Recenzja filmu

Osiem milimetrów (1999)
Joel Schumacher
Nicolas Cage
Joaquin Phoenix

Manifestacje zła

Przed człowiekiem XXI w., a więc osobnikiem używającym Internetu, nic już się nie ukryje. Ma on możliwość dość swoistego uczestniczenia w świecie przemocy i seksu — biernego, a nie
Przed człowiekiem XXI w., a więc osobnikiem używającym Internetu, nic już się nie ukryje. Ma on możliwość dość swoistego uczestniczenia w świecie przemocy i seksu — biernego, a nie aktywnego, krótko mówiąc, w roli obserwatora. Oczywiście nie każdy tak robi i to nie tylko dlatego, że są ludzie, którym takie arcydzieła kinematografii nie są potrzebne do  wypasania lam na kilku tysiącach metrów albo łowienia pstrągów na Alasce; niektórzy po prostu nie są tego ciekawi. Ci, co patrzą, dzielą się bowiem najprawdopodobniej na zaciekawionych i na niewyżytych dewiantów. Granice są płynne, a obejrzenie z ciekawości też nie jest powodem do chluby. Tak czy siak niewiedza w temacie jest, śmiem twierdzić, coraz rzadszym zjawiskiem. Kto nie zbrukał swojej duszyczki filmidłem stylizowanym na snuff movie? Czymże, jeśli nie przekroczeniem pewnej granicy, jest dość powszechne i skomercjalizowane porn gore? Z teorii wielu odrobiło lekcje zawczasu, tylko Tom Welles tego nie zrobił i być może dlatego odgrywający go Nicolas Cage starał się robić tak duże oczy, gdy spotykał się twarzą w twarz ze zwyrodnialcami.

Toma Wellesa, głównego bohatera "8 mm", a zarazem twórców filmu, tłumaczy jedna rzecz. Thriller ten nakręcony został w 1998 roku, Internet stawał się już wtedy na Zachodzie coraz popularniejszy, ale to wciąż nie było jeszcze cybernetyczne szaleństwo nowego milenium. Widma VHS-ów oraz białych kruków na taśmach czy CD, wciąż straszyły po domach, a proces oswajania widza z naturalistyczną, a przy tym czysto komercyjną, rzeźnią był jeszcze melodią przyszłości. Tom Welles miał się więc prawo dziwić, gdy zlecono mu sprawdzenie autentyczności pewnego szokującego video. Na kasecie tej, utrzymanej, mówiąc górnolotnie, w poetyce sadomasochistycznej pornografii, nagrano morderstwo dziewczyny. Wdowa po zmarłym właścicielu kasety, pani Christian (Myra Carter), wstrząśnięta jej treścią pragnie dowiedzieć się, czy nagranie jest autentyczne i czy w istocie mąż, którego kochała, był obrzydliwym zboczeńcem. Zadanie to zleciła prywatnemu detektywowi — wspomnianemu Tomowi Wellesowi. No i nasz bohater zaczął przekraczać kolejne kręgi piekielne w towarzystwie porno Wergiliusza — Maxa Californii (Joaquin Phoenix).

I się dziwił. Dziwieniu temu, jak się rzekło, dziwić się nie powinniśmy, w latach 90. snuff movie miało swoją wagę, nie codziennie można było zobaczyć autentyczną śmierć na filmie. Nie dziwimy się więc i wybaczamy Tomowi Wellesowi. Nicolasowi Cage'owi już nie wybaczamy. Nieraz miałem okazję widzieć tego aktora w filmach i prawie za każdym razem następował ten moment, kiedy trzeba było odpowiedzieć sobie na pytanie: "czy to już karykatura, czy nadal próbujemy być serio?". Działało, gdy film zrobiono z przymrużeniem oka. W "8 mm" także pojawia się ten moment i to nie jeden raz — moment, w którym napotykane dziwactwa, zwyrodnienia i w końcu zło w czystej postaci każą Tomowi Wellesowi dziwić się, otwierać szeroko oczy i krzyczeć, dramatycznie krzyczeć, tak jak krzyczy się w obliczu niezrozumiałego, a więc łamiącym i łkającym się głosem. Nicolasa Cage'a, człowieka o fizjonomii znudzonego urzędnika albo pysku równie znudzonego cocker spaniela, zmuszono do tak wyrafinowanej gimnastyki twarzy i co gorsza, wiemy, że film miał być na serio. To nie jest najfortunniejsze połączenie.

"8 mm" ma też tezę na serio i z tą tezą możemy, rzecz jasna, zgadzać się albo nie zgadzać, a także oceniać formę jej przedstawienia. Teza głosi, że nawet najbardziej zwyrodniałe zło nie musi mieć przyczyny, a jeśli ją ma, to są nią np. banalna ciekawość albo pieniądze, ponadto — że może mieć powszednią twarz, tak powszednią jak twarz Chrisa Bauera albo być zaledwie odpryskiem zblazowania twórcy pornograficznych filmów, a nie odbiciem spektakularnej demoniczności, chociaż to ostatnie i tak z czasem wychodzi w karykaturalnej odsłonie. Mnogość manifestacji zła — z reguły bardziej rzucającego się w oczy — nie pozwala nam oczywiście dojrzeć, że obok istnieją też przeciętni, spokojni i mówiąc wprost: dobrzy ludzie. Ot, chociażby Tom Welles, któremu wprawdzie Max California wróżył zauroczenie porno światem, ale jak się okazuje, niesłusznie. Obecności tych zwyczajnych ludzi towarzyszy jednak przekonanie, że wszystko jest przypadkiem na tym padole łez, zły los rozdał każdemu do odegrania inną rolę. Z filmu Schumachera emanuje fatalizmem i przekonaniem, że dobro nie ma wpływu na zło. Owszem, może unicestwić przejawy tego drugiego, ale musi pogodzić się z jego powstawaniem i to często w najmniej spodziewanych przypadkach.

"8 mm" eksploruje ścieżki zła w mało subtelny sposób i nie chodzi tylko o to, że zła w pewnych jego przejawach nie da się przedstawić subtelnie. Rzecz w tym, że w filmie Schumachera robi się to z jakąś niecierpliwą satysfakcją, tak jakby w przedstawieniu wspomnianej wcześniej tezy zabrakło umiaru. Każda kolejna scena jest wyrazem samozadowolenia zła, które nie ma uzasadnienia i przyczyny. My jesteśmy źli, lubimy to i nic z tym nie da się zrobić, można nas co najwyżej zniszczyć — nie tyle zdają się mówić oponenci głównego bohatera, ile wprost formułują takie wypowiedzi. W rezultacie zło przybiera z czasem coraz bardziej formę jarmarcznej metafizyki. Jest wyreżyserowane pod tezę i dalekie od rzeczywistości. A że z tego typu wyznaniami spotykamy się głównie w ostatnich partiach filmu, toteż i atmosfera zamiast gęstnieć, rzednieje.

Mimo przedstawionych obiekcji dzieło Schumachera pozostaje filmem mrocznym i odpowiednio ciężkim (także dzięki zdjęciom i przede wszystkim dzięki muzyce, bynajmniej nie monotonnej), a to wystarcza, aby spodobało się licznemu gronu odbiorców. Jest w nim zagadka, jest napięcie i jest element zaskoczenia. Jest też miejsce na zadanie sobie kilku pytań. Jeśli przymkniemy oko na grę Cage'a oraz na swoistą dydaktykę zła przedstawioną przez Schumachera, to przez film przebrniemy bez ziewania i przestojów.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nicolas Cage aktorem dobrym jest. Ma ktoś wątpliwości? Osobiście ani trochę nie uważam go za... czytaj więcej
Był sobie detektyw. Zajmował się sprawami skoków w bok i ewentualnymi sprawami niewierności.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones