget Jones", których tematem jest jak upolować mężczyznę, a oprawą w wyścigu do szczęścia, czyli zamążpójścia, pozorna niezależność pracujących na ogół jako "dziennikarki" kolorowych magazynów (nomen omen) bohaterek. Film wygląda jak zrobiony na zamówienie sieciowej agencji reklamowej spot uniwersalnego produktu sprzedawanego na całym świecie z przykrawanymi tylko na chybcika do lokalnej specyfiki scenografią i copy. Coś w tym chyba jest, skoro u nas "Nigdy w życiu", u Czechów "Mężczyzna...", a na początku właśnie "Bridget Jones". Wschodnia wersja wygląda tym razem tak: Laura (Zuzana Kronerová) pracująca w redakcji "Zrównoważonej kobiety", zwierza się swojej fryzjerce z przygód z mężczyznami. Szczegółowa inwentaryzacja prowadzona podczas farbowania, strzyżenia, czesania służy fabularnie retrospekcjom chronologicznie prezentującym katalog chłopaków, partnerów, narzeczonych i potencjalnych mężów, z których oczywiście jeden okazuje się najważniejszy i wokół niego kręci się zasadniczo akcja. Laura poszukuje tytułowego mężczyzny idealnego, za punkt odniesienia przyjmując wzorce kreowane przez popularne poradniki, telewizyjne talkshows i - najwyraźniej - "Cosmo". Mężczyzna idealny oczywiście nie istnieje, którą to odkrywczą prawdę wygłasza z ekranu jeden z upolowanych, ale happy and być musi. Mimo, że po drodze tyle przeszkód. Głównie w postaci głupoty bohaterów. Z filmu wynika, że kobiety to próżne kretynki, a faceci to zdradliwe świnie, które poligamię mają w genach i kropka. Jedna jest różnica w stosunku do "Bridget Jones" - o ile tam Zellweger była sympatyczna, acz pulchnawa, tu pani dziennikarka jest smukło śliczniutka, za to niezrównoważona i wredna. Z taką zołzą ciężko się doprawdy utożsamiać, i to, co uchodziło "Bridget..." jedynce, irytuje w Laurze. Tym bardziej, że ogrzewane smakuje gorzej. Słychać czeski język, ale czeskiego humoru ni widu, ni słychu. Szczodrze natomiast obrodziło stereotypami relacji damsko-męskich, mocno przewidywalnymi scenkami rodzajowymi i typowością z filmu propagandowego. Nikt tu się więc nie bawi w subtelności i odkrycia. Charakterystyczny przykład - pies pana pracującego w agencji reklamowej nazywa się oczywiście jak? Billboard. Nie wiem, dlaczego kino tego typu przyjmuje, że widz to kretyn, któremu trzeba siekać między oczy rysowane grubą krechą schematy. Takie filmy mają podobno - zdaniem przedstawicieli przemysłu je produkującego oraz niektórych protekcjonalnie nastawionych wobec "głupiego widza" krytyków - działać ku pokrzepieniu, być odskocznią i panaceum dla spracowanych, zarobionych i nie zawsze szczęśliwych odbiorców. Pytam więc, w jaki sposób panaceum i odskocznią może być tandeta w dużych dawkach?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones