Recenzja filmu

Pod Mocnym Aniołem (2014)
Wojciech Smarzowski
Robert Więckiewicz
Julia Kijowska

Mam na imię Jerzy. Jestem alkoholikiem

Wojciech Smarzowski ponownie ukazuje brutalną prawdę o Polsce i Polakach. Bez hamulców i bez ogródek. Oglądając najnowszy film polskiego czołowego reżysera "Pod Mocnym Aniołem", można po raz
Wojciech Smarzowski ponownie ukazuje brutalną prawdę o Polsce i Polakach. Bez hamulców i bez ogródek. Oglądając najnowszy film polskiego czołowego reżysera "Pod Mocnym Aniołem", można po raz kolejny odczytać ukryty przekaz ze strony Smarzowskiego: "Innych krytykujecie i oceniacie, a spójrzcie na siebie, jak wy się zachowujecie, drodzy Polacy!". Tym razem jednak uwaga jest skupiona na alkoholowych problemach.

Jerzy (w tej roli Robert Więckiewicz) jest cenionym pisarzem. Jest również inteligentnym człowiekiem. Ma też poważny problem: nieumiarkowanie w piciu alkoholu. Widzimy, jak bohater filmu z dnia na dzień się stacza i upadla. Terapie, spotkania z grupą Anonimowych Alkoholików, detoksy nie przynoszą skutku. Któregoś wieczoru, kompletnie pijany leżąc pod bankomatem poznaje młodą kobietę (Julia Kijowska), która później wpłynie na przebieg choroby Jerzego.



Ten film można potraktować jako przyspieszoną terapię antyalkoholową lub też jako przestrogę. W alkoholowy nałóg może popaść każdy, bez względu na wiek, płeć, pozycję w społeczeństwie. Ci ludzie znajdą każdy powód do wypicia kolejnego kieliszka wysokoprocentowego napoju. Dosłownie każdy. Alkohol ma zatopić ich problemy w domu, w pracy, towarzyszyć w radościach, uczczeniu ważnych wydarzeń w ich życiu, w Polsce, umilić czas, ochłodzić, zagrzać, pomóc w przezwyciężaniu lęków i strachu lub przeżyć kolejny dzień. Piją też te osoby, które żyły w czasach, kiedy wódka była walutą lub kartą przetargową. Sprawiają wrażenie osób żyjących przeszłością, będących w tyle, nie odnajdujących się w teraźniejszej rzeczywistości. Jakby nie mogły się otrząsnąć z tego, jak żyło się 30 lat temu. Ci wszyscy ludzie przedstawieni w filmie piją cały czas, nawet jeśli miałoby to kosztować ich godność i człowieczeństwo, mieliby zostać z niczym. Choćby się waliło i paliło, muszą sięgnąć po butelkę wódki lub bimbru.

Ale to już było. Mimo iż w filmie, który jest na podstawie powieści Jerzego Pilcha, brutalności i naturalizmu nie brakuje, skoncentrowano się na konkretnym problemie. Widzimy praktycznie to samo, co w poprzednich dziełach Smarzowskiego, m.in. w filmie "Drogówka", "Dom zły" czy "Wesele" (nie mylić z tym będącym na podstawie dramatu Stanisława Wyspiańskiego). W zasadzie nie ma tu nic nowego, znowu przedstawiony jest brud, mrok, przemoc, upadek moralny, wynikające z egoizmu na najwyższym poziomie, a dobro, jeśli już się pojawia, jest niedoceniane i gnojone przez zło. I nie ważne, co pomyślą inni. Ważne jest tylko to, żeby realizować swoje potrzeby i zachcianki tu i teraz.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wojciech Smarzowski przyzwyczaił nas do tego, że swoimi filmami sprowadza nas do parteru, a potem... czytaj więcej
W historii polskiego kina wyróżnia się kilka ważnych nurtów, takich jak kino moralnego niepokoju lat 70.... czytaj więcej
Gwałtownie wchodzimy z butami w życie głównego bohatera (Robert Więckiewicz). Bezwstydnie obserwujemy go... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones