Recenzja filmu

Nieustraszeni bracia Grimm (2005)
Terry Gilliam
Matt Damon
Heath Ledger

Nie opowiadamy bajek

Nie ukrywam, że może za dużo oczekiwałem. Gilliam nie raz pokazał, że spośród wszystkich 6 Pythonów cechuje go największa wyobraźnia, a jednocześnie chyba największy talent reżyserski - wszak co
Nie ukrywam, że może za dużo oczekiwałem. Gilliam nie raz pokazał, że spośród wszystkich 6 Pythonów cechuje go największa wyobraźnia, a jednocześnie chyba największy talent reżyserski - wszak co prawda Idle komponował świetne piosenki, a Cleese potrafił odegrać doskonałe role i rólki, lecz Gilliam po rozwiązaniu "Latającego cyrku Monty Pythona" stworzył i "Brazil", i "Barona Munchausena", i "12 małp". Miałem więc nadzieję na doskonałą postmodernistyczną zabawę z konwencją w stylu trochę "Świętego Graala", a trochę może niemieckiego barona-gawędziarza. Plus trochę pięknej Moniki. Poniekąd dostałem to nawet. Bo opowieść o dwóch braciach Grimm, przedstawiona nam tu w formie awanturniczej legendy z elementami horroru i fantasy spełnia wszystkie założenia postmodernistycznego, "puzzlowego" i rojącego się od cytatów filmu XXI wieku. Grani przez Damona i Ledgera Jakub i Wilhelm Grimmowie przemierzają niemieckie landy trapione wojną z Francją - i sprzedają swe "ghostbusterskie" usługi zabobonnym miejscowym. Oczywiście, ani jeden, ani drugi nie wierzy w prawdziwe monstra i widma - tak naprawdę są bowiem zręcznymi oszustami i przy pomocy dwóch kamratów naciągają łatwowiernych chłopów na całkiem pokaźne sumki. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie kolejne "zlecenie", które nie będzie chyba tak proste, jak poprzednie - bo i las jakiś taki ciemniejszy, i wilki po nim biegające dziwne, i legendy krążące wśród gawiedzi jakieś takie bardziej rzeczywiste... I co? I nic. Bo pomysł niby samogrający, a kompletnie moim zdaniem spalił na panewce. A złożyło się na to kilka czynników, których reżyser klasy Gilliama popełniać nie powinien. Ot, choćby dobór aktorów. Damon (ze sztucznym dużym nosem!) dzięki Bogu gra już trochę inne postaci niż pan Ripley i Buntownik (na czym wypłynął, a co już się nieco przejadło), ale nie radzi sobie tutaj za dobrze z nadaniem Grimmowi głębszego, ciekawszego rysu. Zadufany w sobie amant nie-wierzący-w-te-wszystkie-bajki. Scen, w których antypatyczny rys tej postaci bierze górę naliczyłem kilkanaście, łącznie z końcową - i lubić się go za bardzo nie dawało. Ledger za to nieco fajtłapowato i marzycielsko próbował oddać charakter drugiego z braci - i podobnie można tylko załamywać ręce nad jego nieudolnością. Bellucci gra zaś znów właściwie tylko uwodzicielsko patrząc, do czego przyzwyczaiła nas już oboma "Matrixami". Jedynie jej charakteryzacja na starą wiedźmę i sztuczne paznokcie pozwalają na jaki-taki uśmiech. Pozostali aktorzy sprawdzają się równie słabo (koszmarny Peter Stormare w roli rozegzaltowanego włoskiego kata nie jest ani przez chwilę śmieszny, a co najwyżej żenujący), ale co mają zrobić, jeśli rzeczywiście po 30 minutach takiego "samograja" - widz zaczyna ziewać? Bo doświadczony Gilliam popełnił (o dziwo!) kardynalny błąd młodego adepta postmodernistycznej parodii - stwierdził, że pomysł przecież "wygra" się sam i w związku z tym nie trzeba tu ani wizji, ani silnej ręki reżysera. I w filmie powstaje w końcu straszny chaos - horror bezsensownie miesza się z groteską, sceny dość obrzydliwe z głupimi, a żarty nie śmieszą ani trochę. Nie mówiąc już o tym, że film jest zdecydowanie za długi, a widz ogląda to całe przedstawienie "z zewnątrz", nie utożsamiając się z żadnym sztucznym bohaterem, nie czując żadnych sztucznych w filmie emocji, nie śmiejąc się ze sztucznego humoru. Pozostaje tylko dobre słowo dla muzyki oraz iście barokowej scenografii. I tylko czasami gdzieś tam przemknie cień "Świętego Graala" albo całkiem zgrabne nawiązanie do klasyki bajek dziecięcych... Lecz Pythonów już nie ma. A po "Shreku" i... kampanii marki Heyah z naszego podwórka trzeba bardziej twórczo nawiązywać do baśni, by porwać publiczność. "Bracia Grimm" chyba spokrewnieni są bardziej ze "Śpiącą królewną" niż "Trzema muszkieterami". Dobranoc zatem. Ja wolę po raz kolejny poszukać sensu życia.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Nieustraszeni bracia Grimm" to projekt, który mógł zrealizować tylko reżyser zręczny, pełen świeżych... czytaj więcej
Dzieło „Nieustraszeni bracia Grimm” leży na pograniczu gatunków filmowych (przygodowy, komedia i horror).... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones