Recenzja filmu

Ulubieńcy Ameryki (2001)
Joe Roth
Julia Roberts
Billy Crystal

Gwiazdy Ameryki

Zrobić dobrą komedię nie jest łatwo. Ten specyficzny gatunek wymaga bowiem nie tylko doskonałego scenariusza, ale również odpowiednich aktorów. Niestety, ostatnimi czasy daje się zauważyć, iż dla
Zrobić dobrą komedię nie jest łatwo. Ten specyficzny gatunek wymaga bowiem nie tylko doskonałego scenariusza, ale również odpowiednich aktorów. Niestety, ostatnimi czasy daje się zauważyć, iż dla producentów najważniejszym elementem obrazu stają się aktorzy, a fabuła z reguły jest rzeczą drugorzędną. Mieliśmy tego przykład w "Ewolucji", gdzie występowali artyści tej klasy co Dan Ayrkoyd, Julianne Moore i David Duchovny, a scenariusz obrazu sprawiał wrażenie jakby powstał w dwie godziny podczas wizyty w salonie fryzjerskim, czy w "Pearl Harbor", które fabularnie nie wyrastało ponad poziom wenezuelskiej telenoweli. Na braki scenariuszowe cierpi niestety również najnowsza komedia z udziałem mojego ulubionego Billy'ego Crystala zatytułowana "Ulubieńcy Ameryki", w której główne role odtwarzają jedne największych gwiazd Hollywood: Julia Roberts, Catherine Zeta-Jones, John Cusack i Christopher Walken. Akcja filmu toczy się w ciągu zaledwie kilkunastu dni. Lee Phillips (Crystal) otrzymuje polecenie wypromowania najnowszego obrazu, w którym główne role zagrali Gwen (Zeta-Jones) i Thomas (Cusack) Harrisonowie, niegdyś najpopularniejsza aktorska para w Ameryce, obecnie od dwóch lat w separacji. Gwen mieszka ze swoją nową miłością Hiszpanem Hectorem (Azaria), a Thomas przebywa na leczeniu w szpitalu psychiatrycznym, w którym usiłuje dojść do siebie po załamaniu nerwowym, jakie przeżył kiedy porzuciła go żona. Teraz jednak przez kilka najbliższych dni będą musieli udawać zgodną parę starającą się odbudować swój związek bowiem zdaniem Phillipsa taki wizerunek spodoba się prasie i przełoży się na pozytywne recenzje ich ostatniego filmu. A gwiazdorska para bardzo potrzebuje sukcesu... Sami Państwo przyznacie, że pomysł na film jest doskonały. Kiedy więc za napisanie scenariusza wziął się Billy Crystal, aktor, scenarzysta, reżyser i producent, który Hollywood poznał od podszewki spodziewałem się, że "Ulubieńcy Ameryki" staną się jedną z najzabawniejszych komedii, jakie dane mi będzie obejrzeć w tym roku. Niestety, obraz Joe Rotha jest kolejnym dowodem na to, że nawet najlepszy pomysł i obsada nie gwarantują jeszcze artystycznego sukcesu. "Ulubieńcy Ameryki" są filmem bardzo nierównym. Obok rewelacyjnych dowcipów wyśmiewających współczesne Hollywood pojawiają się również takie, w których pretekstem do radości jest długość penisa jednego z bohaterów, pies chwytający Phillipsa za krocze, bądź "onanizujący" się Thomas. Sama fabuła także ma swoje "wzloty i upadki". Niektóre sceny dłużą się, albo rażą swoją sztucznością, jak ta, w której Thomas Harris prawie spada z dachu. Nie ma ona żadnego znaczenia dla rozwoju dalszych wydarzeń, a została wprowadzona do filmu chyba tylko po to, żeby rozbudzić uwagę widza znużonego już nieco całą historią. Oglądając film nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że autorom fabuły albo zabrakło odwagi, żeby solidnie wyśmiać Hollywood, albo zabrakło czasu na ukończenie scenariusza. Gdyby Crystal i Peter Tolan (drugi autor scenariusza) włożyli więcej serca w swoją pracę "Ulubieńcy Ameryki" mogliby stać się komedią naprawdę doskonałą, tak są jedynie obrazem przeciętnym. Film dużo zawdzięcza aktorom. Roberts, Cusack, czy Crystal to nazwiska, które mówią same za siebie, ale bardzo dobrze wypadają też artyści wcielający się w postaci drugoplanowe. Rewelacyjny jest Christopher Walken w roli reżysera wizjonera Hala Weidmanna, Hank Azaria jako hiszpański macho Hector, czy wreszcie Stanley Tucci wcielający się w postać kierownika studia, który dla wypromowania filmu zdolny jest pchnąć jednego z występujących w nim aktorów do samobójstwa. "Ulubieńcy Ameryki" to film cudownie przeciętny. Ogląda się go przyjemnie, ale po wyjściu z kina nie można pozbyć się uczucia lekkiego zawodu. Warto zobaczyć głównie ze względu na doborowych aktorów. Szkoda. Mogło i powinno być lepiej.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones