Recenzja filmu

Garfield (2004)
Olga Sawicka
Peter Hewitt
Bill Murray
Breckin Meyer

Garfield

Fenomen kota Garfielda dosięgnął już kilkudziesięciu krajów, komiksy z jego udziałem to wszak stały element kilku tysięcy gazet. Wraz ze wzrostem jego popularności, wzrastała ilość środków
Fenomen kota Garfielda dosięgnął już kilkudziesięciu krajów, komiksy z jego udziałem to wszak stały element kilku tysięcy gazet. Wraz ze wzrostem jego popularności, wzrastała ilość środków przekazu do rozpowszechniania jego imienia. Zaczęło się skromnie – najpierw zostały wydane krótkie scenki obrazkowe w pismach. Później było coraz lepiej – więcej magazynów sięgnęło po sławnego kota, który z czasem doczekał się własnego miejsca w ramówce lokalnej kablówki. Serial rozprzestrzeniał się bardzo szybko na kolejne sieci, dosięgając wreszcie nawet Polski. Po tych wszystkich sukcesach jedno było pewne – przyszła pora na nakręcenie filmu pełnometrażowego... I owszem, film powstał. Zgodnie z obietnicami twórców, miał być to obraz w pełni trzymający klimat oryginału. Garfield miał być równie zgryźliwy, Odie równie głupkowaty, a John... równie Johnowaty. Niestety produkcja nie spełniła pokładanych w niej przeze mnie nadziei. No może z jednym wyjątkiem – Odie był równie głupkowaty. W „Garfieldzie” bardzo rozczarował mnie brak tego, co stanowiło o jakości serialu telewizyjnego – jego niepowtarzalnego humoru. Gorzej, to nie był „brak”. Ten film został całkowicie odarty z tego „czegoś”. Polskiej wersji nie ratował nawet głos Marka Kondrata, który udzielił kotu swego głosu. Teksty były płaskie. Nie było w nich typowej dla Garfielda maniery tetryka. Nie było ciągłych narzekań, ciągłych marzeń o jedzeniu. Ech... W tym filmie nic nie było. Żadna scena nie zmusiła mnie do skurczu twarzy. Nie podziałał na mnie nawet taniec Garfielda – on przecież zawsze stronił od ruchu. W przeciwieństwie do warstwy merytorycznej tej produkcji, strona techniczna prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Wręcz doskonale. Od samego początku przykuwają wzrok efekty graficzne, użyte do ożywienia Garfielda. Doskonale widać poszczególne pasemka sierści, ruchy mięśni, czy nawet skaczące wąsy. Podobała mi się kolorystyka użyta na animowanym modelu – bardzo pasowała do oryginału. Sam kot został wpasowany w żywe otoczenie wprost idealnie. Jedyne, co go wyróżniało spośród „prawdziwych” kotów, to gigantyczne oczy. Na uwagę zasługują również efekty związane z mimiką całego występującego w filmie zwierzyńca. Nie mam pojęcia, jak twórcy to zrobili, ale oglądając film, miałem wrażenie, że ci wszyscy milusińscy naprawdę mówią. Niestety nie pasowały mi za bardzo głosy użyte w polskiej wersji. Wydawało mi się, że aktorzy nie wkładali w swoje zadanie zbyt dużo serca. Spodobał mi się dobór utworów muzycznych. Pasował do lekkości tego filmu. Kawałki były tak skoczne, że aż nogi się rwały do tańca. Z muzyką jest zresztą związana najlepsza, według mnie, scena tego filmu – „I feel good” w wykonaniu Marka Kondrata było naprawdę świetne. Dźwięki też zostały nagrane dobrze. Nie było żadnych niemiłych niespodzianek w postaci pisków czy zgrzytów. Głosy w wersji polskiej zostały dobrze zgrane z ruchami warg aktorów. Niestety przyszedł czas na wymienienie kardynalnej wady tego filmu. Nie jest nią nawet nietrzymanie się garfieldowej konwencji. Jest nią zwykła, trywialna, wiejąca z ekranu nuda. Twórcy filmu poślizgnęli się na elemencie, o który się najbardziej obawiałem – na fabule. Pomysł z ratowaniem Odie’ego przez Garfielda z rąk okrutnego producenta programów telewizyjnych zrobił z tego obrazu bajkę dla dzieci. Problem w tym, że nawet dzieci się nudziły, ponieważ takie wątki zostały już do cna wykorzystane w produkcjach Walta Disneya. W ten oto sposób nie zostało również nic ciekawego dla starszych widzów, oczekujących choć krztyny wyszukanego, błyskotliwego humoru. Cóż, „Garfielda” nie mogę polecić nikomu. Zawiodłem się na tym filmie od początku do końca. Nie ratują go ani genialne efekty specjalne, ani dobrze dobrana muzyka, ani nawet przyzwoita polonizacja. Jeśli film nie jest śmieszny i nie ma nic do przekazania, a tylko nudzi, to takie efekciarstwo nie uratuje go w oczach widzów. Przynajmniej w moich oczach go nie uratowało.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Garfield jako komiksowy bohater był swego czasu hitem na skalę światową. Zainteresowani sukcesem... czytaj więcej
Krótkie komiksy o przygodach rudego, wiecznie głodnego kocura znają chyba wszyscy, wydawane są w 23... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones