Recenzja filmu

Jackie (2016)
Pablo Larraín
Natalie Portman
Peter Sarsgaard

Monodram w cieniu tragedii

Brak tu "wielkiej" historii. Zamiast tego Pablo Larrain serwuje nam opowieść o cierpieniu przedwcześnie owdowiałej żony i matki osieroconych dzieci. To jej ból, rozterki, desperacja i
Liczba wartych zekranizowania historii wybitnych, popularnych lub kontrowersyjnych osób zdaje się być nieskończona. Do grona amerykańskich produkcji biograficznych wciąż i wciąż dołączają nowe. Jedną z wielu produkcji tego gatunku, które w ostatnim czasie zagościły na ekranach kin jest „Jackie”. Reżyser, pragnąc jednak uniknąć przerysowania i gloryfikacji, tak częstych dla produkcji z tego gatunku wprowadza swój twór na zupełnie inne tory, dzięki czemu już od pierwszych minut staje się jasne, jak odmiennym i dalekim od schematu jest film Pablo Larraina.

Fabuła prezentuje wydarzenia związane z nagłą śmiercią prezydenta USA Johna Kennedy’ego oraz przygotowaniami do jego pogrzebu, ukazanymi z perspektywy żony prezydenta – Jacqueline (Natalie Portman), wypytywanej przez dociekliwego reportera (Billy Crudup) o jej własną wizję tragedii i męża. Akcja rozgrywa się na kilku równoległych płaszczyznach, które przeplatają się ze sobą w nieco chaotyczny, lecz zarazem klarowny sposób. Spoiwem łączącym wszystkie poziomu narracji jest bowiem postać Jackie. Zastrzelony Kennedy, obecny jedynie w kilku scenach, wyraźnie ustępuje miejsca swej żonie. Brak tu również "wielkiej" historii. Zamiast tego Pablo Larrain serwuje nam opowieść o cierpieniu przedwcześnie owdowiałej żony i matki osieroconych dzieci. To jej ból, rozterki, desperacja i rozczarowanie dominują niemalże w każdym ujęciu. "Jackie" to spektakl rozgrywający się w cieniu tragedii, która wciąż wzbudza ogromne emocje i kładzie się cieniem na życiu bohaterki. Spektakl jednego aktora, a właściwie jednej aktorki. Za sprawą solidnej pracy kamery, kreującej poprzez lekko przyprószone, "pokolorowane" retro-zdjęcia Stephane'a Fontaine'a nieustannie towarzyszy głównej bohaterce, śledząc jej ruchy lub obserwując świat z jej perspektywy.

Jednak to nie stylowe ujęcia, ani też nasycona nastrojem niepokoju, specyficzna muzyka autorstwa Mici Levi stanowią największy atut filmu. Jest nim natomiast, bez żadnych wątpliwości Natalie Portman. Wykazując się ogromnym profesjonalizmem i dojrzałością z dokładnością, ale i wyczuciem, bez sztucznej egzaltacji odmalowała postać nieprzeciętnej kobiety. W doskonały sposób udało jej się odwzorować skomplikowaną, o różnych obliczach naturę Jackie. Kobiety zarazem silnej, jak i zdecydowanej, uśmiechniętej dla kamer chłodnej dla otoczenia. Roztrzęsionej tuż po zamachu i upartej w staraniach o pełen przepychu pochówek dla jej męża. Każdy element bogatej osobowości pani Kennedy ukazała wiarygodnie. Nieustannie przyciąga wzrok i umiejętnie łączy w całość pełną kontrastów osobowość Pierwszej Damy, nadając swej kreacji spójność, dzięki której jest tak bardzo przekonująca.

"Jackie" nie jest filmem ani porywającym, ani nudnym. Dzięki ciekawej koncepcji konstrukcji fabularnej, stylowych zdjęciach i odpowiednio dobranej muzyce zwraca uwagę oryginalnością. Oszczędność środków przekłada się jednak na oszczędność emocji, co sprawia, że trudno przeżywać ból i udręki razem z bohaterami, choć łatwo docenić kunszt i dobry gust twórców. Ostatecznie jednak, nie realizacja techniczna, muzyka czy reżyseria, lecz wybitna rola Natalie Portman czynią ten film wartym obejrzenia.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jacqueline Kennedy Onassis – do 22 listopada 1963 roku ikona mody i jedna z najpopularniejszych kobiet w... czytaj więcej
Z biografiami wielkich ludzi na dużym ekranie zwykle jest następujący problem. Twórcy często chcą w... czytaj więcej
Zwiastun nie sugerował, że w filmie zobaczymy wartką akcję skupiającą się wokół dnia zamachu na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones