Recenzja filmu

Alvin i wiewiórki 2 (2009)
Betty Thomas
Jerzy Dominik
Justin Long
Jesse McCartney

High School Musical

Głównym źródłem dowcipu, obok miłosnych problemów wiewiórów, pozostają w filmie pościgi, bijatyki i puszczanie bąków. Twórcy podają te głupkowate gagi w tak rozczulający sposób, że nie da się
Twórcy "Alvina i wiewiórek 2" nie bawią się w długie introdukcje. Po pięciu minutach od rozpoczęcia filmu umieszczają opiekuna tytułowych bohaterów w szpitalu, a im samym każą zamieszkać z nierozgarniętym amatorem gier wideo (znany z "Chucka" Zachary Levi). Jakby tego było mało, biedne futrzaki zostają wysłane do szkoły, gdzie muszą stawić czoła zagrożeniom czyhającym na korytarzach i boisku.

Licealna dżungla nie jest jednak skomplikowanym miejscem. Uczące się tu panny mają po pół mózgu i zajmują się głównie słuchaniem opowieści napakowanych tępaków z drużyny futbolowej. Głowy słabeuszy lądują w klozecie, szkolny dziedziniec zalewają promienie słońca, a surowa, na pierwszy rzut oka, dyrektorka lubi robić sobie tatuaże z podobiznami swych muzycznych idoli. Alvin i jego poczciwi braciszkowie szturmem zdobywają świątynię edukacji, a potem zaczynają śpiewać. Znane z radia melodie (m.in. "Hot N Cold" i "You Spin Me Round") zostały zmiksowane przez twórców z piszczącymi wokalami, dając wstrząsający artystyczny efekt.

Kreda, tablice i spłuczka w toalecie interesują reżyserkę Betty Thomas równie mocno, co miłosne podboje bohaterów. Szkoła średnia to, jak wiadomo, okres buzujących hormonów – gdy w okolicy pojawiają się nadmiernie owłosione samice, atmosfera od razu robi się gorętsza. Słodycz nie może się jednak wylewać za mocno z ekranu, w związku z czym do fabuły wprowadzony został element rywalizacji. Brittany, Eleonora i Żaneta chcą zrobić karierę w show biznesie, co może odbić się negatywnie na sprzedaży płyt zespołu Alvina. W dodatku dziewczyny wspiera czarny charakter z pierwszej części – nikczemny menedżer Ian. Zabawne przekomarzanki na linii Wenus – Mars sprawiają, że film skręca chwilami w stronę gatunku "screwball comedy", który jeden z krytyków zdefiniował trafnie jako komedię seksualną bez seksu.

Głównym źródłem dowcipu pozostają jednak pościgi, bijatyki i puszczanie bąków. Twórcy podają te głupkowate gagi w tak rozczulający sposób, że nie da się przy nich choćby raz nie zaśmiać. Animacja wiewiórek jest perfekcyjna, zaś przesłanie filmu uderza, oczywiście, w poprawne, prorodzinne tony. Dzieciaczkom z pewnością będzie się podobać.
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones