Recenzja filmu

Halloween: Powrót (2002)
Rick Rosenthal
Bianca Kajlich
Busta Rhymes

I'll see you in hell

Wydawać by się mogło, że finał "H20" definitywnie pogrzebał Michaela Myersa i seria wreszcie może pójść na zasłużoną emeryturę. Nic bardziej mylnego. Jak widać w fabryce snów, gdy zwietrzony
Wydawać by się mogło, że finał "H20" definitywnie pogrzebał Michaela Myersa i seria wreszcie może pójść na zasłużoną emeryturę. Nic bardziej mylnego. Jak widać w fabryce snów, gdy zwietrzony zostanie potencjalny zysk, nie takie tematy można "odratować". Ósmy w serii "Halloween: Resurrection" wprowadza cykl w nowy, XXI wiek. Okres, w którym nastąpił rozkwit wszelkiej maści programów typu reality show, a na ekranie mógł zaistnieć dosłownie każdy.  Dla Michaela Myersa nowe tysiąclecie stało się okazją do zamknięcia za sobą nierozwiązanych spraw. Taką właśnie jest Laurie Strode, która jak na ironię losu, przebywa w zakładzie psychiatrycznym. Początek filmu to łopatologicznie podana historia tragicznej w skutkach pomyłki, w wyniku której kobieta odcięła głowę niewinnemu mężczyźnie. Przypominający nieco południowoamerykańskie telenowele wstęp wprowadza do ostatecznej konfrontacji Myersa z siostrą. Po krótkiej gonitwie, godzona nożem Laurie umiera. Michael, opuściwszy klinikę, wraca do domu, który nieoczekiwanie staje się główną atrakcją programu telewizyjnego. Grupa nieznanych sobie osób wygrywa noc w rodzinnym domu Michaela Myersa. Początkowy szum medialny wokół uczestników i liczenie przyszłych zysków przez organizatorów, z czasem ustępują miejsca krwawemu spektaklowi. Gdy okazuje się, że Michael Myers żyje i nie życzy sobie intruzów, młodzi ludzie zdają sobie sprawę, że gra, w której biorą udział, toczy się o ich życie. Pomysł umiejscowienia akcji filmu w zamkniętym pomieszczeniu i połączenia go z formułą reality show był całkiem zjadliwy. Jednakże największą bolączką filmu okazuje się to, że nie traktuje on siebie do końca poważnie. Już w poprzedniej części, mimo starań, nie udało się przywrócić chociaż namiastki solidnego dreszczu. Tutaj nawet nie próbowano. Po dawnej atmosferze pozostał jedynie kurz, a Myersowi, choć nie brakuje inwencji w szlachtowaniu nieproszonych gości, wyraźnie nie po drodze z uwspółcześnioną formą. Błąka się po kątach domu, a patrząc na wyraz jego beznamiętnej maski ma się wrażenie, jakby chwilami sam nie dowierzał, co tu właściwie robi i czy aby na pewno to kontynuacja jego serii. Film operuje slasherowymi schematami, więc nawet średnio zaprawieni w bojach widzowie nie będą mieli problemu przewidzieć, z kim i kiedy przyjdzie nam się pożegnać, a kto pozostanie przy życiu. Krótki udział Jamie Lee Curtis, do którego była zobligowana wiążącą umową, to dosyć efektowne pożegnanie z serią, choć po tylu przejściach trudno pozbyć się wrażenia, że jej bohaterka zasługiwała na nieco więcej. Znajdujący się w obsadzie Busta Rhymes i Tyra Banks to raczej postacie mające na celu zwrócenie uwagi osób potencjalnie niezainteresowanych filmem, aniżeli mający podnieść jego poziom. Już nawet pomijając jakość aktorstwa, obraz ten przeradza się w autoparodię poprzednich części na poziomie dialogów i zachowań. Natomiast scena, w której Rhymes sili się na zrobienie czegoś, co miało imitować wschodnie sztuki walki, osiąga apogeum komedii. Trudno w tym przypadku powiedzieć cokolwiek sensownego, więc lepiej niektóre pomysły najzwyczajniej w świecie przemilczeć. Reszta obsady robi za tło i tak naprawdę nie ma komu kibicować w walce o przetrwanie.  "Resurrection", co ciekawe, mimo że nie zapomina przede wszystkim o swojej funkcji rozrywkowej, ma trochę większe aspiracje. Film z powodzeniem można traktować jako krytykę społeczeństwa, które zafascynowane zbrodniarzami, z zamiłowaniem ogląda przemoc i cierpienie na ekranie, zaspokajając swoje najniższe gusta. Już początkowa scena, w której Michael oddaje narzędzie zbrodni jednemu z pensjonariuszy zakładu, w którym przebywała Laurie, może stanowić źródło ciekawych interpretacji. Mimo wielu zgrzytów, jak na przeciętny slasher młodzieżowy "Halloween: Resurrection" ma całkiem niezłe walory rozrywkowe, ale z perspektywy oczekiwań miłośnika serii wypada już blado. Po przeszło 20 latach od zrealizowania "Halloween 2", na stołek reżysera wrócił Rick Rosenthal i pozostaje tylko żałować, że nie był w stanie wykrzesać z filmu czegoś więcej. Widać, że wyraźnie ograniczał go kiepski scenariusz. Szkoda, że z Michaela Myersa zrobiono popkulturową maskotkę, do której legendy podchodzi się w sposób tak lekceważący.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Michael Myers to jeden z najbardziej znanych psychopatycznych morderców w historii kina. Pojawił się on... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones