Recenzja filmu

Ktoś całkiem obcy (2007)
James Foley
Halle Berry
Bruce Willis

Każdy ma swoje tajemnice

"Ktoś całkiem obcy" - thriller reżyserii Jamesa Foleya, zapowiadał się całkiem nieźle: mroczny zwiastun miał gwarantować trzymające w napięciu, pełne zwrotów akcji kino oraz gwiazdy dużego
"Ktoś całkiem obcy" - thriller reżyserii Jamesa Foleya, zapowiadał się całkiem nieźle: mroczny zwiastun miał gwarantować trzymające w napięciu, pełne zwrotów akcji kino oraz gwiazdy dużego formatu w rolach głównych. Niestety film potwierdził swoim przykładem, że reklamom wierzyć nie warto, a nawet najlepsi aktorzy nie są gwarancją udanej produkcji. Cała historia zaczyna się tak: Ro (Halle Berry), dziennikarka jednej z najważniejszych gazet w mieście, zajmuje się ujawnianiem niewygodnych tajemnic "wielkich tego świata". Bezgranicznie poświęca się swojej pracy i jest gotowa na wszystko, by dowieść prawdy. Gdy na własnej skórze przekonuje się że wolna prasa to wciąż tylko marzenie i gazeta nie godzi się na opublikowanie jej artykułu o gubernatorze-geju, rozgoryczona odchodzi z redakcji. Wtedy spotyka przyjaciółkę z dzieciństwa, Grace, która namawia ją do zajęcia się sprawą znanego biznesmena Harrisona Hilla (Bruce WillisBruce Willis), którego jak twierdzi miała poznać przez internet i przeżyć z nim romans. Kiedy Harrison ją porzucił, zaczęła go szantażować. Tydzień po tym spotkaniu Grace zostaje zamordowana. Choć, jak już stwierdziłam na początku, aktorzy nie uratowali tej produkcji, nie dali też plamy. Halle Berry jak ulał pasuje do gotowej na wszystko, seksownej dziennikarki i podobała mi się w tej roli. Inaczej ma się rzecz z Brucem Willisem. Nie ukrywam, że jest on jednym z moich ulubionych aktorów, ale, choć ze smutkiem, nie mogę pochwalić go za ten występ. Kilka ataków złości i zalotne uśmiechy to jednak trochę za mało. Na usprawiedliwienie można powiedzieć że jego rola nie została do końca wykorzystana. Jednak tematem opowieści jest to, że każdy ma swoje tajemnice, czego przykładem jest nieco odsunięty no ubocze, ale najlepiej oddający nastrój filmu Giovanni Ribisi, który zagrał Milesa Harleya - z pozoru spokojnego maniaka komputerowego, którego prawdziwego oblicza nie można rozszyfrować do samego końca. Jak na thriller jest tu za mało akcji i całość nie trzyma w napięciu. Za to część psychologiczna została dogłębnie przemyślana. Idealnym jej zakończeniem jest ostatnia scena, w której widzimy stojącego w oknie mężczyznę. Sugeruje on, że ta historia, a zarazem ciąg zbrodni jeszcze się nie skończył. Co do samego wyjaśnienia intrygi mam pewne wątpliwości. Sztuka zaskakującego zakończenia polega na takim poprowadzeniu wątków, żeby widz podejrzewał niemal każdego, ale też co do nikogo nie był pewien. Tu przez dwie trzecie filmu jesteśmy przekonywani o winie Harrisona Hilla i tylko czekamy na zebranie dowodów ją potwierdzających, a prawdziwym winowajcą okazuje się ostatnia osoba, którą byśmy brali pod uwagę. Mimo wszystko zakończenie było naprawdę wstrząsające i jest najmocniejszym punktem filmu. Byłoby jednak jeszcze lepsze, gdyby scenariusz został inaczej poprowadzony. Reasumując - trudno uwierzyć, że można było zaprzepaścić tak dobry materiał na film. Zamiast trzymającego w napięciu i pełnego zwrotów akcji thrillera, wyszedł nudny jak flaki z olejem dramat psychologiczny z pouczającym przemówieniem o niebezpieczeństwach czyhających na nas w internecie. Nie polecam.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wszyscy kłamią. Wszyscy udają. Wszyscy wykorzystują wszystkich. Jednak najgorsze jest to, do czego ludzie... czytaj więcej
Zaskakująco miły filmik, żadne tam odkrycie, ale trzyma poziom. Kryminał zaczyna się jak pean na cześć... czytaj więcej
Marta Olszewska

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones