Recenzja wyd. DVD filmu

Świadek koronny (2007)
Jarosław Sypniewski
Jacek Filipiak
Paweł Małaszyński
Robert Więckiewicz

M jak Mafia

"Świadek koronny" jest przykładem dosyć sztampowej, nawet jak na czas powstania, produkcji, zrobionej na pół gwizdka.
Mówi się, że sięganie po retrospekcje jest oznaką słabego warsztatu reżysera. Jeśli tak jest w istocie, to nie świadczy to zbyt dobrze o umiejętnościach reżyserów "Świadka koronnego", na retrospekcjach opiera się tu bowiem cała narracja. Jakby tego było mało, reżyserów było aż trzech, a każdy zajmował się inną czasoprzestrzenią. Inny człowiek był zatem odpowiedzialny za kreowanie teraźniejszości, inny za przeszłość, a własnego reżysera doczekała się nawet krótka scena rozgrywająca się w Izraelu. Może właśnie w tym rozczłonkowaniu należałoby upatrywać źródeł słabości filmu Sypniewskiego, Filipiaka i Gazdy.

Rzecz dotyczy mafii pruszkowskiej, a swój początek ma w dokumencie "Alfabet mafii", którego współtwórcą był Artur Kowalewski, późniejszy scenarzysta "Świadka...". Podczas kręcenia dokumentu twórcy stwierdzili, że historia nadaje się na film fabularny, bo opowiada w gruncie rzeczy o ludzkich problemach. Niestety, dokumentalne naleciałości pozostały w fabule, przez co produkcja ani nie stanowi wiarygodnego przedstawienia środowiska przestępczości zorganizowanej w Polsce, ani nie jest na tyle ciekawa, by zainteresować widza jako fikcja. W efekcie, to, co oglądamy, zawieszone jest gdzieś pomiędzy tymi dwoma światami, pozostając w nieokreśleniu. Rzutuje to bezpośrednio na narrację, prowadzoną w dwóch planach czasowych, z których każdy dostarczać ma innych emocji.

W teraźniejszości "Świadek koronny" opowiada historię Marcina (Paweł Małaszyński), dziennikarza zajmującego się tworzeniem reportaży o różnej maści kryminalistach. Pod kamuflażem wywiadu z byłym kryminalistą Blachą (Robert Więckiewicz), a obecnie najważniejszym świadkiem koronnym w Polsce, chce zemścić się za śmierć swojej żony, która zginęła w wyniku eksplozji, za którą odpowiedzialność przypisuje się Blachowskiemu. Dla twórców filmu wywiad stanowi z kolei pretekst do snucia opowieści o pruszkowskiej mafii w formie retrospekcji, w których narratorem jest znający ten świat od podszewki Blacha.

Podzielenie filmu na dwa plany czasowe pozbawiło go dynamiki. Nie przejmujemy się zbytnio losami Blachy, którego życie jest w nieustannym niebezpieczeństwie, bo wiemy, że ostatecznie skończy jako świadek koronny w luksusowym apartamencie ze szklanką whisky w dłoni. Wątek Marcina z kolei potraktowany został po macoszemu, jego motywacja wyjaśniona zostaje już na wstępie i aż do samego końca nie zostaje do niej dodane nic nowego. Paweł Małaszyński wpatruje się więc cielęcym spojrzeniem w Więckiewicza, na którego barkach opiera się cała struktura filmu. Niestety, nawet jego, już wtedy widoczny, warsztat aktorski nie jest w stanie wiele wygrać w starciu z topornym scenariuszem, w którym dialogi brzmią jak wyjęte z telenoweli. W finale zaś, kiedy Marcin otwiera usta na dłużej, raczeni jesteśmy frazesami o żądzy zemsty i miłości silniejszej od mafii (co stanowi nawet hasło promocyjne filmu). Zamiast napięcia, od którego powinna tętnić scena kulminacyjna, dostajemy garść schematów i klisz, co jeszcze bardziej pogrąża film.

Przeszłość, w której jest więcej miejsca na akcję i napięcie, też nie jest interesująca. W "Świadku koronnym" działania przestępców nie wykraczają poza standardy, które znamy już z dziesiątek wcześniejszych polskich produkcji o podobnej tematyce. Jest więc sporadyczne bicie ludzi, "męskie rozmowy" i przygodny seks. Pewnym smaczkiem mogą być efekty specjalne w postaci eksplozji oraz użycia zwolnionego tempa, często wydaje się jednak, że twórcy nie opanowali miłości do swojego dzieła. Jedyna scena wybuchu zostaje bowiem w ciągu półtorej godziny pokazana kilkukrotnie, co już po drugim razie przestaje być atrakcyjne, także pod względem wizualnym. Nawet plejada polskich aktorów wcielających się w gangsterów nie jest w stanie uratować filmu z tego prostego względu, że dostają za mało czasu i za słabo napisane dialogi. Być może zostało to lepiej poprowadzone w serialu "Odwróceni" rozwijającego wątki z filmu. Argument ten w żadnym razie nie broni jednak produkcji, która powinna móc obronić się sama.

"Świadek koronny" jest przykładem dosyć sztampowej, nawet jak na czas powstania, produkcji, zrobionej na pół gwizdka. Nie wiadomo jakie były założenia autorów, ale jeśli celowali w rasowe kino gangsterskie, to bardzo przestrzelili. Pod względem warsztatu, a także puenty, do której to wszystko zmierza filmowi Sypniewskiego i Filipiaka znacznie bliżej do produkcji w rodzaju "Na wspólnej" czy "M jak miłość", przy których swoją drogą obaj panowie wcześniej pracowali.

Na płycie DVD zamieszczono także materiał o powstawaniu filmu, kinowy zwiastun oraz fotosy.  
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Świadek koronny" to najnowsza polska produkcja sensacyjna. Reżyserami są nieznani szerszej publiczności... czytaj więcej
Mało się robi polskich filmów, jeszcze mniej dobrych polskich filmów. Ale gangsterskich ciągle w bród.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones