Recenzja filmu

Kwaidan, czyli opowieści niesamowite (1964)
Masaki Kobayashi
Michiyo Aratama
Misako Watanabe

Na ratunek japońskiej kulturze

Masaki Kobayashi niezbyt często stawał za kamerą, aby stworzyć film. Jednak każde jego dzieło zachwycało publiczność, zwłaszcza od strony wizualnej. Tak jest i tym razem. Powstała długa,
Masaki Kobayashi niezbyt często stawał za kamerą, aby stworzyć film. Jednak każde jego dzieło zachwycało publiczność, zwłaszcza od strony wizualnej. Tak jest i tym razem. Powstała długa, oniryczna opowieść o średniowiecznych japońskich podaniach ludowych. Zaklasyfikowanie tego filmu jako horroru może budzić niezrozumienie u widza, ponieważ bliżej mu do baśni w stylu braci Grimm niż klasycznej opowieści o duchach i upiorach. Cztery nowele składają się na trzygodzinną opowieść. Inspiracją była książka Lafcadio Hearna „Kwaidan, czyli opowieści niesamowite”. Ten amerykański pisarz irlandzkiego pochodzenia przybył do Japonii w XIX wieku i zachwycił się miejscową kulturą. Chcąc ocalić od zapomnienia legendy i podania starej Japonii, które w owym czasie stanowiły powód do wstydu dla dążącego ku nowoczesności Kraju Kwitnącej Wiśni, spisał zasłyszane opowieści. Po czternastoletnim pobycie w tym kraju umierał jako Koizumi Yakumo i narodowy pisarz. Jego „Kaidan” określono tak japońskim jak klasyczne haiku. Kobayashi wybrał cztery nowele ze zbioru opowiadań, aby odmalować na ekranie starą Japonią i uniwersalne zachowania ludzkie. Pierwsza nowela opowiada o ambitnym samuraju (Rentaro Mikuni), który pragnąc lepszego życia, porzuca pierwszą, kochającą, ale biedną żonę (Michiyo Aratama) i poślubia majętną, zepsutą damę (Misako Watanabe). Późno dostrzega, że sprzeniewierzył się wiernej miłości. Kolejna nowela przedstawia losy młodego zbieracza drewna (Tatsuya Nakadai), który pewnej mroźnej nocy wraz z przyjacielem, starym Mosaku, spotyka tajemniczą i niebezpieczną damę śniegu Yuki (Keiko Kishi). Daje on słowo upiorowi, że nikomu nie wyjawi okoliczności śmierci Mosaku. Jednak, czy wiele lat później wiodąc szczęśliwe życie, dotrzyma obietnicy milczenia? Bohaterem trzeciej opowieści jest niewidomy mnich Hoichi (Katsuo Nakamura). Zwiedziony przez duchy wojowników, swoim śpiewem sławi wielką bitwę morską Dan-no-ura. Ostatnia nowela kreśli losy samuraja, który w swoim odbiciu w tafli wody widzi obcą twarz. Spokojnie, nieśpiesznie opowiedziane historie pozwalają sycić oczy barwną scenografią. Daleki plan został pomalowany ręcznie w fantazyjne wzory, przedstawiające umowne słońce, księżyc i obłoki. Ten zabieg podkreśla teatralność filmu. Pozostaje wrażenie, że postacie poruszają się w zamkniętej przestrzeni, niczym zamknięte w pudełku marionetki zręcznie ożywione przez reżysera. Ekspresja i mimika aktorów oraz ich wyważone gesty pięknie budują nastrój. Żaden ruch nie jest zbędny i każdy ma swój cel. Strona wizualna jest tą najmocniejszą, zastosowana gra świateł i barwy kompozycji po prostu zachwycają. Od strony dźwiękowej film również zachwyca. Pieśni mnichów, dźwięki bitwy, tętent końskich kopyt, a nawet odgłosy łamania suchych gałęzi świetnie budują nastrój. Jednak statyczne ujęcia i powolna narracja mogą widzów nieprzywykłych do tego typu obrazów znużyć. Co jedni uznają za wadę, inni poczytają jako wielką zaletę. Jeżeli lubisz baśnie, polecam Ci gorąco to japońskie, magiczne, ruchome malowidło.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones