Narodziny potwora

Sukces <a href="http://milczenie.owiec.filmweb.pl/" class="n"><b>"Milczenia owiec"</b></a> sprawił, że Hannibal Lecter z powieściowego bohatera stał się ikoną kina i jednym z najpopularniejszych
Sukces "Milczenia owiec" sprawił, że Hannibal Lecter z powieściowego bohatera stał się ikoną kina i jednym z najpopularniejszych - obok Lorda Vadera - czarnych charakterów. W kolejnych latach słynny kanibal powracał na duży ekran w filmach "Hannibal" oraz "Czerwony smok" i choć żaden z nich powtórzył już artystycznego sukcesu dzieła Jonathana Demme'a to zarobiły wystarczająco dużo pieniędzy by Thomas Harris - twórca postaci Lectera - jeszcze raz powrócił do swojego najsłynniejszego bohatera i opowiedział o tragicznych wydarzeniach z jego młodości. Akcja filmu - do którego Harris napisał również scenariusz - rozpoczyna się w 1944 roku na ogarniętej wojną Litwie. Hannibal w dramatycznych okolicznościach traci całą rodzinę i 8 lat później odnajdujemy go w sowieckim sierocińcu zorganizowanym w zamku, który jeszcze nie tak dawno należał do jego rodziców. Po kolejnej awanturze z jednym z opiekunów Lecter ucieka i po długiej wędrówce dociera do Francji, gdzie opiekę nad nim obejmuje piękna Lady Murasaki - wdowa po jego wuju. Kobieta wprowadza Hannibala w świat wyrafinowanej sztuki i japońskiej tradycji. Kiedy jednak utracone w czasie wojny wspomnienia powracają, Lecter wstępuje na drogę, z której nie ma już odwrotu. "Hannibal. Po drugiej stronie maski" wchodzi na nasze ekrany po dość chłodnym przyjęciu w USA. Na otwarciu film zarobił zaledwie 13,1 miliona dolarów, czyli więcej niż dziś już nieco zapomniany "Łowca" Michaela Manna, ale mniej niż każdy z obrazów z udziałem Anthony'ego Hopkinsa. W parze ze złymi wynikami finansowymi szły negatywne recenzje. Krytycy za oceanem nazywali film obrzydliwym, przewidywalnym oraz zwyczajnie nudnym. Znając opinie amerykańskiej pracy oraz nie będąc fanatycznym wielbicielem postaci Lectera na pokaz prasowy filmu Petera Webbera szedłem z nastawieniem na najgorsze. Tym większe więc było moje zdziwienie, kiedy ten niszczony przez krytyków obraz okazał się bardzo przyzwoitą produkcją zapewniającą dwie godziny niezłej i nie nużącej rozrywki. Oglądając obraz Webbera przypomniało mi się, jak w 2001 roku walczyłem z recenzją "Hannibala" Ridleya Scotta - filmu oskarżanego przez niektórych dziennikarzy o przesadę, a nawet sadyzm. Napisałem wtedy, że ja się do głosu krytyków nie przyłączę, ponieważ przed pójściem do kina przeczytałem książkę Harrisa i wiedziałem dokładnie, czego się spodziewać po jej ekranizacji, a wszelkie zarzuty o przesadę należy kierować nie do reżysera, ale autora powieści. Podobne odczucia towarzyszyły mi podczas projekcji "Hannibala. Po drugiej stronie maski". Ponownie bowiem przed wycieczką do kina sięgnąłem po książkę i po raz kolejny historia napisana Harrisa mnie rozczarowała. Powieść miała ambicję pokazania wydarzeń, które uczyniły z Lectera potwora, ale wcale mnie do siebie nie przekonała. Wydaje się, że Harris podjął się zadania niemożliwego. Hannibal Lecter jest bowiem postacią tak złożoną, a jednocześnie tak przerażającą, że jakakolwiek próba wytłumaczenia jego postępowania musi okazać się niewystarczająca. I dokładnie tak jest w tym przypadku. Co jednak gorsze, ujawniając motywy stojące za degradacją psychiki kanibala, Harris pozbawił swojego bohatera tajemnicy, która czyniła z niego postać wyjątkową. Okrutne działania Hannibala przekraczały naszą zdolność pojmowania, były irracjonalne, a tym samym jeszcze bardziej przerażające. "Hannibal. Po drugiej stronie maski" odebrał Lecterowi jego tajemnicę, czyniąc z niego "jeszcze jednego" seryjnego mordercę po przejściach. Peter Webber, któremu popularność przyniosła wysmakowana "Dziewczyna z perłą", mając w ekipie zarówno Thomasa Harrisa jak i Dino de Laurentiisa, nawet jeśli był świadom tych słabości, nie mógł sobie pozwolić na zbyt dużą swobodę. Został wynajęty do nakręcenia filmu na podstawie przygotowanego już wcześniej materiału i z tego zadania wywiązał się, w moim przekonaniu, dobrze. Webber podszedł do historii Lectera w nieco podobny sposób jak do opowieści o modelce Vermeera. Akcja "Hannibala" nieśpiesznie posuwa się do przodu, kamera koncentruje na detalach, a bohaterowie są ważniejsi od efektów specjalnych, choć tych, w filmie łączącym w sobie kino wojenne z dreszczowcem, dramatem i kryminałem, nie zabrakło. Reżyser umiejętnie buduje napięcie, mimo że historia, którą opowiada nie jest specjalnie skomplikowana, a jej finał łatwy do przewidzenia. Ponieważ bohaterem opowieści jest kanibal reżyser nie unika okropności, ale przez większą część projekcji udaje mu się nie przekraczać cienkiej granicy oddzielającej makabrę od groteski. Robi to dopiero w finale. Lecter wycinający literę M na ciele jednej z ofiar, a następnie, jak zombie, rzucający się na okaleczone ciało budzi, niestety, śmiech. Twórcy filmu "Hannibal. Po drugiej stronie maski" stanęli przed nie lada wyzwaniem. Podjęli się opowiedzenia historii o Lecterze bez angażowania do projektu Anthony'ego Hopkinsa. W tytułowej roli zastąpił go młody francuski aktor Gaspard Ulliel, który doskonale wszedł w postać kojarzoną do tej pory głównie z osobą brytyjskiego gwiazdora. Ulliel nie wzorował się na roli Hopkinsa. Nie znajdziemy w jego kreacji charakterystycznych gestów i zachowań, z jakimi do tej pory kojarzyła nam się postać Lectera. Francuski aktor stworzył kreację Hannibala od podstaw doskonale łącząc w niej charakterystyczne dla tego bohatera inteligencję i okrucieństwo. Aż szkoda, że Thomas Harris nie rozwinął w swoim scenariuszu relacji pomiędzy Lecterem i Madame Murasaki oraz tropiącym go inspektorem Popilem. Oboje są świadomi makabrycznych zbrodni popełnianych przez Hannibala, ale sprawiają wrażenie jakby niezbyt mocno starali się położyć im kres. Rozbudowanie tego wątku, wyeksponowanie motywów stojących za decyzjami bohaterów mogłoby skierować "Hannibala. Po drugiej stronie maski" bardziej w stronę kina psychologicznego, a tym samym uczynić go jeszcze ciekawszym. Najnowsza opowieść o Hannibalu Lecterze - podobnie jak dwie jego wcześniejsze odsłony - nie jest produkcją pozbawioną wad. Wśród widzów na pewno znajdą się tacy, którzy narzekać będą na zbyt wolną akcję, nagromadzenie makabry bądź rażące niekiedy ucho dialogi. Ja jednak film Webbera kupuję. Historia młodych lat najsłynniejszego kanibala dostarczyła mi dużo więcej frajdy, niż zrealizowany za dużo większe pieniądze i z dużo większymi nazwiskami "Czerwony smok".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdy studnia ze świeżymi konceptami wysycha do reszty, trzeba sięgnąć po pomysły z zamrażarki. Tylko od... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones