Recenzja wyd. DVD filmu

Andriej Rublow (1966)
Andriej Tarkowski
Anatoli Solonitsyn
Ivan Lapikov

Monument, fresk, katharsis

Ze wstydem wyznam, że do Tarkowskiego podchodziłem jak do jeża. Pogrążę się jeszcze bardziej w autokrytycznym wyznaniu i powiem, że nie mogło mi się pomieścić w głowie, aby w ZSRR ktoś był w
Ze wstydem wyznam, że do Tarkowskiego podchodziłem jak do jeża. Pogrążę się jeszcze bardziej w autokrytycznym wyznaniu i powiem, że nie mogło mi się pomieścić w głowie, aby w ZSRR ktoś był w stanie realizować dzieła nie zgwałcone mniej lub bardziej przez panującą ideologię. Z nieufnością zabrałem się więc do "Solaris" i do "Dziecka wojny", czekając tylko na moment, kiedy w oczy zajrzy mi dobroduszna twarz wuja Józefa. Nie zajrzała. Co więcej uzmysłowiłem sobie, że ideologizacja to kategoria bynajmniej nie zarezerwowana dla patologicznych wyjątków (systemy totalitarne) - dzisiaj z tym problemem także musimy się borykać. I to w rzekomo wolnym świecie. Można się teraz zapytać, po co poczyniłem ten na poły asekuracyjny, na poły autobiograficzny wstęp? Przyznaję się bez bicia, że towarzyszyła mi chęć wyniesienia "Andrieja Rublowa" na piedestał poprzez przeciwstawienie go warunkom w jakich powstał. Sęk w tym, że jest to nie tylko obraz który nie mieści się w ramach jakiejkolwiek ideologii, mało tego, jego nie powinno dotyczyć nawet klasyfikowanie: "zideologizowany" - "nie zideologizowany". To jest duchowa strawa i doświadczenie estetycznej przyjemności albo właściwie rzecz biorąc: wzniosłości. Tak, wzniosłości. Mea culpa.

Andriej Rublow (w tę rolę wcielił się rewelacyjny Anatoli Solonitsyn) był rosyjskim mnichem (świętym w Prawosławiu) i nade wszystko wybitnym twórcą ikon - artystą. Przyszło mu żyć na przełomie wieków XIV i XV, a więc w czasach niezwykle burzliwych i obfitujących w krwawe wydarzenia. Wraz z Rublowem będziemy świadkami walk pomiędzy książętami, najazdów tatarskich i pogańskich obrzędów. Oczywiście obrazy przeszłości nie pełnią wyłącznie funkcji historycznej w dziele Tarkowskiego. Przede wszystkim są punktem odniesienia dla duchowej i artystycznej ewolucji głównego bohatera. To jest oś wokół której rozwija się fabuła filmu. W jej orbicie znajdują się także losy innych mnichów: Kiryła (Ivan Lapikov) i Daniła (Nikolai Grinko).

Celowo zasugerowałem, że Rublow był świadkiem licznych wydarzeń. Był bowiem często w ich centrum, ale zawsze w pozycji biernej, kontemplatywnej, aż do momentu krwawej rzezi w cerkwi, kiedy to doszło do bezpośredniej konfrontacji mnicha z bestialstwem Tatarów i wielkiego księcia (Yuriy Nazarov). Konsekwencją tego było wieloletnie milczenie, także w wymiarze artystycznym. Ta pasywność bohatera w połączeniu z dynamiką tła historycznego i społecznego mogłaby sugerować, że jego rola w filmie jest niewielka. Jest jednak zupełnie przeciwnie i bynajmniej powodem tego nie jest ucieczka w pejzaże mentalne. Jest coś w dziele Tarkowskiego, co każe nam widzieć ukazaną brutalną rzeczywistość przez pryzmat wrażliwej jednostki, jaką był Andriej Rublow. Czujemy, że ten świat nie istnieje w oderwaniu od niego, ale poddawany jest nieustannej próbie zrozumienia, samookreślenia  i znalezienia miejsca dla siebie i swojej sztuki. Może to właśnie opór głównego bohatera i pokazywana nam próba przezwyciężenia bariery między brutalnością świata a życiem wewnętrznym angażują widza bardziej, doprowadzają do pytań i pozwalają skoncentrować uwagę na rozwoju duchowym i artystycznym Rublowa?

Nie byłoby tych pytań i magii, gdyby nie formalne mistrzostwo Tarkowskiego. To jest ten aspekt arcydzieła, który trudno opisać, bowiem piękno wizualnej strony "Andrieja Rublowa" jest nieprzekładalne na język słów. Perfekcja z jaką niektóre sceny ulegają dynamizacji, inne monumentalizacji, a inne poetyzacji; perfekcja z jaką kamera opisuje człowieka, wydobywa go na wierzch, by innym razem ulokować go w dalszym planie - to wszystko pochłania widza. Jakże trudno jest nakręcić dzieło historyczne i jakże trudno oddać ducha tak odległej epoki! Jak łatwo popaść w takiej sytuacji w kicz i przerost formy nad treścią. Ale nie w "Andrieju Rublowie". Po obejrzeniu - a właściwie już w trakcie seansu - cisnęło mi się na usta jedno słowo: fresk. Monumentalny, piękny fresk. Nie byłoby tego, a na pewno nie byłby on tak wspaniały, gdyby nie muzyka Wiaczesława Ovchinnikowa. Koresponduje z mistyczną aurą filmu, a mówiąc ściślej współtworzy ją, wydobywając z jeszcze większą mocą piękno "Andrieja Rublowa". Z przyjemnością odsłuchuję samej ścieżki dźwiękowej do arcydzieła Tarkowskiego. Jest to muzyka która prowadzi nas w rejony zupełnie nieznane prozie dnia codziennego.

"Andrieja Rublowa" nie ogląda się łatwo. To przejście w mistyczny świat wymaga od odbiorcy wysiłku i poświęcenia. Nie łatwo jest przenieść się z płaszczyzny codziennych doznań w sferę ducha. Zdjęcia pochłaniają, ale trzygodzinny film jest w stanie wyczerpać. Mimo to pozostawia wrażenie, którego nie sposób zatrzeć. Mnie doprowadziło to do kolejnego seansu już w następnym dniu, a i teraz, gdy myślę o arcydziele Tarkowskiego, czuję ogromną pokusę kolejnej podróży wraz z Rublowem. Mam wrażenie - może na wyrost - że na podobieństwo głównego bohatera, szukamy siebie podczas oglądania tego filmu i że istnieje chyba jakaś chęć doświadczenia pełni człowieczeństwa albo przynajmniej jego pierwiastków w kontakcie z utworem rosyjskiego reżysera. "Andriej Rublow" daje tę możliwość jak mało który inny film. To jest ten rodzaj dzieła, do którego można wracać bez końca.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
We wstępie warto byłoby poruszyć temat, dlaczego wybrałem akurat ten film, co mnie pociągnęło w jego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones