Recenzja filmu

I stanie się koniec (1999)
Peter Hyams
Arnold Schwarzenegger
Gabriel Byrne

I nie stał się koniec

9 stycznia 2000 roku. Taką datę pokazuje komputer, na którym właśnie piszę te słowa. A więc koniec się nie stał. Przynajmniej dla tych, którym udało się nie umrzeć ze śmiechu, widząc minę
9 stycznia 2000 roku. Taką datę pokazuje komputer, na którym właśnie piszę te słowa. A więc koniec się nie stał. Przynajmniej dla tych, którym udało się nie umrzeć ze śmiechu, widząc minę Arnolda S. przekonującego się, że pocisk to za mało, aby posłać Szatana z powrotem na tamten świat.

Dziwy takie można zobaczyć na własne oczy w filmie "I stanie się koniec" w reżyserii Petera Hyamsa. Żerując na lękach związanych z zamianą dziewiątek w zera, pokazuje on nam nadejście Apokalipsy. Oczywiście Apokalipsy po amerykańsku. Historia zaprezentowana przez twórców jest równie skomplikowana co budowa cepa, a jej oryginalność jest zaprawdę godna naszych postmodernistycznych czasów. Oto mamy byłego policjanta, który popadł w alkoholizm po tragicznej śmierci żony i dziecka i pracuje teraz jako ochroniarz (A. Schwarzenegger). Mamy Szatana, który wcielił się w ciało człowieka, aby osobiście dopilnować przygotowań do Armageddonu (Gabriel Byrne). No i wreszcie nie mogło zabraknąć kobiety, którą boski Arnie co chwila będzie ratował przed niechybną śmiercią (Robin Tunney).

Film jest kompilacją scen i wątków, które nieraz już w kinie widzieliśmy. Ze szczególnym upodobaniem pasożytuje na "Dziecku Rosemary", przekraczając, moim skromnym zdaniem, granice przyzwoitości. Będąc dziełem adresowanym do przeciętnego amerykańskiego zjadacza hamburgerów, pełen jest bzdur wywołujących uśmiech na twarzach umiarkowanie inteligentnych widzów. Twórcy filmu początek nowego tysiąclecia umiejscawiają oczywiście na przełomie 1999 i 2000 roku. Miłym zaskoczeniem jest w tej sytuacji zauważenie problemu, iż północ mająca przynieść w prezencie zagładę, następuje w różnych częściach świata w różnym czasie. Jednak Straszny Wysiłek UmysłowyTM malujący się na obliczu Arniego tuż przed wyartykułowaniem tej kwestii idzie na marne, gdyż "tfurcy" szybciutko przechodzą nad tym do porządku dziennego, a Apokalipsa grzecznie następuje według czasu nowojorskiego. W końcu tam właśnie znajduje się centrum wszechświata, nieprawdaż?

Po obowiązkowym odnotowaniu całej mizerii tego obrazu przyszła pora na zachęcanie. Nie inaczej! Bowiem, o dziwo, naprawdę nieźle się na tym filmie bawiłem. Pytacie dlaczego? Może sprawił to klimat, wprawdzie zerżnięty z "Siedem" Finchera (co widać już nawet na plakacie), ale znakomicie spotęgowany iście apokaliptyczną, mroczną muzyką. Może jest to zasługą rewelacyjnego udźwiękowienia (oczywiście w kinie z Dolby Digital). Przy niektórych scenach miałem ochotę przestać patrzeć na ekran i zamienić się w słuch - walące się wokół ściany naprawdę robią wrażenie. A może wreszcie sprawił to, momentami nieszablonowy, scenariusz. Bo czyż nie iście szatańskim pomysłem było obsadzenie w głównej roli Arniego? Biedny Szwarcuś, który w swoich filmach ma zwykle jedną receptę na wszelkie problemy - kula w łeb - niezależnie od tego, czy walczy z terminatorem, predatorem czy kompanią wojska, nagle musi wymyślić coś innego. Wątek "nawracania" naszego bohatera na wiarę katolicką przez Szatana jest po prostu przekomiczny. Miłym zaskoczeniem jest też końcówka i ogólne przesłanie płynące z filmu - dosyć niespodziewane w tego typu hollywoodzkiej superprodukcji. Nie można też pominąć walorów instruktażowych - gdzie indziej zobaczysz, jaki kaliber broni jest potrzebny, aby unieszkodliwić Szatana (a przynajmniej pozbawić go ludzkiego gospodarza)? Mina Gabriela Byrne'a, gdy widzi, że Arnie zdefasonował mu ziemską powłokę, naprawdę warta jest zobaczenia.

Na zakończenie lojalnie uprzedzam - nie daję żadnej gwarancji, że ten film się komuś spodoba. Obiektywnie rzecz biorąc, jest on słabiutki. Jednakże miał w sobie "coś", co sprawiło, że po wyjściu z kina wcale nie żałowałem wydanych pieniędzy.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pamiętamy, jaki niepokój wywoływało w nas nadejście nowego milenium, jak wiele wtedy piosenek powstało w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones