Recenzja filmu

Piąte: Nie zabijaj (2008)
Jesse V. Johnson
Rick Yune
Keith David

Hadża! i pif-paf całkiem ładnie zrobione

Oto kolejne kino akcji. Sztuki walki, pościgi, strzelaniny i piękna kobieta. Hadża!, pif -paf, pisk opon i takie tam. Typowe męskie kino, rzec by można. Bardziej typowe czy może z nutką
Oto kolejne kino akcji. Sztuki walki, pościgi, strzelaniny i piękna kobieta. Hadża!, pif -paf, pisk opon i takie tam. Typowe męskie kino, rzec by można. Bardziej typowe czy może z nutką oryginalności? Ja Wam, drodzy widzowie, nie odpowiem na to pytanie; nie uważam się za kogoś, kto w tym gatunku widział wszystko. Mogę jedynie wyrazić swoje zdanie co do samego filmu. I powiem Wam, że źle nie jest. Fabuła „Piąte: Nie zabijaj” nie jest skomplikowana. Poznajemy Jazzmana (jak zwykle uroczy Keith David), płatnego zabójcę. Właśnie wkracza do akcji, żeby zlikwidować gang, któremu przewodzi Z. Zabija rodziców małego Chance'a (Rick Yune), którego pod skrzydła bierze Jazzman; opiekuje  się  równocześnie czarnoskórym Milesem (Bokeem Woodbine). Obu wychowuje na twardych wojowników, żeby później mieli łatwy i pewny start 'w zawodzie'. Nic jednak nie jest idealne. Drogi chłopców rozchodzą się. Chance zostaje zabójcą do wynajęcia, Miles wybiera uczciwszą drogę i w konsekwencji pracuje jako wzięty ochroniarz.  Pewnego dnia Chance dostaje zlecenie na sławną piosenkarkę (Dania Ramirez); w danych, jakie dostaje na jej temat, widzi nazwisko 'brata'. Tutaj zaczynają się komplikacje, gdyż chłopak myśli, że Miles od jedenastu lat nie żyje. Akcja nabiera tempa. Do zabicia dziewczyny zostaje wynajęty ktoś inny, zaczyna się ucieczka, pogoń, broń zaczyna się odzywać bardzo często. Standard - można powiedzieć. Bo i tak jest w istocie, kino akcji  nie jest w końcu żadnym kinem medytacyjnym... Banał? Na papierze owszem. Ale nie to jest ważne, jak wiadomo. „Piąte: Nie zabijaj” okazuje się całkiem sprawnie nakręconym filmem. Jest to debiut reżyserski Jesse V. Johnsona, bardzo udany w dodatku. Scenariusz napisał jeden z 'braci',  Rick Yune, to również jego debiut jako scenarzysty (także jako producenta). Jeśli scenariusze jego kolejnych filmów będą równie udane, można się spodziewać nowego talentu w kinie akcji. Jak już napisałem,  „Piąte: Nie zabijaj” jest świetnym filmem. Ogląda się go bardzo przyjemnie. Przewidywalność i liniowość akcji jest rekompensowana przez samą akcję, która prowadzona jest wyśmienicie. Cały czas się coś dzieje; sceny walk i strzelanin nie są może na najwyższym poziomie, ale za to nie nużą ani przesadną efektownością, ani tandetą.  Film nie jest wybitny, to fakt. To raczej typowe kino rozrywkowe. Widz nie jest męczony nadmiarem lub niedosytem akcji, na seansie z pewnością też nie uśnie. Przede wszystkim o jego wartość stanowi sprawna realizacja oraz niezbyt skomplikowana fabuła. Bo chyba takie właśnie powinno być kino akcji - ma 'się dziać'.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones