Recenzja filmu

Miami Vice (2006)
Michael Mann
Colin Farrell
Jamie Foxx

MTV Cops

Jeśli wierzyć legendzie początki <a href="http://www.filmweb.pl/Policjanci,z,Miami,%281984%29,o,filmie,Film,id=5854" class="n"><b>"Miami Vice"</b></a> (w Polsce emitowanego pod tytułem
Jeśli wierzyć legendzie początki "Miami Vice" (w Polsce emitowanego pod tytułem "Policjanci z Miami") wywodzą się od dwóch słów zapisanych na kartce papieru przez jednego z szefów stacji NBC Brandona Tatikoffa brzmiących - MTV Cops. Z nich właśnie narodził się serial, który w latach 80. nie tylko bił rekordy popularności, ale również zmienił sposób realizacji kryminałów i na stałe wszedł do kanonu kultury popularnej. Produkowany przez Michaela Manna "Miami Vice" okazał się w 1984 roku (wtedy wyemitowano pierwszy odcinek cyklu) prawdziwym objawieniem. Do tej pory akcje seriali kryminalnych rozgrywały się na ulicach wielkich miast i w ciasnych zaułkach, a ich bohaterowie w wysłużonych wozach policyjnych ścigali morderców i złodziei. Tymczasem James "Sonny" Crockett i Ricardo "Rico" Tubbs działali na terenach bogatych dzielnic Miami, jeździli drogimi samochodami, nosili garnitury od Armaniego i eleganckie okulary marki Rayban. W przeciwieństwie do swoich młodszych kolegów rozwiązywali nie tylko zagadki kryminalne, ale również stawiali czoła przemytnikom narkotyków, handlarzom ludzkim towarem i zorganizowanym gangom, a wszystko to na tle utrzymanej w pastelowych kolorach subtropikalnej scenografii samego Miami i przebojowej muzyki Jana Hammera oraz kompozycji takich sław jak Phil Collins, Tina Turner, ZZ Top, Dire Straits, czy Depeche Mode. W pierwszej połowie lat 80., w czasach kiedy do niedawna na srebrnym ekranie królował poczciwy porucznik Columbo, taka mieszanka musiała zrobić na widzach piorunujące wrażenie. Nic więc dziwnego, że serial utrzymywał się na antenie aż do 1989 roku (powstało w sumie jego 5 sezonów), a z odtwórców głównych ról uczynił gwiazdy światowego formatu. 15 lat później, za namową Jamiego Foxxa, Michael Mann zdecydował się zrealizować kinową wersję serialu "Miami Vice". Niestety, mimo olbrzymiego budżetu w wysokości 135 milionów dolarów i gwiazdorskiej obsady nie udało mu się na dużym ekranie odtworzyć klimatu i napięcia telewizyjnego cyklu. Bohaterami filmu są oczywiście James "Sonny" Crockett (Farrell) i Ricardo "Rico" Tubbs (Foxx), którzy po tragicznej śmierci jednego ze swoich informatorów i jego rodziny postanawiają pomóc FBI w schwytaniu osób odpowiedzialnych za tę tragedię. Podając się za specjalistów od przemytu hurtowych ilości narkotyków przenikają do organizacji wpływowego Arcángela de Jesúsa Montoi - gangstera rezydującego na Kubie. Tam Sonny poznaje Isabelle - najbliższą współpracownicę Montoi. Pomiędzy skrywającym swoją tożsamość policjantem i piękną kobietą rodzi się namiętne uczucie... Decydując się na realizację kinowej wersji "Policjantów z Miami" Michael Mann postanowił radykalnie odświeżyć formułę telewizyjnego cyklu rezygnując praktycznie wszystkich elementów, które zapewniły mu sukces. Reżyser przeniósł akcję filmu z eleganckich klubów na spowite mrokiem ulice Miami i na Kubę, zrezygnował z pastelowych kolorów, a nawet przebojowej muzyki. Poza - pojawiającym się również w trailerze - dynamicznym utworem "Numb/Encore" w wykonaniu Jaya Z i Linkin Park na ścieżce dźwiękowej zabrakło wpadających w ucho kompozycji. W rezultacie powstał film jakich wiele. Mimo, iż Foxx paraduje przed kamerą w garniturach zaprojektowanych przez Ozwalda Boatenga (ubiera się u niego m.in. Mick Jagger), a obaj bohaterowie noszą kosztujące kilkaset dolarów okulary słoneczne marki Sama w "Miami Vice" zabrakło tego wyjątkowego klimatu, którym uwodził widzów telewizyjny pierwowzór. Kontrowersyjne decyzje Manna można byłoby zrozumieć, gdyby reżyser mimo zmian zaproponował widzom trzymające w napięciu kino sensacyjne. Tak się jednak nie stało. Przygodom Sonny'ego i Rico zabrakło tempa, a pomiędzy Foxxem i Farrellem, którzy - jak donosiła brukowa prasa - nie przepadali za sobą na planie, zabrako chemii i porozumienia jakie istniały pomiędzy Donem Johnsonem i Philipem Michaelem Thomasem. W filmie nie widać również zainwestowanych weń 135 milionów dolarów. Mimo atrakcyjnych zdjęć Diona Beebe nie znajdziemy w "Miami Vice" widowiskowych scen akcji. Strzelaniny i pościgi zostały nakręcone w dużej części kamerą z ręki w sposób przypominający realizację telewizyjnych programów policyjnych. Są dynamiczne, ale u widzów przywykłych do rozmachu, z jakim z reguły kręcone są letnie superprodukcje i oczekujących po filmie choćby kilku spektakularnych eksplozji, mogą pozostawić pewien niedosyt. "Miami Vice" rozczarowało mnie, ale przyznaję, że jestem oddanym fanem telewizyjnego serialu i po jego kinowej wersji oczekiwałem po prostu "powtórki z rozrywki". Film na pewno znajdzie swoich wielbicieli, o czym świadczą liczne komentarze na Filmwebie oraz pozytywne recenzje w "New York Times", "Rolling Stone", "Entertainment Weekly". Bardzo możliwe, że "Miami Vice" przejdzie wręcz do historii. Lyndon LaRouche, jeden z najbardziej ekscentrycznych amerykańskich polityków, który już 8 razy startował w wyborach na urząd prezydenta USA i w 2008 roku zamierza to zrobić po raz kolejny w jednym z wywiadów zdradził, że jego hasło wyborcze będzie cytatem kwestii wypowiadanej w filmie przez Rico Tubbsa - Smooth. That's how we do it. ;)
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdy w USA rozpoczęto emitowanie serialu "Miami Vice", w Polsce był to czas "07 zgłoś się" i porucznika... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones