Recenzja filmu

Nie mów nikomu (2003)
Rohan Sippy
Aishwarya Rai Bachchan
Abhishek Bachchan

Nie mów nikomu, że film mi się podobał!

Raj (Abhishek Bachchan) jest młodym, przystojnym mężczyzną mieszkającym w Stanach Zjednoczonych. Czuje się znakomicie i wcale nie myśli o ożenku, do którego usilnie namawia go matka i cała
Raj (Abhishek Bachchan) jest młodym, przystojnym mężczyzną mieszkającym w Stanach Zjednoczonych. Czuje się znakomicie i wcale nie myśli o ożenku, do którego usilnie namawia go matka i cała rodzina. Broni się rękami i nogami przed każdą propozycją matrymonialną i zrobi wszystko, by zniechęcić do siebie potencjalną żonę. Przypadek sprawia, że wyjeżdża do Indii, a tam wuj prosi śliczną i inteligentną Namratę (Aishwarya Rai), by zabawiła się w swatkę Raja. Po jakimś czasie Raj zakochuje się w kobiecie, jednak jej przeszłość stoi na przeszkodzie temu związkowi.

"Nie mów nikomu" to film z serii "cud, miód i orzeszki/truskaweczki/malinki" (w zależności od gustu kulinarnego). Przyjemny, dobrze się go ogląda i nie usiłuje być ambitny. Oto piękna para głównych bohaterów spotyka się: Aishwarya i Abhishek. Na początku jest śmiesznie, potem sytuacja się komplikuje, następnie komplikuje się jeszcze bardziej, następuje punkt kulminacyjny, a na końcu optymistyczny happy end. Scenariusz Neeraja Vory nie jest zbyt wymagający, ale tutaj to akurat nie jest wadą. Czasem potrzebujemy odprężenia i optymistycznej historii, jeśli pragniemy czegoś ambitniejszego, to zawsze można sięgnąć po dzieła chociażby Maniego Ratnama. Cała historia została napisana zgrabnie i wcale nie trąci żałosną banalnością. Bawi i wzrusza, a scenarzysta w całą tę prostą konwencję zdołał wpleść jeszcze pewne przesłanie: żona nie jest własnością męża i także ma prawo do życia według własnego uznania.

Cały film jest sympatyczny i nie zepsuło go nawet nieco mierne aktorstwo. Aishwarya Rai, najpiękniejsza kobieta świata z 1994 roku, ponownie włącza swoją zmysłowość i "spojrzenie zranionej łani". Aktorsko nie powala, ale przynajmniej dobrze prezentuje się na ekranie. Abhishek ma na koncie zdecydowanie lepsze role, chociażby tę w "Yuvie". Ale nie wypadł najgorzej, całkiem zabawnie wyszła mu scena "bajerowania" Ash na lotnisku. Arbaaz Khan pojawia się na krótko jako czarny charakter i żeby było jednokolorowo, ubrany na czarno i porażający mrocznym spojrzeniem czarnych oczu. Wpada gdzieś pod koniec, czyni nieco zamieszania i szybko znika. Jego bohater jest irytujący, a taki właśnie miał być, żeby był kontrast między cudownym i wspaniałomyślnym Rajem a samolubnym i wrednym Sanjeevem.

"Kuch Naa Kaho" ogląda się bardzo dobrze. Jest taki, jaki prawdziwy film Bollywood być: miły, radosny, kolorowy. Mnie ta konwencja wcale nie przeszkadza, wręcz przeciwnie: bardzo się podoba. Nie brakuje uśmiechu, wzruszeń i wzdychań: chciałabym wyglądać jak Ash, chciałabym mieć tak przystojnego i oddanego narzeczonego, i tak dalej, i tak dalej. Pomarzyć trochę zawsze można.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones