Recenzja filmu

Czeski sen (2004)
Vít Klusák
Filip Remunda
Vít Klusák
Filip Remunda

Największy wkręt w historii

Zdarzało już się, że jakiś cwaniak próbował sprzedawać naiwnym turystom londyńskiego Big Bena. Zdarzało się, że warszawiacy naciągali turystów na zakup Placu Konstytucji albo Kolumny Zygmunta.
Zdarzało już się, że jakiś cwaniak próbował sprzedawać naiwnym turystom londyńskiego Big Bena. Zdarzało się, że warszawiacy naciągali turystów na zakup Placu Konstytucji albo Kolumny Zygmunta. Notorycznie się zdarza, że na imprezach ktoś robi coś niewyobrażalnie głupiego tylko dlatego, że jego najlepszy kumpel go do tego namówił. W Czechach zdarzyło się coś podobnego, tylko o zasięgu obejmującym nie jednego, dwóch czy nawet 20 ludzi. Vít Klusák i Filip Remunda w ramach pracy dyplomowej w szkole filmowej postanowili zrobić dokument o tym, jak udało im się wkręcić 10 milionów ludzi. Pewnego dnia w Pradze pojawiają setki jaskrawych, rzucających się w oczy plakatów z napisami "Nie idź tam!", "Nie kupuj tam!" itp. Po kilku dniach pojawiają się reklamówki w telewizji oraz ulotki w skrzynkach pocztowych. Zbliża się otwarcie nowego supermarketu. Czeski Sen, bo tak się nazywa nowy mall, kusi niewiarygodnie niskimi cenami oraz nieprzeciętnie agresywną reklamą. Problem w tym, że tak naprawdę nie ma żadnego sklepu, jedynie plandeka oraz ogromna kampania marketingowa. I po co to wszystko? Po to, żeby sprowokować do myślenia. Na każdym kroku jesteśmy atakowani reklamami ubrań, w których będziemy się czuć jak bogowie, maseł, które robią z naszych gąb niebo, piw, które piją tylko orły czy mazideł z proteinami kaszmiru, choć tak naprawdę coś takiego nie istnieje. Dwaj niedoszli adepci czeskiej szkoły filmowej postanowili zrobić film unaoczniający chory konsumpcjonizm, mechanizmy działania reklamy oraz naiwność potencjalnych konsumentów i trzeba przyznać, że doskonale im to wyszło. "Czeski sen" skłania do innego spojrzenia na zjawisko reklamy, po wyjściu z kina ciężko jest przejść obojętnie obok jakiegokolwiek bilboardu, nie zadając sobie kilku pytań odnośnie jego powstawania oraz celu. Vít Klusák i Filip Remunda zmuszają do zastanowienia się nad faktyczną potrzebą uczestniczenia w konsumpcjonizmie. Niestety niedoświadczenie sprawiło, że trochę się zagalopowali w doszukiwaniu się fałszu dookoła, bo wpadli w swego rodzaju spiralę zakłamania, która ich zżarła dokładnie w taki sposób, w jaki reklama hipermarketu Czeski sen przyciągnęła ludzi na jego otwarcie. Ponadto młodzi filmowcy zbyt poważnie podeszli do tematu. Bardzo wyraźnie widać to w scenie biegu do plandeki, która mimo całego swego tragizmu jest wprost przekomiczna. Sporo wątpliwości budzi również aspekt moralny takiego przedsięwzięcia - twórcy balansują bowiem na granicy pomiędzy pokazywaniem wyścigu szczurów a żerowaniem na chęci zaoszczędzenia biedniejszych ludzi. "Czeski sen" miał być pracą zaliczeniową do szkoły filmowej i obaj filmowcy bez wątpienia zaliczyli egzamin. Pomimo wielu wątpliwości moralnych, błędów logicznych oraz niedoskonałości warsztatowej warto obejrzeć produkcję Víta Klusáka i Filipa Remundy. "Czeski sen" prowokuje do myślenia i zadania sobie wielu pytań: czy tytuł mógłby brzmieć "Polski sen"? Czy sam jestem lepszy od tej dzikiej tłuszczy ścigającej się o aparat? I chyba najważniejsze: czy poszedłbym na otwarcie?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jest rok 2003. Jedziemy ulicami Pragi. Widzimy setki billboardów, które reklamują... sami jeszcze nie... czytaj więcej
Od pewnego czasu zastanawiam się, czy ktoś w połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy w Polsce powstawały... czytaj więcej
Film Filipa Remundy i Vita Klusáka opisuje niezwykłe przedsięwzięcie, które polegało na otwarciu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones