Recenzja filmu

Amelia Earhart (2009)
Mira Nair
Hilary Swank
Richard Gere

Nielot biograficzny

Od strony realizatorskiej film prezentuje się bardzo dobrze. Jest to jednak rzemieślnicza robota: solidna, odporna na krytykę, ale całkowicie bezpieczna, pozbawiona inwencji i polotu.
Filmowe biografie można z grubsza podzielić na dwie grupy: te, które opowiadają o czynach, i te, które próbują zajrzeć pod maskę persony. Ocena "Amelii Earhart" w dużej mierze zależeć będzie od tego, który rodzaj biografii preferujecie. Film Miry Nair jest bowiem podręcznikowym przykładem filmu koncentrującego się na czynach.

Ostatni lot jednej z najsłynniejszych pionierek kobiecego lotnictwa stał się dla reżyserki pretekstem do zaprezentowania kluczowych scen z jej życia, a raczej ostatnich 10 lat. O tym, co działo się wcześniej, twórcy milczą, wyliczankę zaczynają od jej pierwszego lotu przez Atlantyk. Potem przelatują przez ekran jej biznesowo-reklamowe zobowiązania, związek z wydawcą George'em Putnamem, samotny przelot przez Atlantyk, romans z Gene'em Vidalem i w końcu jej marzenie: lot dookoła świata. Czy dzięki tym scenom można odpowiedzieć na pytanie "Kim była Amelia Earhart?". Nie bardzo. Z filmu dowiadujemy się jedynie tego, że była kobietą wyzwoloną w sposób daleko odbiegający od normy, że miała szczęście trafić na mężczyznę, któremu jej niezależność nie przeszkadzała i że zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach w lipcu 1937 roku.

Co jednak kryło się za jej przemożną chęcią latania? Dlaczego tak ważne było zachowanie wolności nawet w związku z mężczyzną, którego kochała? Na te i podobne pytania film nie daje żadnej odpowiedzi. Ale tak właśnie jest z "biografiami czynu". Ich zadaniem nie jest przeniknięcie tajemnicy psychiki, lecz przypomnienie widowni o istnieniu niezwykłych ludzi i zainteresowaniu ich  biografiami na tyle, by szukali dalszych informacji na własną rękę. Nair to doskonale rozumie i dlatego wybrała te, a nie inne wydarzenia z życia Earhart.

Od strony realizatorskiej film oczywiście prezentuje się bardzo dobrze. Jest to jednak rzemieślnicza robota: solidna, odporna na krytykę, ale całkowicie bezpieczna, pozbawiona inwencji i polotu. Liczne panoramy, muzyka rozpisana na instrumenty dęte i strunowe oraz zmieniająca się jak kameleon Hilary Swank w roli głównej składają się na piękny obrazek, o którym pamięta się jednak tylko póki trwa. Trudno też nie zauważyć, że Swank zagrała tu pod Oscara. Niestety starała się trochę za bardzo, a tego członkowie Akademii nie lubią, no chyba że jest to Tom Hanks lub Sean Penn. Osobiście o wiele bardziej zainteresował mnie Putnam zagrany przez Richarda Gere'a. Niestety jest to tylko postać drugoplanowa, przez co nie zostaje w pełni wykorzystana w narracji.

"Amelia Earhart" okazała się filmem pozbawionym pasji stanowiącej istotę natury samej bohaterki. Jest to jednak rzecz solidna, a to się liczy dla wielu widzów.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones