Recenzja filmu

Don Juan DeMarco (1994)
Jeremy Leven
Johnny Depp
Faye Dunaway

Have you ever really loved a woman?

Czyżby czekała nas kolejna tandetna komedyjka traktująca o miłości? Czy mamy spędzić kolejny nudny wieczór, samotnie oglądając głupkowatą historię? Bo za taką będzie uchodzić właśnie ten film.
Czyżby czekała nas kolejna tandetna komedyjka traktująca o miłości? Czy mamy spędzić kolejny nudny wieczór, samotnie oglądając głupkowatą historię? Bo za taką będzie uchodzić właśnie ten film. Takiemu podejściu mówię stanowcze nie. "Don Juan DeMarco" to jeden z niewielu filmów, które chciałabym, by stały się rzeczywistością. Opowiada losy chłopaka podającego się za największego kochanka wszech czasów, czyli właśnie tytułowego Don Juana - tu genialna kreacja Johnny'ego Deppa. Poznajemy go w momencie, gdy chce odebrać sobie życie z powodu odrzucenia przez kobietę swojego życia - Donę Anę. Na szczęście od tego groźnego pomysłu odwodzi go kompetentny psychiatra, dr Mickler, który podaje się za Don Octavio del Floresa, by ściągnąć go na ziemię - w tej roli nieodżałowany Marlon Brando. Podczas pobytu w szpitalu poznajemy historię życia głównego bohatera, poznajemy historię miłości jego rodziców, wczesną młodość oraz dorosłe życie naszego wielbiciela kobiet. Okazuje się, że mieszkał m.in. w haremie sułtana, zaspokajając w nocy zachcianki jego pierwszej żony. W ciągu 10 dni terapii dr Mickler próbuje wyleczyć chłopaka, zbiera dowody na absurdalność jego opowieści i jednocześnie sam staje się coraz bardziej zapatrzony w tego nietuzinkowego pacjenta. Wcześniej zrezygnowany i zmuszony do poproszenia o wcześniejszą emeryturę doktor odkrywa radość życia, po raz drugi zakochuje się w swojej żonie - gra ją ciągle piękna, ciepła i wrażliwa Faye Dunaway. Przed nieuchronną emeryturą odkrywa sens własnej egzystencji, pozbawionej nudy i szarości. A wszystko dzięki głównemu bohaterowi, który rozpala kobiece serca i ciała, a także inspiruje mężczyzn do odpowiedniego traktowania kobiet. Tylko musimy pamiętać, że jest pacjentem w szpitalu psychiatrycznym, a dr Mickler powinien go wyleczyć z tych schizofrenicznych paranoi... Czy rzeczywiście dr Mickler (znany jako del Flores) odbierze mu jego marzenia? Film jest bardzo nastrojowy, a to zasługa filmowej pary małżeńskiej - Marlona Brando, trochę już podstarzałego i otyłego, lecz ciągle zachwycającego, oraz Faye Dunaway, jego cichej żony, która wreszcie zostaje przez męża należycie doceniona. Sam Johnny Depp zagrał tu wspaniałą rolę, myślę, że drugiego takiego Don Juana nie znalazłabym szybko. Fantastyczny hiszpański akcent i to nieugięte przeświadczenie o byciu największym kochankiem jest po prostu zniewalające. Sam pomysł na scenariusz jest świetny, wspaniała historia, napawająca optymizmem, że jeszcze nie wszyscy romantycy tego świata zginęli i że nie są oni wcale wybrykiem natury, pojawiającym się przypadkowo w naszych materialistyczno-konsumpcyjnych czasach. Bo główny bohater jest właśnie nieuleczalnie chory na bardzo zaraźliwą przypadłość - romantyczność. Wszystkim kobietom życzę, by znalazły swojego Don Juana, dla którego byłyby muzą, partnerką życiową i najważniejszą kobietą pod słońcem. Taki ekspert od kobiecych ciał i dusz zdarza się bardzo rzadko, więc nie pozwólcie mu uciec. Jako jeden z niewielu odkrył, iż prawdziwe piękno każdej kobiety to nie ciało, lecz jej wnętrze, jej oczy. Każdy z nas ma prawo do marzeń i prawo do tej jedynej, wspaniałej i wielkiej miłości, a ten film pozwala uwierzyć w to, że nie wszystkich facetów należy obchodzić z daleka. Muszę jeszcze wspomnieć o wspaniałej piosence Bryana Adamsa, która jest kwintesencją całej idei filmu - "Have You Ever Really Loved a Woman". Przewija się ona w różnych wersjach instrumentalnych i wokalnych w całym filmie i nie mogę sobie wyobrazić, by ktokolwiek inny mógł skomponować i wykonać piosenkę do takiego dzieła, jakim jest "Don Juan DeMarco". I nie jest to tylko film dla samotnych kobiet - fantastek, poszukujących rycerzy na białym koniu lub kochanków w czarnej masce. Mężczyźni - uczcie się od Don Juana, bo my, kobiety, zasługujemy na to, by traktować nas tak, jak robił to największy kochanek na świecie. Warto więc pomyśleć: "czy kiedykolwiek naprawdę kochałeś kobietę?"
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Nazywam się Don Thomas DeCabeza, jestem najwspanialszym recenzentem świata. Skomentowałem już przeszło... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones