Recenzja filmu

Igrzyska śmierci (2012)
Gary Ross
Jennifer Lawrence
Josh Hutcherson

Igrzyska bez chleba

Sagę Collins interpretuje się często jako satyrę na nową rzeczywistość medialną i jej związki z polityką.
Bohaterowie "Igrzysk śmierci" walczą ze sobą na śmierć i życie, ale ich prawdziwym wrogiem jest państwo przyszłości, reprezentowane przez autorytarny rząd. Żadna z postaci nie myśli tu głośno, jednak ciężar ich rozterek czuć w każdym spojrzeniu, geście, westchnieniu: jak utrzymać wewnętrzną bestię na smyczy?, jak przetrwać barbarzyńskie show i nie stracić człowieczeństwa?  

Odpowiedzialność za upadek cywilizacji w powieściowej serii Suzanne Collins spada na barki rządzących. Najpierw doprowadzili oni do olbrzymich dysproporcji ekonomicznych, a potem znaleźli sposób, by skanalizować wzbierającą w społeczeństwie agresję. Powstałe na terenie dawnego USA państwo Panem podzielone jest na dystrykty, których mieszkańcy polują na dziką zwierzynę, chodzą w łachmanach i mieszkają w drewnianych chatkach. Raz do roku stołeczny Kapitol organizuje Głodowe Igrzyska, w których ścierają się nastoletni przedstawiciele dwunastu stref. Metafora jest klarowna: być może dziedziczymy grzechy ojców, ale nie musimy iść w ich ślady. Ani Collins, ani reżyser Gary Ross nie konfrontują dzielnej Katniss (Jennifer Lawrence) z Przeznaczeniem, bo w tym świecie wszystko da się zmienić. Nic dziwnego, że gdy dziewczyna bierze sprawy w swoje ręce, chce się jej kibicować.  

"Saga Zmierzch", do której marketingowcy porównują film ze względu na skalę popularności marki wśród amerykańskiej młodzieży (i pewnie za sprawą tercetu aktorskiego Lawrence-Hutcherson-Hemsworth stojącego u progu wielkiej sławy) mogłaby o takim "alegorycznym" zapleczu jedynie pomarzyć. Nie ma również tak dobrze zarysowanych bohaterów, tak ciekawie prowadzonej narracji i operatora, zręcznie naśladującego percepcję postaci. Wreszcie, nie ma Lenny'ego Kravitza w roli stylisty-mentora, który jest tak ekstrawagancki, że ubiera bohaterkę w płonący kostium, i tak empatyczny, że zagrzewa ją do boju czułym szeptem. Perypetie Belli i Edwarda lokują się zresztą w innych emocjonalnych rejestrach – bohaterowie "Igrzysk" raczej tłumią uczucia, a czyny mówią o nich więcej niż słowa (pomijam już fakt, że "czyny" te są po prostu ciekawsze).  
 
Sagę Collins interpretuje się często jako satyrę na nową rzeczywistość medialną i jej związki z polityką. Być może nie jest to najważniejszy wątek w filmie Rossa, ale na pewno najlepiej opracowany. Świetne są zwłaszcza sceny w telewizyjnym talk-show, prowadzonym przez ufarbowanego na pogrzebowy fiolet Stanleya Tucciego, a także trening uczestników igrzysk: muszą oni nie tylko szkolić się w śmiercionośnym rzemiośle, ale również dbać o dobry kontakt ze sponsorami i podtrzymywać niezbędny do przetrwania status celebrytów. Ta satyryczna nuta nadaje niespotykany smak wątkowi miłosnemu – chyba najbardziej skonwencjonalizowanej strukturze fabularnej w filmach "o nastolatkach, dla nastolatków". Nie wiemy bowiem, czy uczucie, które łączy Peetę i Katniss, jest autentyczne, czy to jedynie gra prowadzona ku uciesze gawiedzi.

Cięcia dokonane na materiale źródłowym były nieuniknione i choć przysłużyły się scenariuszowi, wpłynęły niekorzystnie na integralność świata – w moim przekonaniu za mało jest w filmie informacji o Panemie, Kapitolu, igrzyskach, dystryktach, motywacjach rządu, mówiąc krótko, brakuje faktografii, którą oddychają wszelkie gatunki fantastyczne.  Rekompensatą są oczywiście zmagania w panemskim lesie, czyli – nie czarujmy się – clou programu. W ruch idą oszczepy, noże, strzały i... genetycznie zmodyfikowane pszczoły. Dżungla budzi się, zasypia i płonie, niebo to futurystyczna matryca LED, a groźny wystrzał z armaty obwieszcza śmierć kolejnego zawodnika. Obstawiajcie!
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Igrzyska śmierci" to naprawdę było coś... Na początku muszę zaznaczyć, że nie czytałem książki Suzanne... czytaj więcej
Ilość sprzedanych egzemplarzy "Igrzysk Śmierci", pierwszej części trylogii Suzanne Collins, musiała na... czytaj więcej
Jeszcze z ekranów nie zeszli szczęśliwi kochankowie z Angel Falls, a Hollywood znalazło kolejnych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones