Recenzja filmu

Tropiciel (2007)
Marcus Nispel
Karl Urban
Jay Tavare

Masakra z udziałem Wikingów

Istnieje przekonanie, że miejsce zamieszkania oddaje to, jakim kto jest człowiekiem. Marcus Nispel powinien cieszyć się, że nie odnosi się to do twórczości filmowej, zwłaszcza w kontekście jego
Istnieje przekonanie, że miejsce zamieszkania oddaje to, jakim kto jest człowiekiem. Marcus Nispel powinien cieszyć się, że nie odnosi się to do twórczości filmowej, zwłaszcza w kontekście jego ostatniego filmu. "Tropiciel" to kolejny film twórcy "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną". Choć wydawać by się mogło, że poprzez tematykę czy klimat zbliżony będzie do takich choćby tytułów jak np. "Trzynasty wojownik", to jednak jest to tylko złudzenie, które twórca dobitnie rozwiewa w miarę trwania filmu. Chociaż brzmi to absurdalnie, filmowi bliżej do "Teksańskiej masakry" niż do jakiegokolwiek innego filmu, o "Trzynastym wojowniku" już nie wspominając. "Tropiciel" opowiada historię młodego wikinga Ducha (Karl Urban), który jako chłopiec zostaje zabrany na wyprawę łupieżczą do Ameryki. Los jednak sprawia, że wszyscy wikingowie giną w czasie wyprawy, a chłopiec jako jedyny ocalały trafia na wychowanie do plemienia Indian. Jako że historia lubi się powtarzać, po dziesięciu latach armia wikingów wraca, by dokończyć dzieła zniszczenia. Ku swej zgubie nie zdają sobie sprawy, że ich dawny rodak postanowił bronić swych nowych pobratymców. Film który zaprezentował nam Nispel ma niewątpliwie potencjał, jednak kończy się on po niecałych dwudziestu minutach, a "im dalej w las" tym bardziej okazuje się, że reżyserowi brakowało albo pomysłu, albo weny twórczej. Film to tylko krwawa masakra, jaką początkowo serwują wikingowie rdzennym Amerykanom, by potem dla odmiany samemu być dziesiątkowanym przez głównego bohatera. Brakuje tu nie tylko przemyślanego scenariusza, ale również zwyczajnie logiki. Główny bohater wychowany wśród Indian, nieznających miecza ani sposobu walki nim, wymachuje nim w iście profesjonalny sposób, zmniejszając przy tym drastycznie ilość "przybyszy z północy". Brak logiki to jednak nie jedyny minus filmu. Równie niekorzystne wrażenie robią sceny śmierci Indian, które reżyser na siłę stara się przedstawić w dramatyczny sposób. Jednak zamiast dramaturgi, mamy infantylną groteskowość, której apogeum jest scena przedstawiająca śmierć młodych i porywczych wojowników w wilczych dołach, notabene wykopanych przez głównego bohatera. Film odrobinę ratują dwa elementy. Ujęcia oraz efekty specjalne wraz z kostiumami. Wikingowie zostali przedstawieni w iście mroczny sposób, co jest też niemałą zasługą ich wodza granego przez Clancy Browna znanego głównie z roli Kurgana w "Nieśmiertelnym", ale również wymyślnych zbroi, które choć mają mało wspólnego z historią, to jednak rewelacyjnie pasują do klimatu filmu. Całkiem dobrze wypadają też sceny walki przedstawione z iście rzeźnicką delikatnością, nie mniej nie czynią one z filmu dzieła wybitnego, co najwyżej dobry, do obejrzenia z przyjaciółmi przy wieczornym piwie. Podsumowując: "Tropiciel" to film nie dla każdego, a wręcz nie dla większości. Znakomicie sprawdzi się jako rozrywka na domowej imprezie, ale jako wartościowy film plasuje się daleko w tyle. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że owe "dzieło" nie przyniosło producentom na tyle dużych wpływów finansowych, by doczekać się kontynuacji.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film Marcusa Nispela miał okazać się faworytem pośród premier roku. Zainteresowanie "Tropicielem" rosło... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones