Recenzja filmu

Krwawa uczta (2005)
John Gulager
Balthazar Getty
Navi Rawat

Ketchupowa uczta

Oglądając zwiastuny i czytając opisy do filmu "Krwawa uczta", byłem prawie pewny, że w swoim rodzaju będzie to naprawdę dobre kino z poczuciem humoru. Niestety, było to krwawe rozczarowanie.
Oglądając zwiastuny i czytając opisy do filmu "Krwawa uczta", byłem prawie pewny, że w swoim rodzaju będzie to naprawdę dobre kino z poczuciem humoru. Niestety, było to krwawe rozczarowanie. Fabuła jest prosta. Film zaczyna się od ujęcia przedstawiajacego bohaterów znajdujących się w barze. Nagle wbiega zdyszany mężczyzna. Twierdzi, że coś go goni i zaraz przybędzie, aby wszystkich zabić. No i nie mija minuta, jak zaczyna się akcja. Dość śmieszne potworki atakują ludzi, urządzając siebie krwawą ucztę. Cały czas oglądamy zabawne monstra atakujące ludzi i taplające się w sztucznej krwi. Do tego dochodzą głupie i obleśne teksty, co daje nam prawdziwy kicz z amerykańskim poczuciem humoru w roli głównej. Film miał być świetnym horrorem komediowym. Jak się okazało, był conajwyżej obrzydliwy. Twórcy filmu, jak i sam reżyser John Gulager, nie mieli najwyraźniej pomysłu na tę produkcję. Koniecznie chcieli coś stworzyć, nie zastanowiwszy się nad tym uprzednio, jednym słowem - żal. Wspomnieć należy o niektórych tekstach uwagi: "drzwi przycięły potworowi kutasa!", "wykastrowaliśmy tatę potwora", czy wreszcie pokazanie jak potwory uprawiają... no wiadomo co! Kiepskie teksty, głupota twórców, nieefektowne efekty specjalne sprawiły, że film ten nawet nie dorasta do pięt "Strasznemu filmowi". Zapomniałbym o naprawdę "fajnych" elementach - zmiażdżona głowa, wcześniej wspomniane przygniecenie i obcięcie narządów płciowych, tryskająca krew, aż wreszcie rozerwanie ciała. I to wszystko sprawiło, że zamiast rozbawienia czułem obrzydzenie. Momentami było naprawdę obleśnie. "Krwawa uczta" nawet pod względem technicznym nie była przyzwoita. Gra aktorska - żenada.  Nie pokuszono się nawet o zaangażowanie aktorów, którzy mogliby zadbać o komizm. John Gulager, mimo iż wcielił się w postać głównego bohatera, nie odgrywał roli pierwszoplanowej. Właściwie tę fukcję spełniały potworki. A muzyka, to była po prostu tragedia. W żaden sposób nie pasowała do całości. Co do samej krwi, to i tu dano plamę. Nie dość, że było jej za dużo, to jeszcze jej jasnoczerwony kolor przypominał farbki plakatowe. Twórcy  powinni więć może nadać całości tytuł "Ketchupowa uczta", który bardziej by pasował i wzbudzał bardziej adekwatne reakcje.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Feast" może nie jest najlepszym horrorem, może nie zachwyca samą fabułą, nie można jednak odmówić... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones