Recenzja wyd. DVD filmu

Rytuał (2017)
David Bruckner
Rafe Spall
Robert James-Collier

Nie wywołuj wilka z lasu

Pierwsze 45 minut to na prawdę solidne kino z rewelacyjnymi zdjęciami. Drugi akt wypada nieco gorzej na ich tle, nie zmienia to jednak faktu, iż losy zagubionych w lesie przyjaciół śledzimy z
Patrząc obiektywnie na kilka ostatnich lat, dochodzę do wniosku, iż horrory mają się całkiem dobrze. Oczywiście co rusz serwowane nam są kiepskie slashery, niskobudżetowe straszaki klasy B, czy też kolejne odsłony "Paranormal Activity", od tego niestety nie uciekniemy. Coraz częściej jednak powstają filmy, które udowadniają, że można jeszcze zrobić coś oryginalnego lub chociaż odświeżyć gatunek. "Obecność", "Coś za mną chodzi", "Zło we mnie", "Babadook", "Czarownica", "Sinister" – to i tak pewnie nie wszystkie przykłady. Co prawda bohater poniższej recenzji filmem aż tak dobrym nie jest i odrobinę odstaje od wcześniej wymienionych tytułów, nie zmienia to faktu, że jest pozycją ciekawą i wartą uwagi.

Czwórka starych przyjaciół – Luke (Rafe Spall), Huth (Rob James-Collier), Dom (Sam Troughton) i Phil (Arsher Ali) – wyrusza do Szwecji na wędrówkę po górach. Jednym z powodów owej wyprawy jest nagła i tragiczna śmierć Roba (Paul Reid), jednego z członków ich paczki, któremu chcą w ten sposób oddać cześć. Zdarzenie to z resztą będzie wywierać znaczący wpływ na dalszy przebieg eskapady. Początkowo wszystko idzie zgodnie z planem, zaopatrzeni w mapy i kompasy amatorzy pieszej wycieczki z uporem zmierzają z punktu A do punktu B. W pewnym momencie nasi bohaterowie decydują się zboczyć z wcześniej wyznaczonej trasy i skorzystać ze skrótu, co zmusza ich do przeprawy przez samo serce skandynawskiej puszczy. Od tego momentu wszystko zaczyna się komplikować, a beztroska przygoda zmienia się w walkę o życie.


Zacznijmy może od tego, co w filmie się sprawdza, krótko mówiąc – jego pierwszej połowy. Świetne zdjęcia i sposób, w jaki ukazana jest dzika natura, rzucają się w oczy niemal od razu. Muzyka – typowa dla tego rodzaju produkcji – dodaje klimatu i wzbudza niepokój tam, gdzie trzeba. Strach przed tym, co kryje się w cieniu, poczucie odosobnienia i przytłoczenia przez leśną głuszę są niemal namacalne. Kilka scen mocno przywodzi na myśl klasyka gatunku, jakim jest  "Blair Witch Project". Duże brawa należą się reżyserowi za nie uciekanie się do nadużywanych w dzisiejszym kinie grozy jumpscareów. Takowych w "Rytuale" na szczęście nie uświadczymy, całość została natomiast okraszona nordycko-pogańską mitologią i symboliką.

Wraz z upływem czasu nasi bohaterowie odkrywają coraz więcej informacji na temat źródła ich wszystkich nieszczęść. Niestety zmienia to początkową koncepcję i z klimatycznego dreszczowca film przeradza się w typowy survival horror. Jest to z mojej strony główny zarzut wobec obrazu Davida Brucknera. Nie twierdzę oczywiście, że druga połowa filmu jest źle nakręcona, a reżyser odwala robotę  na pół gwizdka. Z dużo większym napięciem oglądało się jednak początkowe zmagania grupy, kiedy to frustracja i strach wpływały na ich każdą decyzję. Sam finał także nie porywa i w momencie, w którym pojawiają się napisy końcowe, można odczuć lekkie rozczarowanie.

"Rytuał" jest mimo wszystko tytułem wartym polecenia. Przypomina odrobinę mniej konsekwentne i osadzone w innej scenerii "Bone Tomahawk". Pierwsze 45 minut to na prawdę solidne kino z rewelacyjnymi zdjęciami. Drugi akt wypada nieco gorzej na ich tle, nie zmienia to jednak faktu, iż losy zagubionych w lesie przyjaciół śledzimy z jednakowym przejęciem aż do ostatniej minuty seansu. Nie jest to pierwszy film w dorobku Davida Brucknera, mocno wierzę, że jego kolejne produkcje przynajmniej utrzymają poziom "Rytuału", a nawet go przewyższą.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones