Recenzja filmu

Rzeź (2011)
Roman Polański
Jodie Foster
Kate Winslet

Mieszkańcy

W pierwszym ujęciu obserwujemy z oddali grupę bawiących się chłopców. Po chwili dwóch z nich ma na pewien temat wyraźnie odmienne zdanie, czego domyślamy się z gestów, mimiki i ruchów warg. Sfera
W pierwszym ujęciu obserwujemy z oddali grupę bawiących się chłopców. Po chwili dwóch z nich ma na pewien temat wyraźnie odmienne zdanie, czego domyślamy się z gestów, mimiki i ruchów warg. Sfera werbalna szybko przemija, a ostatecznym argumentem w konflikcie staje się leżący nieopodal kij. Kawałem drewna trafił do celu na tyle wyraźnie, że rodzice obu biorących udział w incydencie chłopców spotykają się, by wspólnie ustalić wersję wydarzeń.

Początkowa zgodność i wzajemne uprzejmości z biegiem czasu przeradzają się w otwarty konflikt z użyciem wszelakiego arsenału… lingwistycznego. To od rozbieżności językowej między "uzbrojeniem" a "trzymaniem" zaczyna się rzeź, która z nomenklaturą horroru nie ma nic wspólnego, a na ekranie rozpłatana jest jedynie mentalność mieszczan klasy średniej. Ci, jak wiadomo "w strasznych mieszkaniach strasznie mieszkają" – lądujemy więc w takowym na Manhattanie, gdzie akcja filmu (z niewielkim, przestrzennym interludium) już pozostanie. Miejsce ma znaczenie, bowiem dramaturgia i dynamika opowieści złożona została na karb czwórki aktorów (Foster, Reilly, Waltz, Winslet). A że aktorzy kalibru najwyższego, to i spektakl wypala z całą mocą. Mieszczanie co i rusz podkreślają miałkość zwady swoich potomków i ich niedojrzałość, lecz wystarczą im drobinki słów, by uznać się urażonymi, w odwecie wbić drzazgę, szukać i drążyć wady interlokutora. Gdy temperatura złośliwości jest odpowiednia, na scenie pojawia się magiczny rekwizyt – szkocka. Fakt faktem, alkohol wylewności służy, ale w przeciwieństwie do "strachu przed Virginią Woolf", wzmacnia ostrze satyry i ciętość humoru autorów scenariusza (Roman Polański wespół z Yasminą Rezą). Maski zdejmują się same, pozy opadają z hukiem, a chęć słownego dowalenia drugiej osobie w końcu zaczyna lśnić pełnym blaskiem. Bohaterowie nawzajem wytykają sobie fałsz, obłudę, cynizm, bezwzględność i czułość barbarzyńcy; rzucają w siebie seriami potoczystych oskarżeń schodząc od cech charakteru i wrażliwości we współżyciu międzyludzkim do różnic między kobietą a mężczyzną. Wszystkie chwyty dozwolone, słowem klasa średnia w całej okazałości – bez dystansu do siebie, pełna resentymentów i szczera tylko po pijaku. Warstwa cywilizacyjna, którą cała czwórka tak chętnie początkowo się osłaniała, wraz z działaniem szkockiej zmniejszyła się niepomiernie. Cóż, już Freud mawiał, że kultura to źródło cierpień.  

W ostatnim ujęciu powracamy do dwóch chłopców. Uśmiechają się i wpatrują w wyświetlacz telefonu. Podczas gdy tak zwani dorośli przetrząsali swoje przywary, oni po prostu zrobili, co należało.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Nasz syn został bestialsko napadnięty przez kolegę ze szkoły i uderzony patykiem w twarz, co... czytaj więcej
Roman Polański z pewnością jest twórcą budzącym niemałe kontrowersje. Spora w tym jednak zasługa jego... czytaj więcej
Z racji, że w szkole byłem dzieckiem wyjątkowo skłonnym do bójek, dobrze wiem, że spotkania rodziców w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones