Recenzja filmu

Megamocny (2010)
Anna Apostolakis-Gluzińska
Tom McGrath
Will Ferrell
Brad Pitt

Megafrajda w trzech wymiarach

"Megamocny" to kolorowy zawrót głowy. Najmłodszych zachwyci prostymi, ale jakże skutecznymi efektami 3D.
Nareszcie w naszych kinach możemy oglądać film, w którym czuje się trzeci wymiar. Eksperymentowanie z głębią obrazu bywa fajne, ale nie oszukujmy się, skoro już kupujemy droższy bilet na seans 3D, to dlatego, że chcemy być zaskakiwani wyskakującymi z ekranu przedmiotami, że chcemy popiskiwać z radości, gdy bohaterowie są prawie na wyciągnięcie ręki. Twórcy "Megamocnego" doskonale te pragnienia rozumieją i, co ważniejsze, w 100% jej spełniają.

Kiedy zatem zasiądziecie wygodnie w kinowych fotelach i nałożycie mało twarzowe okulary, odetchnijcie głęboko, bo czeka was megafajowska wyprawa do Metrocity, gdzie "odwieczną" wojnę prowadzą lśniący bielą Metro Men i niezdrowo błękitny Megamocny. Obaj pochodzą z planet wciągniętych przez czarną dziurę. Uratowani przez zapobiegliwych rodziców wylądowali jako bobaski na Ziemi, gdzie los spłatał im pierwszego figla. Metro Men trafił do bogatej rodziny, uszczęśliwiając macierzyńsko niewyżytą panią domu. Megamocny trafi niestety do zakładu penitencjarnego, gdzie stał się pupilem zatwardziałych kryminalistów. Przez lata ciapowaty Megamocny raz za razem dostawał baty od Metro Mana. Ale pewnego dnia los uśmiechnął się do błękitnego złoczyńcy i Metro Man przeszedł do historii. Pozbawiony nemezis Megamocny szybko odkrywa smutną prawdę, że wraz ze stratą przeciwnika stracił sens życia. Werwę odzyskać może tylko, zyskując nowego wroga...

"Megamocny" to kolorowy zawrót głowy. Najmłodszych zachwyci prostymi, ale jakże skutecznymi efektami 3D. Co chwilę a to coś lata po ekranie, a to wyskakuje wprost na widzów. Bohaterowie są sympatyczni, a czarne charaktery są tak pocieszne, że trudno ich nie polubić. Akcja wciąż pędzi do przodu. Dzieciakom będzie zupełnie obojętne, że nie składa się to w logiczną całość, a starsi widzowie bez problemu to zignorują. Twórcy przygotowali bowiem sporo niespodzianek także dla dorosłych. W filmie aż roi się od odniesień do współczesnego świata, komiksowego kanonu i kultowych scen popkultury. Stąd na ścieżce dźwiękowej Guns N'Roses, AC/DC i Michael Jackson. Stąd na plakatach "No You Can't" parodiujący słynny plakat z kampanii prezydenckiej Baracka Obamy "Yes We Can". Stąd sceny z Megamocnym udającym Marlona Brando z pierwszego "Supermana".

Animacja Toma McGratha miała być uniwersalną rozrywką. To oznacza, że twórcom nie zależało na nowatorskiej fabule. Próżno szukać tu też głębokich myśli. Za to jako propozycja na weekend w rodzinnym gronie sprawdza się doskonale. A ponieważ taki był zamysł, można śmiało stwierdzić, że film DreamWorks Animation się udał.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones