Recenzja filmu

Ziemiomorze (2004)
Robert Lieberman
Shawn Ashmore
Kristin Kreuk

Nie tego żądam, Yevaud!

Nazwisko Le Guin miłośnikom fantasy mówi wszystko. Mająca polskie korzenie pisarka stworzyła bowiem jeden z najważniejszych cyklów fantasy - "Ziemiomorze" i z żalem przyznaję, że przeczytałem
Nazwisko Le Guin miłośnikom fantasy mówi wszystko. Mająca polskie korzenie pisarka stworzyła bowiem jeden z najważniejszych cyklów fantasy - "Ziemiomorze" i z żalem przyznaję, że przeczytałem zaledwie trzy tomy tej opowieści. Żeby orientować się w fabule "Ziemiomorza" wydawało się to wystarczające. A nawet więcej, teraz już wiem, że do orientowania się w fabule tej produkcji nie jest potrzebna znajomość żadnej książki Ursuli K. "Ziemiomorze" popełnia niestety błąd wielu ekranizacji, mianowicie niewiarygodnie spłyca książkę. W tym wypadku jest to tym gorsze, że pisarstwo Le Guin należy już do najwyższego high fantasy i główne miejsce zajmują tam przemyślenia bohaterów oraz ich czyny. I jeśli zabrać filozoficzny podtekst, pozostaje nam niestety historia nie mająca większego sensu. I to właśnie mamy w "Ziemiomorzu", teoretycznie zaczyna się tak jak powinno, mamy Geda i jego wioskę (choć wyglądają biednie), mamy wojowników we mgle (jak wyżej) i mamy pierwszy przebłysk magii. Tylko że już tutaj brak w poczynaniach chłopaka głębszego znaczenia. W książce wszystko było tylko tłem do dojrzewania Geda i jego zmierzenia się z własną, że się tak wyrażę, ciemną stroną. I o ile Ashmore gra jeszcze coś ciekawego, o tyle jego "mistrz" - Danny Glover powinien obejrzeć sir Guinnessa w "Gwiezdnych Wojnach" (paręnaście razy). Fabuła drugiego tomu ("Grobowce Atuanu") została okrojona jeszcze bardziej, Tenar nie jest reinkarnacją starej mistrzyni, ale zwykłą uczennicą, o której tytule zadecyduje pisemny egzamin (sic!- że użyję eleganckiego, łacińskiego słówka). Tym niemniej to w tej części jest prawdopodobnie to co najlepsze czyli Isabella Rossellini. Piękna Włoszka nie wygląda już niestety jak w czasach "Ze śmiercią jej do twarzy", ale talentu jej nie ubyło i to jej postać chyba jako jedyna emanuje jakąś powagą i dojrzałością. Skutkiem decyzji o zatrudnieniu niemal wyłącznie kanadyjskich aktorów jest zresztą ogólnie słabe aktorstwo, ale film razi też zupełnie bezsensownymi zmianami fabularnymi. Mnie osobiście najbardziej zdenerwował młody Ged na Atuanie, choć próba dorobienia do tej postaci wątku mesjańskiego też jest nadzwyczaj "ciekawa". I w zasadzie to by było na tyle, gdyby nie fakt, że mimo warunków taniej produkcji telewizyjnym twórcom udało się zrobić parę rzeczy ciekawych. Roche wygląda lepiej niż porządnie (szczególnie sala mistrza imion), a do tego bardzo ciekawie zrobiono Gebbetha. W zasadzie to obok kreowanej przez Rossellini kapłanki Thar jest to najciekawsza postać filmu, ale nie tak powinno być.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones