Recenzja filmu

Człowiek zwany Ciszą (1968)
Sergio Corbucci
Jean-Louis Trintignant
Klaus Kinski

Hello darkness, my old friend...

Pogranicze amerykańsko-meksykańskie. W zasypanej śniegiem krainie krąży legenda o niemym kowboju, który w samotności przemierza Dziki Zachód szukając vendetty. Wiemy o nim niewiele. W młodości
Pogranicze amerykańsko-meksykańskie. W zasypanej śniegiem krainie krąży legenda o niemym kowboju, który w samotności przemierza Dziki Zachód szukając vendetty. Wiemy o nim niewiele. W młodości zamordowano mu rodziców, on sam zaś został pozbawiony głosu, aby nigdy nie mógł opowiedzieć o tym co się stało. Na imię mu Silence…

Pogranicze amerykańsko-meksykańskie. Wśród miejscowej społeczności postrach sieją sadystyczni łowcy głów. Mordują nie tylko przestępców poszukiwanych listami gończymi - swe rządze zaspokajają prześladując jednocześnie niewinnych ludzi. Najstraszniejszy spośród nich - Loco - nie szczędzi nawet kobiet i dzieci…

W końcówce lat 60 western był już nieodwracalnie zdeformowany. Po sukcesie "dolarowej trylogii" Sergio Leone jednowymiarowe, klasyczne westerny poszły w odstawkę, ustępując miejsca dziełom które zdumiewały swą formą oraz brakiem podziału na "dobrych" i tych "złych". Lecz o ile w filmach Leone dało się od czasu do czasu dostrzec nieśmiałą nutkę romantyczności, o tyle Corbucci  poszedł o krok dalej. Zaryzykował doprowadzenie westernu do ściany, która mogła raz na zawsze zatrzasnąć "Człowieka zwanego Ciszą" w klatce komicznego przejaskrawienia i drapieżnej hiperbolizacji. Corbucci zaryzykował… i odniósł sukces.  Stworzył jeden z najlepszych i najbardziej szokujących westernów w historii X Muzy. 

Tym, co już na pierwszy rzut oka wyróżnia "Il grande silenzio" od typowych filmów, których akcja rozgrywa się na Dzikim Zachodzie, jest miejsce akcji. Nasi bohaterowie nie zmagają się palącym słońcem i bezlitosnym upałem panującym na prerii - wręcz przeciwnie. Toczą zawzięte boje z mrozem, wiatrem i śnieżną nawałnicą. Biały puch jest u Corbucciego wyrazem pustki oraz braku miłosierdzia. Symbolicznym uosobieniem upadku wzniosłych ideałów, które budowały Dziki Zachód. Reżyser zabiera nas w podróż do surrealistycznego świata zemsty i wszechobecnych dewiacji. Otoczone górami senne miasteczko Snow Hill jest indywidualnym i odrealnionym bytem, gdzie nic nie jest tym, czym się wydaje...  

Włoski reżyser stworzył dzieło, które nie bierze jeńców. Z każdą ulatniającą się sekundą "Człowiek zwany ciszą" przybiera postać dramatu antycznego, w którym karty rozdaje nieubłagany los, a konfrontacja jest tylko nieuniknioną kwestią czasu…

"Il grande silenzio" jest kinem totalnym, gdzie wszystko kooperuje ze sobą perfekcyjnie niczym wiedeńska orkiestra. W rolę Loco wcielił się magiczny Klaus Kinski, który wprost urodził się by grać role straceńców i pozbawionych moralnego kręgosłupa rzezimieszków. Wszyscy aktorzy udźwignęli ten film - wystarczy spojrzeć choćby na Jean-Louis Trintignanta. Silence w jego wykonaniu stał się jednym z synonimów westernu spod znaku spaghetti. Dodając do tego muzykę mistrza Ennio Morricone, mamy gotowy przepis na artystyczny orgazm. 

Sergio Corbucci w 1968 roku zbudował swoje opus magnum, na zawsze rozrywając kajdany monotematycznej sztampy filmów o Dzikim Zachodzie. Włoski reżyser porywa nas do krainy, która jest zupełnie inna od świata znanego z pierwotnych westernów. Wraz z Silence i Loco odbywamy wędrówkę po miejscu zapomnianym przez Boga. Miejscu brudnym, grzesznym, i pełnym upodlenia. U Corbucciego klasyczny western jest mitem, nierealną aberracją. Czy może istnieć coś bardziej fascynującego?
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Mróz, głód, śmierć i Klaus Kinski - trudno sobie wyobrazić bardziej wyrafinowane połączenie. Twórcy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones