Recenzja filmu

Tam i z powrotem (2001)
Wojciech Wójcik
Janusz Gajos
Jan Frycz

Moralna poprawność

Peerelowskie realia powracają w polskim kinie bezustannie. Bez wątpienia jesteśmy narodem naznaczonym mocnym piętnem socjalizmu, kwitnącego przez prawie 50 lat. Te pół wieku klęski prześladować
Peerelowskie realia powracają w polskim kinie bezustannie. Bez wątpienia jesteśmy narodem naznaczonym mocnym piętnem socjalizmu, kwitnącego przez prawie 50 lat. Te pół wieku klęski prześladować nas będzie jeszcze długo, na tyle silnie, dopóki żyją ludzie, którzy tamtą rzeczywistość tworzyli, i ci, którzy byli jej ofiarami. Kiedyś pewnie czasy te powracać będą w sposób, w jaki dziś oglądamy kino z cyklu "płaszcza i szpady". Dopóki jednak echa przeszłości są wciąż żywe, warto o nich przypominać, ciężko bowiem zrozumieć dzisiejszą Polskę bez wiedzy o tamtych czasach. Trudno jednak trafić do młodej widowni, licząc na to, że zainteresuje ich kontekst polityczny. Ważne jest opowiadanie historii przez pryzmat zwykłego człowieka, który jej doświadczał. Codzienne życie najbardziej oddaje klimat czasów, w których żyją bohaterowie. Rozumie to dobrze Wojciech Wójcik, reżyser "Tam i z powrotem", który w swoim filmie przedstawił nam Polskę lat 60-tych jako historię garstki osób. Wystarczająco realnie, byśmy odczuli jak bardzo szczególne i trudne to były czasy. Bohaterem filmu jest wybitny chirurg łódzkiego szpitala, Andrzej Hoffman (Janusz Gajos). Jego marzeniem jest wyjechać do Wielkiej Brytanii, gdzie czekają na niego żona i córka. Niestety, na drodze ku wolności staje jego AK-owska przeszłość - władze odrzucają jego kolejne petycje o wydanie paszportu, a codzienne wizyty składa mu funkcjonariusz UB (Olaf Lubaszenko), namawiający do współpracy. Pewnego dnia w szpitalu lekarz spotyka dawnego kolegę z partyzantki, Piotra (Jan Frycz), który namawia go na napad na bank i zdobycie pieniędzy na ucieczkę z kraju. Mimo dokładnych przygotowań nie wszystko idzie po myśli przyjaciół i podczas napadu ranny zostaje jeden z ochroniarzy. Trafia on na stół operacyjny Hoffmana, który staje przed największym dylematem moralnym: czy uratować ludzkie życie i zostać rozpoznanym, skazując się na pewne więzienie, czy pozwolić umrzeć świadkowi i odzyskać upragnioną wolność... Niełatwy to wybór, tym bardziej, że znane są jego konsekwencje. Przyznam jednak, że zakończenie historii to już efekt wyraźnie naciąganej moralności, przypominającej trochę politycznie i etycznie poprawne filmy hollywoodzkie. Postać lekarza urosła tu do rangi prawdziwego bohatera, niemalże nierealnego idealisty. Jednak nie sam ostateczny wybór jest tu najważniejszy. Istotą filmu jest bowiem dylemat, jest to opowieść o wyborach, mających wpływ na całe życie. W ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej były to decyzje jeszcze trudniejsze, bowiem rzeczywistość stawiała zbyt wielkie ograniczenia. Główne postacie - Andrzej i Piotr, to ludzie skłóceni ze światem, w którym żyją, obydwaj są przez niego upokorzeni. Andrzej, mimo iż znakomity lekarz, poświęcający się dla swoich pacjentów, nie znajduje spokoju i wynagrodzenia za swój trud, nękany jeszcze paradoksalnie przez swą chlubną (patrząc z perspektywy czasu) przeszłość. Piotr, artysta, niedoceniony malarz, pragnie twórczej swobody. Jego także prześladują AK-owskie doświadczenia. W żaden sposób nie mogą legalną drogą ominąć swojej przeszłości, co pcha ich na drogę prowadzącą do targnięcia na życie niewinnego człowieka. Nie wyobrażam sobie lepszych odtwórców głównych ról - Gajos jest znakomity jako skromny lekarz, gnębiony tęsknotą za rodziną, która skłania go ostatecznie do działań zupełnie niezgodnych z jego sumieniem. Napięcie, które przeżywa odczuwamy niemalże tak silnie jak on sam. To tylko potwierdza profesjonalizm jednego z najlepszych polskich aktorów, do których niewątpliwie zalicza się Gajos. Niewiele ustępuje mu też Frycz, zapatrzony w siebie, niezrozumiany przez świat artysta, który dla wolności zdolny jest poświęcić wszystko, łącznie ze swoją moralnością. Ciekawy to duet, sprawiający, że jesteśmy świadkami prawdziwej walki charakterów, podsycanej jeszcze przez knującego i węszącego wciąż UBeka, Niewczasa, znakomicie sportretowanego przez Lubaszenkę. Znając twórczość Wójcika, głównie z serialu "Ekstradycja", mocno zadziwił mnie ten spokojny i głęboko wzruszający film. Reżyser udowodnił, że świetnie sprawdza się nie tylko jako reżyser kina akcji, ale też potrafi stworzyć kino ambitne. Przy pomocy znakomitych aktorów nakręcił dobry film, jakiego w Polsce dawno już nie oglądaliśmy. Mimo pewnych mocno przesadzonych idealistycznie scen polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones