Recenzja filmu

Kapitan Phillips (2013)
Paul Greengrass
Tom Hanks
Barkhad Abdi

Na oceanie inteligentnej rozrywki

Reżyseria, scenariusz i zdjęcia to nie jedyne atuty filmu. Zachwyt budzi też odtwórca tytułowej roli Tom Hanks. Nie wyobrażam sobie nadchodzącej ceremonii oscarowej bez jego nazwiska na liście
To niewiarygodne. Paul Greengrass mimo bogatego dorobku filmowego wciąż nie zanotował żadnej  klapy. Czyste konto zachowa także po premierze "Kapitana Phillipsa". Jest to bowiem jedno z najlepszych jego reżyserskich dokonań. Niemal równie udane co "Lot 93", za który był nominowany do Oscara.



"Kapitan Phillips" inspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami, które rozegrały się na Oceanie Indyjskim niedaleko wybrzeży wschodniej Afryki. Potężny statek towarowy został zaatakowany przez piratów. Atak okazał się skuteczny. Załoga zdołała się ukryć, a kapitan i kilku jego oficerów zostali schwytani przez piratów i trzymani jako zakładnicy. Atakujący zażądali wielomilionowego okupu. Na ratunek porwanym ruszyła jednostka marynarki amerykańskiej...

"Kapitan Phillips" przywodzi na myśl "Wroga numer jeden". Podobnie jak tamten film, tak i ten koncentruje się na ukazaniu całej sekwencji zdarzeń, od tego, jak doszło do porwania, po jego finał. Jednak dzieło Greengrassa wykorzystuje więcej odcieni szarości niż Kathryn Bigelow. W "Kapitanie Phillipsie" nie ma prostego podziału na dobrych marynarzy i złych piratów. Greengrass ukazuje ich wszystkich jako ofiary bezdusznego systemu. Już pierwsze sceny dobitnie to pokazują. Widzimy w nich dwóch głównych bohaterów przygotowujących się do kolejnego zadania: Phillips wyrusza do Jemenu objąć dowództwo statku, dokonuje przeglądu załadunku i załogi przed wyruszeniem w morze, zaś Muse przygotowuje sprzęt i ludzi do akcji pirackiej. Dla obu jest to praca. I jeden, i drugi ma nad sobą przełożonych w postaci wielkich koncernów i watażków plemiennych, którzy z daleka kierują wszystkim, nie brudząc sobie rąk, a po wszystkim zgarniają większość kasy. Phillips i jego załoga, Muse i jego kamraci próbują utrzymać się na powierzchni systemu, który jawnie ich wykorzystuje.



Czytając powyższe zdania, może się wydawać, że "Kapitan Phillips" jest dusznym dramatem społecznym. Nic bardziej mylnego. Reżyser korzysta tu ze swojego sprawdzonego repertuaru chwytów, które sprawiają, że obraz ogląda się z wypiekami na twarzy. Zdjęcia kręcone z ręki dają wrażenie bardzo bliskiego obcowania z bohaterami, bycia w samym środku wydarzeń. Równoważą je znakomite panoramy dające oddech. W ten sposób "Kapitan Phillips" staje się znakomitą rozrywką z bardzo inteligentnie poprowadzoną fabułą.

Reżyseria, scenariusz i zdjęcia to nie jedyne atuty filmu. Zachwyt budzi też odtwórca tytułowej roli Tom Hanks. Nie wyobrażam sobie nadchodzącej ceremonii oscarowej bez jego nazwiska na liście nominowanych do statuetki za rolę pierwszoplanową. Być może od dekady Hanks nie stworzył tak wspaniałej i dojrzałej roli. To, co pokazuje w ostatnich scenach, jest absolutnym aktorskim majstersztykiem. To przyjemność móc oglądać mistrza w szczytowej formie.

"Kapitan Phillips" to lektura obowiązkowa dla każdego prawdziwego kinomana.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja może zawierać drobne spoilery! "Kapitan Phillips" to kolejny udany film w dorobku niezwykle... czytaj więcej
Wielka fabryka filmów, jaką jest Hollywood, wydając wielkie pieniądze na poszczególne filmy, od czasu do... czytaj więcej
Uwaga! Recenzja zawiera drobne spoilery. Filmów o piratach było już wiele. Chociażby zabawni "Piraci"... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones