Recenzja filmu

Slumdog. Milioner z ulicy (2008)
Danny Boyle
Dev Patel
Freida Pinto

Hardcore'owe Bollywood

Miałem poważne podejrzenia co do "Slumdoga". Zbyt wiele osób mi go polecało. Wietrzyłem podstęp. Dranie robili to zbyt entuzjastycznie. "Stary, ten film pokazuje takie Indie, jakich nie
Miałem poważne podejrzenia co do "Slumdoga". Zbyt wiele osób mi go polecało. Wietrzyłem podstęp. Dranie robili to zbyt entuzjastycznie. "Stary, ten film pokazuje takie Indie, jakich nie widziałeś", mówili. "To, jak przeplatają się te pytania i historie, skąd on znał odpowiedzi, jest genialne", zapewniali. Moje radary wyły i błyskały czerwonymi światełkami. Czułem, że moi znajomi postanowili mnie załatwić. Żaden z nich nie jest w stanie zapewnić sobie usług płatnego zabójcy, więc postanowili doprowadzić mnie do obłędu. Może liczyli, że popełnię samobójstwo. Długo się opierałem. Wykorzystałem wszystkie wykręty, jakie przychodziły mi do głowy. W końcu ustąpiłem.

Obejrzałem film opowiadający historię pochodzącego z indyjskich slumsów chłopaka, który wygrywa w "Milionerach". Problem z chłopakiem polega na tym, że pokonuje kolejne pytania bez najmniejszego kłopotu (no, z użyciem jakiegoś koła ratunkowego, ale to detal). Dochodzi do pytania za oszałamiającą kwotę 20 baniek rupii (prawdopodobnie w cywilizowanym świecie można za to kupić najwyżej paczkę fajek i sześciopak. Jakoś nie potrafię poważnie traktować kwot, które nie są wyrażane w funtach, euro, albo przynajmniej dolarach). Rozlega się syrena i show na dziś zostaje zakończone. Gdy tylko kamery przestają filmować, chłopaka zgarniają gliny, biorą na dołek i metodami delikatnej perswazji rodem z "Psów" usiłują zmusić szczyla, żeby przyznał się, w jaki sposób oszukuje. Przecież nie ma takiej możliwości, żeby ktokolwiek uczciwie wygrał w "Milionerach", prawda? No i zaczyna się to zwiedzanie "Indii, jakich nie znasz, stary", bowiem bohater opowiada historię swojego życia, przy okazji tłumacząc, jakim cudem znał nazwisko poety z jednego pytania, tudzież skąd wiedział, czyja fizjonomia tkwi na studolarówce. Taktyka najwyraźniej polega na tym, że historia ma zanudzić przesłuchującego gliniarza na śmierć.

Szybko przekonałem się, o co chodziło moim znajomym. Byli niczym turysta, który w Japonii dał się nabrać na wasabi, więc teraz podpuszcza innych, żeby sami nażarli się tego diabelstwa, a on będzie z chorą satysfakcja patrzeć, jak namówionemu frajerowi łzy lecą z oczu. W przypadku "Slumdoga" chodziło o scenę, w której nasz bohater, szczylem będąc, wydostaje się z zatrzaśniętej wygódki tą drogą, którą normalnie wydostają się produkty przemiany materii, całe jego ciało, od stóp po włosy zostaje powleczone warstwą substancji organicznej, po czym dzieciak leci przez całą dzielnicę po to, żeby zdobyć autograf swojego ukochanego aktora. Widzicie? Udało mi się nie napisać tego w najprostszy sposób, czyli "dzieciak umazany gównem przeciska się przez tłum po autograf". Było to tak obrzydliwe, że jest to scena, którą najsilniej zapamiętałem z filmu. Gratulacje dla Boyle'a: teraz zawsze będę go pamiętał jako filmowca, wciskającego widzowi obrazki ludzi utytłanych ekskrementami. A najśmieszniejsze jest to, że pytanie o nazwisko aktora było jednym z pierwszych, na które podobno wszyscy w Indiach znają odpowiedź. Wniosek: ta scena była absolutnie do niczego nie potrzebna, bo odpowiedź na to pytanie nie wymagała oszukiwania. Ot, twórcy postanowili odebrać apetyt widzowi.

Dalej przekonałem się, że te "Indie, jakich nie znasz" to dokładnie takie Indie, jakie znam z Discovery Channel, pamiętników kilku osób i książek podróżniczych. Bieda aż piszczy, przestępczość, bieda, brud, bieda, gangsterzy, bieda, drastyczne rozwarstwienie społeczne, bieda, kilka interesujących krajobrazów i bieda. Wspominałem o biedzie? No cóż, skoro jest biednie, to pewnie takie 20 milionów rupii rzeczywiście może stać się obiektem marzeń. Inna sprawa, że brat bohatera, gryziony przez wyrzuty sumienia, daje się zabić w wannie wypełnionej banknotami o nominale 1000 rupii - nie potrafię tego precyzyjnie policzyć, ale zawartość tej wanny powinna spokojnie przekraczać wygraną w indyjskich "Milionerach". Więc zamiast wygrywać i mieć elektrody przypięte do jąder podczas przesłuchania, może wystarczyło jakoś dogadać się z bratem?

Pomijając samą ideę, że pozbawiony sensownego wykształcenia koleś ze slumsów bez trudu przegryza się przez milionerów, pomijając to, że cała historyjka jest łzawym i naiwnym love story - ten film jest cudownie wypełniony głupimi wątkami i pomysłami. Prowadzący teleturniej jest jednocześnie szefem całego programu, show leci na żywo w telewizji, zły obergangster zachowuje się jak idiota, bohater i jego ukochana są niczym papierowe postacie z telenoweli, a na zakończenie dostajemy morał o przeznaczeniu i bollywoodzkie tańce. Do tego bohater ani przez moment nie wzbudził u mnie sympatii - był nieprawdopodobny i chyba niedorozwinięty. Jeśli wziąć pod uwagę, że podczas muzułmańskiego stampede, niemal wszyscy uciekli przed fanatykami, a tylko matka bohatera dostała kijem w twarz, bo zamiast brać nogi za pas, stała w miejscu - dzieciak najpewniej był dziedzicznie obciążony genem powalającej głupoty.

"Slumdog" zawiódł mnie na wszystkich frontach. Nie spodobała mi się historia, nie polubiłem bohaterów, a obraz Indii nie zrobił na mnie wrażenia. Może gdybym wierzył, że Indie są pełne słoni, herbaty, pięknych księżniczek, że każde rodzeństwo się kocha, że ludzie w gruncie rzeczy są dobrzy i życzliwi wobec siebie - wtedy "Slumdog" pewnie miałby szansę mnie zaskoczyć. Ja jednak wiem, że w Indiach bieda jest koszmarna, księżniczek już nie ma, herbatę zbierają ludzie, których los jest gorszy niż niewolników na plantacji bawełny, doskonale zdaję sobie sprawę, że brat bratu wbije nóż w plecy bez wahania, a człowiek człowiekowi jest skurwysynem. Dla mnie ta hardcore'owa część filmu była stratą czasu, natomiast bollywoodzkie zakończenie było niczym policzek, wymierzony w mój intelekt. Od tej pory ograniczam swój kontakt z czymkolwiek, mającym cokolwiek wspólnego z Indiami do filiżanki czarnej herbaty.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Slumdog. Milioner z ulicy" odbierany może być różnie, w zależności od tego, na jakiej bazie oprzemy jego... czytaj więcej
Najnowszy film Danny’ego Boyle’a jest chyba jego najważniejszym dziełem w dotychczasowej twórczości. Nie... czytaj więcej
"Slumdog. Milioner z ulicy", najnowszy film znanego brytyjskiego reżysera Danny'ego Boyle'a jest obrazem:... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones