Recenzja filmu

Pani z przedszkola (2014)
Marcin Krzyształowicz
Łukasz Simlat
Agata Kulesza

Kompleks przedszkolaka

Krzyształowicz wydaje się mieć za dużo pomysłów, a za mało dyscypliny. Mimo wszystko sporo tu świetnych wizualnych rozwiązań. Tyle że "Pani z przedszkola" składa się jakby z zalążków kilku
Każdy ma gdzieś w szafie takie zdjęcia. Jeśli nie ze sobą w roli głównej, to przynajmniej z rodzicami, wujkami, dziadkami. Zza mgiełki wyblakłych kolorów trochę straszy, a trochę śmieszy świat z innego czasu. Obciachowe fryzury, sweterki i kołnierzyki, przedszkolne rajtuzy – wszystko na tle siermiężnych firanek i meblościanek. W filmie Marcina Krzyształowicza to wspomnienie ożywa; reżyser przekuwa koloryt epoki w manierę retro, popis filmowej stylizacji. "Pani z przedszkola" nie jest jednak prostym spektaklem nostalgii za PRL-em. Wracając myślami do tamtych czasów, zamiast taplać się w sielskiej beztrosce, przeżywamy bowiem na nowo traumę bohatera.



Nie dziwi zatem, że ta historia rozpoczyna się na kozetce w gabinecie psychologa. Traumę trzeba przepracować, inaczej może być źle: kompleksy, neurozy, impotencja – wiadomo. Z taką właśnie listą problemów zgłasza się do specjalisty nasz protagonista (Marian Dziędziel), w napisach końcowych zidentyfikowany po prostu jako "Ja" (Łukasz Simlat). Owo "Ja" jest oczywiście znaczące – "Pani z przedszkola" jest bowiem filmowym seansem psychoanalizy, próbą wyleczenia sponiewieranej osobowości. A obiektem niezdrowej fiksacji pacjenta jest właśnie tytułowa Pani (Karolina Gruszka), która przed laty uwiodła jego matkę (Agata Kulesza).

Ten dysonans doświadczeń bohatera – kraina jego dzieciństwa to zarazem bajkowa idylla, pochód absurdów PRL-u i źródło urazu psychicznego – powielony jest przez sam film. Marcin Krzyształowicz odważnie wypiera styl swojej poprzedniej produkcji, wojennej "Obławy", ale pada ofiarą jakiegoś niefortunnego rozdwojenia jaźni. Udany i subtelnie przeprowadzony wątek dramatyczny – romans matki z przedszkolanką – podkopany zostaje bowiem przez mniej udaną warstwę komediową. Reżyser z uwagą inscenizuje niuanse umizgów między dwiema kobietami – wychodzącą z inicjatywą dziewczyną i speszoną przez sytuację mężatką – a Gruszka i Kulesza ubierają te podchody w aktorskie mięcho. Tylko że nie sposób brać tej historii na serio, kiedy przetykana jest ona groteskowymi scenkami rodzajowymi: a to slapstickową sekwencją stylizowaną na kino nieme, a to strzelaniną rodem z kart komiksu o Kapitanie Żbiku. Mamy tu ślady "Amelii", Tarantino, Guya Maddina, Michela Gondry'ego – tyle że podobne żarty i postmodernizmy są już zmęczone, nie bronią się (wyjątkiem jest postać zasadniczej do bólu babci w bezbłędnej interpretacji Krystyny Jandy). Śmiechu tu tyle co kot napłakał, a efekt mieszania porządków jest taki, że dramat przestaje być dramatem, bo rozcieńczają go kolejne nieudane próby komediowe.



Krzyształowicz wydaje się mieć za dużo pomysłów, a za mało dyscypliny. Mimo wszystko sporo tu świetnych wizualnych rozwiązań. Tyle że "Pani z przedszkola" składa się jakby z zalążków kilku różnych filmów – żaden nie jest jednak spełniony. Bohater to niby literat, ale snutej przez niego opowieści brakuje silnego szkieletu fabularnego, tonie ona w dygresjach i próbach przepisania się na nowo. Przemawiający z offu "Ja" (głos Cezarego Morawskiego) popada też w irytującą manierę, ton ironicznej wyższości, zdystansowanej wszystkowiedzy podszytej pogardą dla tych, o których opowiada. Zamierzone na komediową rezerwę drwiny z bohaterów mają w sobie jednak więcej z asekuranctwa. Usilnie wdzięcząc się do widza, narrator niechcący traci sympatię, o którą tak zapamiętale walczy. I co z tego, że jest kłębkiem neuroz, który niejedno musi sobie kompensować. Mamy się nad nim litować?  
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie wszyscy wyjdą zachwyceni z nowego filmu Marcina Krzyształowicza, który po brawurowej "Obławie"... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones