Recenzja wyd. DVD filmu

To nie tak jak myślisz, kotku (2008)
Sławomir Kryński
Jan Frycz
Katarzyna Figura

Kociokwik

Próba zbudowania obyczajowej farsy, spod ręki ucznia Wojciecha Hasa. O dziwo z tego schizofrenicznego połączenia wyszła całkiem znośna komedia. Szkoda tylko, że twórcy przesadzili trochę z
Próba zbudowania obyczajowej farsy, spod ręki ucznia Wojciecha Hasa. O dziwo z tego schizofrenicznego połączenia wyszła całkiem znośna komedia. Szkoda tylko, że twórcy przesadzili trochę z brawurą, a biegunka fabularnych pomysłów powoduje rozwolnienie uwagi widza. Sprawa to niesłychana, pani zdradziła pana. A właściwie to Pan też, i do tego ta zdradliwa krzyżówka przebiega w jednym hotelu. Ale od początku, bo w fabularnej gęstwinie filmu Kryńskiego pogubić się nietrudno. On (Jan Frycz) to wzięty neurochirurg, który na zawodową konferencję zabiera swoją kochankę (Małgorzata Buczkowska). Pech chce, że w tym samym nadmorskim kurorcie zatrzymuje się jego żona (Katarzyna Figura) także ze swoim "bocznym narzeczonym" (Tomasz Kot). Małżonkowie rzecz jasna wciąż oszukują się, co do swojego miejsca pobytu, zgodnie z prawidłami rasowej farsy, przez długi czas nie mogą na siebie wpaść nawet w tak małym obiekcie. W wątkach pobocznych mamy jeszcze aferę kryminalną z 4 skradzionymi milionami, asystenta naszego doktora (współtwórca grupy Mumio – Jacek Borusiński) i jego problemy z narzeczoną, zakulisowe gierki lekarzy o schedę po znanym profesorze, wścibskiego dyrektora motelu, a wszystko to tworzyć ma klasyczną jak biust Figury komedię omyłek, w której wszyscy udają wszystkich, gag goni gag i gagiem pogania, aż do rozczarowującego w swojej toporności i banale finału. Od razu uspokajam jednak, że film Kryńskiego o parę długości wyprzedza to, co serwuje się nam często pod hasłem "polskiej komedii". Reżyser szanuje wybraną przez siebie farsową konwencję, której naturalną konsekwencją jest fabularne przegięcie, karykaturalność postaci i mnogość wątków. Problem w tym, że Kryński zmuszony był działać chyba w zbyt dużym tempie, stąd pewne niedoróbki. Nakręcająca się imponująca spirala nonsensu zostaje w pewnym momencie zbyt brutalnie wyprostowana. Wydaje się też, że nie wszyscy aktorzy (zwłaszcza Kot) wyczuli parateatralną konwencję i lecą ordynarnym sitcomem. Na tym tle gwiazdą jest Borusiński, ale do jego niesamowitej siły komicznej chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Przy takim natężeniu dowcipów, siłą rzeczy trafiony purnonsens zderza się z kiksami typu: facet w sukience, co powoduje niemiły dysonans. Koniec końców gdyby film trochę odchudzić z pomysłów, wyszłoby mu to tylko na dobre. Mimo tych zastrzeżeń efekt finalny i tak nie obraża jednak inteligencji widza, o co w naszym kinie ciężko, więc może nie warto przesadnie kręcić nosem? A jednak kręcę, i to z zupełnie innego powodu. Reżyser tej komedyjki Sławomir Kryński zasłynął ponad 10 lat temu filmem "Księga wielkich życzeń", subtelną, inspirowaną twórczością Wojciecha Hasa, opowieścią o starości i odchodzeniu. Cztery lata później nakręcił "Listy miłosne", piękny i jawny hołd złożony twórcy "Pętli". Przy takiej wrażliwości wizualnej po prostu szkoda go na komedyjki w stylu "To nie tak jak myślisz, kotku". Filmowych jajcarzy mamy pod dostatkiem, poetów kina zdecydowanie mniej. Wiem, że brzmi to z lekka artystowsko, ale Kryński mógłby dla polskiego kina naprawdę sporo na świecie zwojować. Jego ostatni film z pewnością nie jest krokiem w tym kierunku.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones