Recenzja serialu

Kroniki Times Square (2017)
Ernest R. Dickerson
James Franco

It's Not Porn, It's HBO

David Simon znany jest tego, że w swoich produkcjach stawia na realizm, podobnie jest w "Kronikach Times Square". Na próżno szukać tutaj wyidealizowanych postaw i moralizatorskiego tonu. To wciąż
Jest rok 1971. To jeden z najcięższych okresów w historii amerykańskiego narodu. Kontrowersyjny prezydent Richard Nixon mimo niechęci swoich rodaków wciąż sprawuje władzę w USA. Oczy opinii publicznej są zwrócone w kierunku działań wojennych w Wietnamie, a melomanii rozpaczają po rozpadzie rockowego zespołu The Beatles. W tym czasie ulice Nowego Jorku są skupiskiem handlarzy narkotyków, prostytutek i wszelkiej maści kryminalistów. To właśnie na brudnych, odrażających nowojorskich ulicach poznajemy bohaterów nowego serialu Davida Simona (twórcy kultowego "Prawa ulicy"). Historia "Kronik Times Square"opowiada o narodzinach pornografii. Twórcom udaje się uchwycić moment przeistoczenia się branży od nielegalnych towarów, o których nie mówiło się głośno po wielomilionowy pornobiznes.


Serial HBO nie ma pojedynczego głównego bohatera, mamy tutaj kilka kluczowych wątków dla fabuły. James Franco wciela się w podwójną rolę bliźniaków Frankiego i Vincenta Martino. Ten pierwszy to hazardzista zadłużony u miejscowych przestępców, drugi próbuje spłacić długi brata, prowadząc bar nocny. Maggie Gyllenhaal (w jednej z najlepszych ról w karierze) gra niezależną prostytutkę, zaniedbującą swojego małego synka, który mieszka z babcią. Gary Carr wciela się w rolę brutalnego sutenera, sprawującego władze nad "dziewczynkami" z ulicy. Ponadto Margarita Levieva gra uzależnioną od narkotyków studentkę. W serialu HBO znajduje się również wiele mniejszych, ale fantastycznie zagranych i obsadzonych ról.


David Simon znany jest tego, że w swoich produkcjach stawia na realizm, podobnie jest w "Kronikach Times Square". Na próżno szukać tutaj wyidealizowanych postaw i moralizatorskiego tonu. To wciąż "Prawo ulicy" tylko przeniesione z Baltimore do Nowego Jorku lat siedemdziesiątych. Twórcy dokładnie odwzorowują upadły moralnie świat, momentami przywodząc na myśl skrzyżowanie stylistyki "Taksówkarza" Martina Scorsese z tematyką "Boogie NightsPaula Thomasa Andersona. Pod względem dramaturgicznym i wizualnym serial Simona wypada dużo lepiej niż zeszłoroczna propozycja HBO o podobnej stylistyce – "Vinyl", która dysponowała trzykrotnie większym budżetem! Jednak to, co najbardziej przyciąga do dzieła Simona, to nie obsada, tematyka czy skrupulatnie oddana scenografia, ale doskonale napisana historia z wyrazistymi bohaterami, nierzadko okraszona ironicznym, czarnym humorem.


Podsumowując, "Kroniki Times Square" to jedna z najciekawszych i najodważniejszych serialowych propozycji jesiennego sezonu, czyli to wszystko, za co widzowie uwielbiają produkcje Home Box Office. Jeszcze nigdy słynna dewiza: "To nie porno, to HBO!" nie brzmiała tak dosadnie. Scenom seksu daleko do romantycznych i pełnych namiętności. Zapomnijcie o kontrowersjach, jakie wywołały sceny łóżkowe z "Gry o tron", HBO znowu podnosi poprzeczkę! Mam tylko nadzieję, że serial, choć niełatwy w obiorze, nie zrazi telewidzów i w kolejnych latach pojawią się nowe sezony.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones