Recenzja filmu

Outlander (2008)
Howard McCain
Jim Caviezel
Sophia Myles

Memento... Moorwen

James Caviezel odcisnął na swojej karierze ciągnące się za nim piętno odtwórcy roli Chrystusa w "Pasji" według Mela Gibsona. Wizerunek aktorski stworzony na tak głośnej produkcji potrafi odbić
James Caviezel odcisnął na swojej karierze ciągnące się za nim piętno odtwórcy roli Chrystusa w "Pasji" według Mela Gibsona. Wizerunek aktorski stworzony na tak głośnej produkcji potrafi odbić się na kontynuowanej karierze. W filmie "Outlander" również gra swoistego mesjasza, ale na zupełnie innym, znacznie niższym poziomie emocjonalnym. Piękny krajobraz norweskich fiordów przerywa smuga ognia awaryjnie lądującego statku kosmicznego. To właśnie główny bohater Kainan grany prze Jamesa Caviezela, uciekający przez galaktykę przed swoją mroczną przeszłością. Niedługo po wyruszeniu w dzicz nordyckich lodowców zostaje pojmany przez Wulfrica (Jack Huston) i oskarżony o zgładzenie jednej z lokalnych wiosek. Jak się okazuje, tytułowy cudzoziemiec nieświadomie zabrał ze sobą na statku największy koszmar swojego życia. Istota zwana Moorwenem odpowiedzialna była za ogram nieszczęść, jakie dotknęły Kainana przed przybyciem na ziemię. Ciąży na nim odpowiedzialność za każdą śmierć, jakiej dokonał stwór, wzmagając jedynie chęć zemsty. W nierównej walce zdobywa przychylność króla Rothgara (John Hurt), jego prawowitego następcy Wulfric oraz, aby osłodzić trudy wojowniczej ścieżki, rozkochuje w sobie piękną księżniczkę Freję graną przez Sophie Myles. Dane nam jest też oglądać Rona Perlmana jako tytanicznego Gunnara, niegdyś zagorzałego wroga, teraz sprzymierzeńca w walce z bestiami. W obrazie Howarda McCaina, nieznanego zbyt dobrze reżysera pojawia się dużo krwi, morderczych polowań oraz pięknych skandynawskich pejzaży, paradoksalnie kręconych między innymi w Kanadzie. Caviezelowi widocznie ciężko jest się oderwać od roli zbawcy. Przybysz z nieba mający na celu zniszczenie diabelskiego pomiotu i ocalenie ludności - przypomina wam to coś? Jednakże w tym wypadku nie stworzył kreacji specjalnie wybitnej, a jedynie postać nieco splątaną emocjonalnie. Mściciel, samotnik, wybawca czy choćby zimny żołnierz to niektóre fabularne przedstawienia tytułowego bohatera zbite w jedną splątaną osobowość. Reszta obsady też się nie spisała, wyjątkiem jest tylko Perlman, którego postać choć epizodyczna, ciągle brudna i barbarzyńska jest w całości do kupienia. Reżyseria pozostawia sporo do rzeczenia. Sceny walk pokazane w migawkach irytują, a zubożenia bogatej kultury wikingów nie da się tak porostu wybaczyć. Ciężko nie wspomnieć tu o scenie zabicia niedźwiedzia wyglądającej  rodem jak z niskobudżetowego horroru z lat 70-tych. Bardzo dobrze za to prezentuje się mroczny Moorwen. Momentami wyglądający jak Balrog jest przyzwoicie aminowany, robi całkiem spore wrażenie i bez problemy mógłby kandyzować do listy najciekawszych potworów kinowej historii. W ogólnym rozrachunku film wypada nad wyraz średnio. Nie ma w sobie nic szczególnego, co mogłoby zostawić wrażenia, pozostając tylko prostym niewyrachowanym kinem akcji. Można go polecić każdemu, ale spodoba się tylko tym, którzy nie będą od niego zbyt wiele wymagać, a będą się zachwycać głównie prostymi uciechami. Choć dziś poprzeczka ustawiona jest wysoko, pamiętajmy również o niewynoszonych na ołtarze produkcjach, które na co dzień dostarczają nam krzepkiej nieskomplikowanej radości.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones