Recenzja filmu

Wideokracja (2009)
Erik Gandini

Jak być kochanym

"Wideokracja" to trafna analiza środków masowego przekazu, które bez skrupułów mieszają widzom w głowach. Co najzabawniejsze, większość ofiar zdaje sobie sprawę z manipulacji, jakiej jest
Przysłowie głosi, że gdy sięga się dna, zawsze musi ktoś zapukać od spodu. Osoby przerażone stanem współczesnej polskiej telewizji mogą więc odetchnąć z ulgą – są kraje, w których poziom tandety i intelektualnej zgnilizny jest jeszcze wyższy. Spójrzmy na Włochy. Dawno, dawno temu, kiedy u nas na małych ekranach królowali Starsi Panowie, mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego wcinali spaghetti i oglądali teleturniej, w którym piękna pani urządzała striptiz w technikolorze. Skłonność do rozbierania dam przed kamerą pozostała Włochom do dzisiaj. Jeśli wierzyć Erikowi Gandiniemu, twórcy znakomitego dokumentu "Wideokracja", żaden współczesny program telewizyjny nie może obyć się bez półnagich osiemnastolatek.

Feministki nie mają tutaj nic do powiedzenia, bo dziewczyny z własnej woli pchają się przed kamerę w kusych bikini. Wierzą, że tylko w ten sposób mogą odnieść życiowy sukces. Jeśli im się powiedzie, wcześniej czy później wypatrzy je jakiś piłkarz-milioner, a potem zaproponuje małżeństwo. Ewentualnie mogą trafić do rządu, tak jak Mara Carfagna, która zaczynała od kręcenia pupą na wizji, a potem została mianowana minister do spraw równouprawnienia (!). Panowie nie chcą być gorsi. Jednym z bohaterów "Wideokracji" jest młody dekarz, który ćwiczy karate, a poza tym tańczy i śpiewa. Twierdzi, że w show biznesie byli już Ricky Martin oraz Jean-Claude Van Damme, ale jak dotąd nie doczekaliśmy się osobowości łączącej talenty obu tych gwiazdorów.

Władcą masowej rozrywki we Włoszech jest nie kto inny jak premier Silvio Berlusconi. W jego posiadaniu znajdują się największe kanały komercyjne oraz osiągające niebotyczne nakłady magazyny plotkarskie. Media nazywa się czasem psem łańcuchowym demokracji. Jak mają jednak szczekać, skoro kaganiec założyła im władza wykonawcza? Nikogo nie zdziwi więc informacja, że Gandini musiał starać się o pieniądze na film za granicą. Warto jednak było zainwestować w ten projekt – "Wideokracja" to trafna analiza środków masowego przekazu, które bez skrupułów mieszają widzom w głowach. Co najzabawniejsze, większość ofiar zdaje sobie sprawę z manipulacji, jakiej jest poddawana, a mimo to nie zgłasza zastrzeżeń.

Gandini mówi bez ogródek: w jego kraju polityka stała się widowiskiem, w którym sukces odnoszą wyłącznie dobrze ubrani, uśmiechnięci dżentelmeni (tacy jak pan premier Berlusconi). Ich poglądy i programy wyborcze interesują co najwyżej garstkę smutnych dziennikarzy. Zasada jest prosta: skoro można cię zobaczyć w telewizji, to znaczy, że jesteś kimś. Jeśli cię w niej nie ma, to nie ma cię wcale. Witajcie w rzeczywistości.
1 10
Moja ocena:
9
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones