Recenzja filmu

A właśnie, że tak! (2007)
Michael Lehmann
Diane Keaton
Mandy Moore

Matka zawsze wie lepiej

Michael Lehmann dał się porwać hollywoodzkiemu prądowi tworzenia łatwych, lekkich i przyjemnych komedyjek romantycznych. Filmy takie nie są skomplikowane ani zbyt kosztowne, a mają szeroką
Michael Lehmann dał się porwać hollywoodzkiemu prądowi tworzenia łatwych, lekkich i przyjemnych komedyjek romantycznych. Filmy takie nie są skomplikowane ani zbyt kosztowne, a mają szeroką widownię. Bo kto nie lubi cukierkowych opowieści ze szczęśliwym zakończeniem? Tym razem wtrącająca się we wszystko mamuśka Daphne (Diane Keaton) postanawia ułożyć życie swojej najmłodszej córce i znaleźć jej mężczyznę. Aby dopiąć swego, umieszcza ogłoszenie w Internecie. Zgłaszają się najrozmaitsi mężczyźni, jednak dopiero ostatni, ustatkowany pracoholik Jason (Tom Everett Scott) okazuje się tym idealnym. Daphne jest pewna, że z nim Milly (Mandy Moore) stworzy szczęśliwy dom. Całemu konkursowi na męża przygląda się jednak gitarzysta Johnny (Gabriel Macht), który też postanawia stanąć w szranki o Milly, mimo niechęci Daphne, która widzi w nim coś ze swojego małżonka, który uczynił ją nieszczęśliwą i zmarnował jej najpiękniejsze lata życia. W fabule filmu nie ma nic odkrywczego. Natrętne matki próbujące układać życie swoim dorosłym już córkom występują w prawie każdej komedii romantycznej, a we wszystkich mamy do czynienia z dwoma konkurentami. Tym razem obaj mają mniej więcej te same szanse, jednak to Johnny od pierwszej sceny zyskuje sympatię żeńskiej części widowni, wprost proporcjonalnie zyskując niechęć tej męskiej połowy. Dlaczego? Jest chodzącym ideałem, czarującym, romantycznym, naznaczonym przez życie nieudanym związkiem, samotnie wychowującym syna. Daphne woli mrukowatego biznesmana, bo przeczuwa, że kiedy minie okres szaleńczego zakochania, Johnny nie sprawdzi się w roli męża. Z którejkolwiek strony by patrzeć na ten film, fabuła jest oklepana, przewidywalna i irytująca. Najbardziej denerwuje Daphne. Diane Keaton stworzyła wspaniałą kreację, niezwykle wiarygodną, spełniającą zamysł reżyserki w 100%. Tym samym jednak nie wzbudziła sympatii widzów i miejscami uczyniła film trochę trudnym do zniesienia. Zbyt przerysowany i niepotrzebny był wątek jej choroby i konieczności zamieszkania u Milly. A erotyczny związek z Joe (Stephen Collins), ojcem Johnnego, wzbudził moje mieszane uczucia. Oprócz idealnego Johnnego mamy tutaj również idealne stosunki matka - córka. Ogólnie rzecz biorąc, jest więc różowo i landrynkowo, a tylko momentami komediowo, bo reżyser zdecydował się na wyeksponowanie wątków romantycznych, a nie komicznych, które mogłyby być siłą tego filmu. Ci, którzy lubią lekkie i przyjemne opowieści, na pewno się nie rozczarują, a ci którzy wiedzą, jak film się skończy, jeszcze zanim zaczną go oglądać, lepiej niech nawet nie zaczynają.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Komedie romantyczne, jak doskonale wiemy, rządzą się swoimi prawami, czy to będzie prawo do szczęśliwego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones