Recenzja filmu

Niebo (2002)
Tom Tykwer
Cate Blanchett
Giovanni Ribisi

Hisoria miłości nieprawdziwej

Tematem filmów <a href="aa=11413,lkportret.xml" class="text">Toma Tykwera</a> jest przede wszystkim miłość - trudna i pełna komplikacji. Jego bohaterowie potrzebują wiele samozaparcia, odwagi i
Tematem filmów Toma Tykwera jest przede wszystkim miłość - trudna i pełna komplikacji. Jego bohaterowie potrzebują wiele samozaparcia, odwagi i czasu, by pokonać zarówno własne lęki, jak i zewnętrzne przeszkody, które uniemożliwiają jej rozkwitnięcie. Nic więc dziwnego, że kolejna produkcja młodego Niemca znów opowiada o skomplikowanych międzyludzkich uczuciach. Tym razem jednak autorem scenariusza nie był on sam, a jeden z najbardziej znanych polskich filmowców, Krzysztof Kieślowski. "Niebo" to historia Philippy (Cate Blanchett), Brytyjki uczącej we Włoszech języka angielskiego. Usilnie stara się ustrzec swoich podopiecznych przed narkotykami, dlatego denuncjuje policji jednego z ważniejszych dilerów. Niestety, bezskutecznie - jej listy i telefony pozostają bez echa. Postanawia więc wziąć sprawy w swoje ręce i planuje zamach na życie przestępcy. Zaraz potem zostaje aresztowana. W wielogodzinnych przesłuchaniach na posterunku uczestniczy młody karabinier Filippo (Giovanni Ribisi), który służy jako jej tłumacz. Introwertyczny, nieśmiały młodzieniec zakochuje się w oskarżonej i zrobi wszystko, by ją uwolnić... O ekranizacji ostatniego wspólnego scenariusza Krzysztofa Kieślowskiego i Krzysztofa Piesiewicza mówiło sie już od kilku lat. Przez długi czas szukano jednak reżysera, który podjąłby się tego odpowiedzialnego zadania, filmowca, którego charakteryzowałaby podobna wrazliwość, jaka była udziałem twórcy "Dekalogu". Objawieniem okazał się dopiero Tom Tykwer, młody niemiecki reżyser, w którego dokonaniach filmowych doszukano się podobieństw z obrazami polskiego mistrza, tak samo zainteresowanego detalem, poetyckością i metafizyką ludzkiego losu na Ziemi. Piesiewicz, to tylko jeden z nielicznych, którzy upatrują w Tykwerze godnego i następcy Polaka. Idąc na pokaz "Nieba" nie oczekiwalam, że będzie to równie dynamiczna opowieść jak "Biegnij, Lola biegnij". Trudno się zresztą było tego spodziewać po scenariuszu Kieślowskiego. Oczekiwałam jednak filmu, którego akcja doprowadzi mnie do jakiegoś, jesli nie zaskakującego, to mądrego finału. "Niebo" z założenia miało być bowiem metaforyczną opowieścią o winie, niewinności i karze za nasze uczynki, ale przede wszystkim o odkupieniu. Niestety, trudno się tego doszukać. Sama historia jest po prostu mało interesująca. Choć wciąga nas na początku, później jest już tylko gorzej. Mniej więcej od połowy filmu ciężko jest powstrzymać ziewanie i uchronić się przed nerwowym spoglądaniem na zegarek. Trudno jest bowiem widzowi wciągnąć się w przebieg akcji, która wlecze się w niezwykle ślimaczym tempie. Tym bardziej jest to uciązliwe, iż bohaterowie historii nie przykuwają naszej uwagi. Motywy ich postępowanie często nie są do końca zrozumiałe, nie wyczuwamy między nimi "chemii", która tłumaczyłaby ich kroki i chęć poświęcenia się uczuciu. Dodatkowo dialogi są miejscami bezsensowne lub kompletnie niczego nie wnoszą do filmu. Poza tym wydarzenia nie dość, że przewidywalne to jeszcze bywają także mało wiarygodne i co więcej, zupełnie nielogiczne. Co do obsady... Cóż, aktorzy których osobiście bardzo lubię, lepiej wypadają tu z osobna, niż jako para, która chce spędzić ze sobą przyszłość. Blanchett udało się pokazać ciężką sytuację silnej kobiety, której życie nagle całkowicie się rozpada. Jej rozpacz momentami wręcz udziela się widzom. W miarę rozwoju akcji jesteśmy świadkami jej przemiany - załamana kobieta odzyskuje chęć do życia i za sprawą zakochanego w niej chłopca przezwycięża opory i mroczną przeszłość. Niestety już w tym punkcie aktorka jest dużo mniej przekonująca. Ribisi jak zwykle jest rewelacyjny. Jego bohater przez cały film okryty jest cienkim płaszczykiem naiwności, który pozwala mu uchronić się przed przeciwnościami i dopiąć celu z niedłącznym przekonaniem, że to, czego naprawdę pragniemy jest osiągalne. Jego oddanie wobec ukochanej kobiety przypominało obsesyjne przywiązanie i ukrytą miłość jaką darzył bohaterkę "Dotyku przeznaczenia", którą także grała Blanchett. W tamtym filmie oboje jednak byli dużo bardziej wiarygodni, może dlatego, iż scenaryści oszczędzili im udziału w związku rodem z romansów klasy B... Atutem filmu są niewątpliwie zdjęcia. Tykwer po raz kolejny dowodzi, że ma swój styl i potrafi zaskoczyć przepiękną wizualizacją. Godna podkreślenia jest wyraźna równoległość fabuły i pewnych technicznych zabiegów technicznych, jakie zostały użyte do jej zrealizowana. Pierwsza część historii, rozgrywająca się w Turynie, jest bardziej mroczna, filmowana jakby tuż przy powierzchni ziemi, oddająca introwertyczność obojga bohaterów i w ogóle wszystkich mieszkańców dużego miasta. Gdy bohaterowie przenoszą się do Toskanii, obraz się rozjaśnia, coraz częściej kamera spogląda w niebo. Ma to podkreslić nadzieję na przyszłość i wolnośc, jaką odzyskują filmowe postacie. W innych produkcjach Tykwera zdjęcia były jednak wyraźnie pewnym przyspieszaczem akcji, niestety w "Niebie" spowalniają ją jeszcze bardziej. Moim zdaniem to wina zbyt rozciągłego i obfitującego w zbędne szcegóły scenariusza. Ci, którzy współpracowali z Kieślowskim, twierdzą jednak, że jego scenariusze były bardzo proste i stawały się arcydziełami dopiero w rękach utalentowanego reżysera. Być może więc taki a nie inny efekt jest winą młodego twórcy, który skupił się nadmiernie na wizualizacji filmu, nie umiejąc właściwie podejść cudzej historii. Być może przytłaczała go wielkość Kieślowskiego, któremu usiłował za wszelką cenę dorównać. Osobiście nie chciałabym jednak, by młody niemiecki reżyser poszedł tą drogą, gdyż o wiele lepiej sprawdza się w swoich dynamicznych produkcjach. Wydaje mi się, że typowe dla polskiego mistrza uciekanie się do metafizyki trąci już trochę konformizmem i brakiem oryginalności. Nie jest to z pewnością film dla każdego. Będzie sie podobał wielbicielom melodramatów . Na pewno z daleka powinni trzymać się fani szybkiej akcji i typowego kina rozrywkowego. Być może znajdą w nim coś ci, którzy oczekują poetyckości i metaforycznych ujęć, ale nawet fani Kieślowskiego mogą być lekko zawiedzeni.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kieślowski wraz z Krzysztofem Piesiewiczem stworzyli scenariusz, który miał być prawdopodobnie pierwszą... czytaj więcej
Są filmy, które ogląda się raz i natychmiast o nich zapomina, są filmy do których wraca się z chęcią, a... czytaj więcej
Alfred Hitchcock powiedział kiedyś, że "film to życie, z którego wymazano ślady nudy". Trudno jest mi się... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones