Recenzja filmu

Powrót do błękitnej laguny (1991)
William A. Graham
Milla Jovovich
Brian Krause

Nic dwa razy się nie zdarza

Kiedy jakiś film odnosi sukces komercyjny, zazwyczaj dość szybko pojawia się pomysł, aby nakręcić kontynuację. Nie zawsze efekt końcowy okazuje się zadowalający, jeszcze rzadziej zdarza się, że
Kiedy jakiś film odnosi sukces komercyjny, zazwyczaj dość szybko pojawia się pomysł, aby nakręcić kontynuację. Nie zawsze efekt końcowy okazuje się zadowalający, jeszcze rzadziej zdarza się, że kolejna część jest lepsza od poprzedniej.
Gdy w 1980 r. na ekranach kin zagościła "Błękitna laguna", frekwencja przerosła najśmielsze oczekiwania jej twórców. Produkcja okazała się jedną z najbardziej dochodowych tamtego okresu. Już wtedy mówiło się o tym, że można pomyśleć o dalszym ciągu. Ostatecznie do tego nie doszło, ale do wspomnianej idei wrócono dużo później. W ten oto sposób nakręcono "Powrót do błękitnej laguny", który miał premierę w 1991 r.

Widzowie, którzy dobrze pamiętają pierwszą część filmu, na pewno będą zdziwieni początkiem sequelu, ponieważ ewidentnie coś się nie zgadza. Nie będę tutaj przedstawiać szczegółów, żeby nie zdradzać zbyt wiele. Można natomiast dojść do wniosku, że osoby odpowiedzialne za całokształt obrazu chyba nie do końca były zdecydowane, czy zrobić remake czy kontynuację i dokonały pewnego przekłamania, co u niektórych oglądających może wywołać mętlik w głowie. Kto dokładnie obejrzy oba filmy, ten zrozumie, co mam na myśli.


Pod względem fabularnym "Powrót do błękitnej laguny" bardzo przypomina swojego poprzednika. Tym razem na bezludną wyspę trafia kobieta z dwojgiem podopiecznych, która im tłumaczy różne kwestie, także tę - skąd się biorą dzieci. Kiedy umiera, chłopiec i dziewczynka dokładnie wiedzą, jak mają sobie radzić ze wszystkim. Urok "Błękitnej laguny" tkwił w tym, że tam bohaterowie o wielu rzeczach nie mieli pojęcia, musieli je odkrywać, zastanawiać się, łączyć różne fakty.

Podobnie jak w pierwszej części, także tu postarano się o wybór atrakcyjnej obsady.Milla Jovovich i Brian Krause prezentują się razem równie dobrze, jak niegdyś Brooke Shields i Christopher Atkins. Co ciekawe, w obu przypadkach aktorki były kilka lat młodsze od swoich filmowych partnerów. Nie da się też ukryć, że na przestrzeni lat zrobiły o wiele większe kariery.


O ile w "Błękitnej lagunie" rozwój uczucia między głównymi bohaterami został ukazany stopniowo, o tyle w sequelu jest to przedstawione niemal w zawrotnym tempie. Richard i Lilli ledwo stają się dorośli, a lada moment pojawia się statek u brzegu ich wyspy, co powoduje, że historia zaczyna się skupiać bardziej na innych aspektach i postaciach. Również finał całej opowieści jest dość banalny.

W wersji z lat 80. ekranowa para często pojawiała się nago, co było bardzo naturalne, natomiast tutaj właściwie tego nie ma. Zapewne realizatorzy zrezygnowali z negliżu, aby obraz był dostępny również dla młodszej widowni. W końcu im więcej oglądających, tym lepiej.

Na pewno warto pochwalić malownicze krajobrazy, które robią duże wrażenie, chociaż wydaje mi się, że było znacznie mniej ujęć podwodnych, które ukazywały piękno rafy koralowej, jak w poprzedniej odsłonie. Ale może to dlatego, że operatorem nie został ponownie Néstor Almendros. Dobrze, że chociaż muzykę do filmu napisał ten sam znakomity kompozytor - Basil Poledouris, który raz jeszcze świetnie wywiązał się ze swego zadania.

Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, więc może i do laguny też się nie powinno. Ludzie pracujący przy tym filmie chyba liczyli, że uda im się powtórzyć osiągnięcie sprzed lat, ale tak się nie stało. Może nie jest to zła produkcja, jednak mogła być znacznie lepsza, gdyby bardziej dopracowano pewne elementy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones