Recenzja filmu

Obcy kontra Predator 2 (2007)
Greg Strause
Colin Strause
Steven Pasquale
Reiko Aylesworth

Martwica mózgu

Ridley Scott i James Cameron, reżyserzy pierwszej i drugiej części "Obcego" wprowadzili do horroru nowe standardy zarówno pod względem techniki, jak i rozwiązań fabularnych. W wyżej
Ridley Scott i James Cameron, reżyserzy pierwszej i drugiej części "Obcego" wprowadzili do horroru nowe standardy zarówno pod względem techniki, jak i rozwiązań fabularnych. W wyżej wymienionych filmach było coś dotąd niespotykanego. Poznanie nieznanego gatunku życia, fascynacja jego dzikością i bezwzględnością. Obraz niezbadanych, rozległych przestrzeni, kryjących w sobie wiele irracjonalnych niebezpieczeństw wzmaganych klimatem ciągłego zagrożenia, co weryfikowało pogląd człowieka jako władcy wszechświata. Motywy te umiejętnie wykorzystał John McTiernan w swoim "Predatorze", osadzając akcję w niedostępnych terenach południowoamerykańskiej dżungli. Sprawne stopniowanie napięcia i nowy typ zagrożenia zaowocowało świetnie zrealizowanych widowiskiem, które z kolei przywracało wiarę w ludzką siłę (w końcu główną rolę grał Arnold Schwarzenegger). Cykl "Obcego" oraz dwie części "Predatora" w satysfakcjonujący sposób zwróciły koszty produkcji, zapisały się w pamięci fanów i tylko czekały na "przebudzenie" - prędzej czy później było to konieczne, a że moda na kontynuacje trwa w najlepsze, więc dlaczego by nie wycisnąć kolejnej partii zielonych? Wtedy właśnie powstała pierwsza część "Alien vs Predator", która zarżnęła obie serie trywializując wszystko, co się dało (m.in. sposób rozmnażania się czy inteligencję potworów), odzierając cały temat z tajemnicy, zamieniając wszystko w pustą sieczkę. Mimo druzgocącej krytyki z każdej możliwej strony powstał sequal rozpoczynający się od narodzin Predaliena - hybrydy obu gatunków. Owy mutant dostał się na statek Predatorów, nieźle na nim namieszał, wskutek czego cała wesoła drużyna spada na Ziemię; konkretnie do USA (jakżeby inaczej). Rozpoczyna się walka o przetrwanie. Początek projekcji od razu daje nam do zrozumienia, że będzie brutalnie - widać Paul W.S. Anderson wyciągnął wnioski ze swojej szmiry dla dwunastolatków i (usuwając się w cień producenta) pozwolił braciom Strause na pewne ustępstwa co do poziomu przemocy. Tyle tylko, że następcy, jakich wybrał, to partacze tacy jak on sam, bowiem w ich słowniku pojęcie "obrzydliwości" jest synonimiczne do pojęcia "strachu". Twórcy raczą nas koktajlem z wywalonych na wierch wnętrzności, ze zżeranej kwasem twarzy czy infekowanych, ciężarnych kobiet (wyjątkowo niesmaczna scena) uważając, że wywoła to u widza niepokój. Jest to szkolny przykład "taniości" charakterystycznych dla "dzieł" z dolnych półek wypożyczalni wideo. "Obcy kontra Predator 2" szyty jest bardzo grubymi nićmi. Oprócz przytaczania krótszych lub dłuższych sekwencji z poprzednich części, zastosowane zostały te same chwyty, na których podrzędne straszaki bazują od lat; czyli albo ktoś głośno krzyknie, albo coś wyskoczy zza pleców, ostatecznie można też podkręcić muzykę (skądinąd też po trosze zapożyczoną) i ściszyć ją, gdy w danym miejscu nic nie ma. Psychologia postaci i logika także rażą skrajną głupotą, dzięki czemu oglądamy niezamierzone sceny autoparodystyczne. Na przykład jeden z rozgarniętych inaczej bohaterów analizując sytuację po ataku stworów, w ogólnym obrazie chaosu, śmierci i zniszczenia, mówi do stróża prawa: "Szeryfie, tutaj giną ludzie!". Takich "smaczków" jest więcej (scena ataku na Predatora w odwecie za przebitą ostrzem dziewczynę) i sprawiają one, że nijak nie da się tej produkcji traktować poważnie. A pomysł był. Małomiasteczkowa społeczność w obliczu zagłady, próba ochrony najbliższych i rozpaczliwa walka o życie. Można było. Ale jak tu przejąć się losami bohaterów, gdy są oni tak bezpłciowi. Mamy albo matkę, która wróciła do domu po wojskowej misji, policjanta stającego przed kryzysem przerastającym jego możliwości oraz dwóch braci, z których jeden powraca po latach. Ten ostatni wątek jeszcze jako tako się broni, ale reszta mieszkańców jest nam totalnie obojętna, przybierająca oschłe emocjonalnie twarze, do bólu sztywnych aktorów (śmierć męża kwitowana grymasem twarzy). Co prawda spece od efektów specjalnych, scenografii i choreografii walk nie zawiedli, wskutek czego można to "widowisko" obejrzeć w miarę bezboleśnie, ale chyba nie chodzi o to, by po pięciu minutach od napisów końcowych zapomnieć (lub chcieć wyrzucić z pamięci) co się widziało. Bo tak naprawdę większość widzów w kinie jest kibicami chcącymi utożsamić się z postacią, za którą będą trzymać kciuki i której przekażą swoją sympatię. Tu właśnie tkwi sekret niedostępny dla braci Strause i Paula W.S. Andersona. Nazywa się bohater. Sebastian Pytel
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pierwsza część serii ''Obcy kontra Predator'' nie odniosła zamierzonego sukcesu. Film poniósł ogromną... czytaj więcej
Niedawno, kuśtykając o lasce i klekocząc sztuczną szczęką, narzekałem, jak to filmy o obcych i... czytaj więcej
Obcy i Predator są tak kultowi, że z pewnością zna ich każdy. Ważne jest jednak to, że te dwa potworki... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones