Recenzja filmu

Miłość w czasach zarazy (2007)
Mike Newell
Javier Bardem
Giovanna Mezzogiorno

Gdyby Marquez chciał zrobić film, nie pisałby książki

Najczęstszym błędem, jaki popełnia publiczność w ocenie filmu, jest nieustanna konfrontacja z literackim pierwowzorem. Z góry przyjmujemy, iż mamy do czynienia z ekranizacją, która powinna
Najczęstszym błędem, jaki popełnia publiczność w ocenie filmu, jest nieustanna konfrontacja z literackim pierwowzorem. Z góry przyjmujemy, iż mamy do czynienia z ekranizacją, która powinna stanowić doskonałą wizualizację tego, co napisane. Nic bardziej mylnego. Gdyby Márquez chciał zrobić film, nie pisałby książki. Literatura i kino to dwa różne sposoby ekspresji. Nie próbuję więc zważyć, ile Márqueza, a raczej z Márqueza jest w Newellu. Interesuje mnie Newell i świat przedstawiony, który w filmie wykreował. Oglądając "Miłość w czasach zarazy", ani przez chwilę nie poddałam się uczuciu, że mam do czynienia z "historią miłosną wszech czasów". Chociaż nie ukrywam, że tego się mniej więcej spodziewałam. Czegoś w stylu "Pokuty" Joeya Wrighta i jego miłości jedynej i, co jest wielce pożądane, niespełnionej. Newell demitologizuje miłość i to jest największą siłą obrazu. Prezentuje uczucie jako jedną z części składowych codziennego procesu życia. Odziera fascynację, jaka łączy Arizę (Javier Bardem) i Ferminę (Giovanna Mezzogiorno), ze wzniosłego romantyzmu. Tutaj śmiertelna choroba, jaką jest cholera, funkcjonuje na równych prawach z miłością. Obie dopadają człowieka, chwytają go w mocnym ucisku, by nieoczekiwanie, bez ostrzeżenia z objęć go wyrzucić. "Miłość w czasach zarazy" Newella to historia skrawka świata nękanego chorobą, świata codziennych trosk, słów, myśli, gestów. To także opowieść o różnych obliczach miłości: syna do matki, mężczyzny do kobiety, miłości cielesnej możliwej w każdym wieku, miłości do życia. Uczucia zwyczajnego jak telegram, dostępnego dla każdego. Jest w obrazie Newella wiele emocji, wiele nastrojów. Trzeba tylko umieć je dojrzeć. To nie jest film, który wstrząśnie naszą powierzchowną skłonnością do wzruszeń. To jest historia, która przepływać, sączyć się będzie przez nas jak rzeka. Film został zbudowany na impresji. O jego nastroju decydują bez wątpienia świetne zdjęcia. Zaraz dalej dobre aktorstwo, brawa dla Bardema, oraz konsekwencja, z jaką Newell snuje swą opowieść. Czy Marquez szukałby w filmie wersów swojej książki? Z pewnością nie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Brzmi to jak zdanie wytrych, ale ekranizacja "Miłości w czasach zarazy" to naprawdę od lat jeden z... czytaj więcej
Michał Burszta

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones