Recenzja filmu

2001: Odyseja komiczna (2000)
Allan A. Goldstein
Leslie Nielsen
Alexandra Kamp

Gwiezdna głupota

Parodie w wykonaniu <a href="lkportret.xml?aa=2946" class="text">Lesliego Nielsena</a> to humor nie najwyższych lotów - prymitywne gagi, bazujące na podstawowych instynktach, tak jednak głupie,
Parodie w wykonaniu Lesliego Nielsena to humor nie najwyższych lotów - prymitywne gagi, bazujące na podstawowych instynktach, tak jednak głupie, że aż łzy kapią ze śmiechu. Idąc na "2001: Odyseję komiczną" spodziewałam się tego samego. I... srodze się zawiodłam. Głupota była tu tak wielka, że zamiast śmiechu wzbudzała uczucie litości. Już sam początek filmu nie wróży niczego dobrego. Sprawia bowiem wrażenie obrazu montowanego w domowej piwnicy, a nie w profesjonalnym studio. A pomysły na gagi i teksty zdają się tu pochodzić bardziej spod budki z piwem niż spod ręki doświadczonego scenarzysty. Fabuła jest zamotana okrutnie, a postacie się w niej pojawiające to stado ludzi i przeróżnych stworów błąkających się bez celu na ekranie. Leslie Nielsen, mily pan o niezbyt inteligentnym wyrazie twarzy, gra tutaj szeryfa Richarda "Dicka" Dixa, który zostaje wysłany z misją specjalną na bazę księżycową Vegan, by zbadać sprawę sklonowania prezydenta USA. Dix, nieudacznik życiowy, który każdym ruchem sieje spustoszenie, daje się oszukać pracującemu na Księżycu doktorowi Prattowi, knującemu niezłą intrygę. Z pomocą przychodzi mu piękna Cassandra (znająca niezłe sztuczki karate w stylu tych z "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka") i razem desperacko próbują wyplątać się z sytuacji i przeciwdziałać grożącej zagładzie Wolnego Świata. Ich działania osiągają kulminację w Paryżu, na koncercie trzech sławnych tenorów. Tutaj Dix rozkręca się maksymalnie, o mały włos nie pozbawiając życia zarówno przebiegłych kosmitów, jak i gwiazd operowych, wraz z całą kilkutysięczną widownią. Film, co sugeruje już sam tytuł, jest parodią. Znajdziemy tu motywy z kilkudziesięciu tytułów, m.in. ze wspomnianego już "Przyczajonego tygrysa...", "Matrixa", "2001 Odysei kosmicznej", "Gwiezdnych wojen" a nawet "Stary, gdzie moja bryka" i kilkunastu innych ostatnich obrazów, nie tylko z gatunku sci-fi. Podczas gdy seria "Naga broń" była kwintesencją parodii i prostego, acz rewelacyjnego humoru, gdzie każda prawie scena przywodziła na myśl któryś ze znanych filmów, reklam itp., kolejne dzieła Nielsena wyraźnie tracą gdzieś swój urok. "Dracula -wampiry bez zębów", "Ściągany" i ostatnio "2001: Odyseja komiczna" to powolny spadek formy aktora. Nie wiem, czy wynika to z wieku (ma już prawie 80 lat) czy braku pomysłów, faktem jest jednak, że kolejne filmy zdają się być tylko popłuczynami po "Nagiej broni" i rażą humorem, który zbliża się do przerażająco niskiego poziomu. Po obejrzeniu tego filmu tęskno się robi na wspomnienie Mela Brooksa i jego fantastycznych parodii: "Historia świata", "Kosmiczne jaja" czy "Robin Hood - faceci w rajtuzach". Niedoścignionym wzorem wydaje się tu być "Hot shots", czy chociażby "Straszny film", który urósł do miana najlepszego przedstawiciela gatunku ostatnich 3 lat. Bardzo mi żal, że nie mogę zarekomendować Wam nowej produkcji Nielsena, bo mam wielki sentyment do filmowych działań tego pana. Kiedyś potrafił rozśmieszyć mnie do łez i tym bardziej rozczarowałam się, że tym razem nie był w stanie wywołać nawet cienia uśmiechu na mojej twarzy. Powiem więcej - aż się chciało wyjść z kina. Mimo, iż lato to czas lekkich filmów, komedyjek nie zmuszających do myślenia w upalne dni, to jednak radzę iść na plażę, bądź posączyć dobrze schłodzony napój pod jednym z nadwiślańskich parasoli lub po prostu wybrać jeden z innych tytułów z długiej kinowej listy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones